Logo Przewdonik Katolicki

Pamiętam

Natalia Budzyńska
fot. Unsplash

Czytam więc w autobusie W krematoriach Auschwitz Filipa Müllera i jednocześnie słyszę, jak młodzi ludzie obok rozmawiają o tym, gdzie zamierzają iść na burgery.

Styczeń. Jadę autobusem miejskim. Przed chwilą kupiłam w księgarni dwie książki. Aż mnie kusi, żeby wyciągnąć jedną z nich i poczytać. Lubię zapach zadrukowanego papieru, ale nie będę przecież wąchać książki w autobusie. Autobus stoi w korkach, przejazd przez miasto trochę potrwa i choć wprawdzie nie mam miejsca siedzącego, to kto powiedział, że na stojąco źle się czyta? Którą książkę wyciągnąć z torby? Tę, która prawdopodobnie jest przyjemną lekturą na ciemne popołudnia, czy może tę, o której wiem, że przyjemna nie będzie ani trochę? Nawet zastanawiałam się, czy w ogóle ją kupić. Po intensywnym obcowaniu ze złem niemieckich obozów koncentracyjnych i zbrodni nazizmu podczas pisania książki Dzieci nie płakały, potrzebowałam przerwy od tej tematyki. Raz w roku, 27 stycznia, w Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu, przypominałam światu o dwadzieściorgu dzieciach żydowskich, które cierpiały i zostały zamordowane przy współudziale mojego krewnego. Przez kilka lat nie sięgałam po książki dotyczące zbrodni nazistowskich. Teraz ciężar jednej z nich czułam na ramieniu. Zaczęłam czytać w autobusie.
Auschwitz w 1943 roku, dwudziestoletni Filip Müller, słowacki Żyd, zostaje członkiem Sonderkommanda. Zajmuje się tym najgorszym, pracuje bowiem przy komorach gazowych i w krematoriach. Każdego dnia widzi obrazy najbardziej przerażające. Staje się wykwalifikowanym palaczem w krematorium. Tak cenionym, że uniknie kolejnych selekcji i uda mu się przeżyć jako jednemu z niewielu świadków funkcjonowania fabryki śmierci. Kto miał ten ostatni łańcuch zbrodni opisać? Czytałam wiele o próbach przetrwania w obozie, do pieców krematoryjnych nikt nie docierał. Gdyby dotarł, znaczyłoby to, że umarł. Filip Müller wykonał niewyobrażalne: przeżył i z własnej woli cofnął się pamięcią do piekła. Pozostawił po sobie świadectwo woli życia i koszmaru, jakiego wciąż, po tylu latach, nie można objąć rozumem: że można było coś takiego wymyślić. Taki przemysł śmierci. Warto przypomnieć sobie film-teatr Ostateczne rozwiązanie (dostępne na HBO Max) 
rekonstruujący na podstawie stenogramów konferencję w Wannsee, gdzie przy obiedzie ustalono program rozwiązania „kwestii żydowskiej”.
Czytam więc w autobusie W krematoriach Auschwitz Filipa Müllera i jednocześnie słyszę, jak młodzi ludzie obok rozmawiają o tym, gdzie zamierzają iść na burgery. Wymieniają dodatki, rodzaj mięsa, świeżość bułki, jasna czy ciemna, z ogórkiem, czy z BBQ, wymieniają się doświadczeniami z poprzednich konsumpcji, zastanawiają się, czy dodać do zamówienia frytki czy nie, wybierają napoje, przebierają w propozycjach. Bo życie zwyciężyło. I o tym też marzył dwudziestoletni Filip.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki