Pół wieku temu zmarł John Ronald Reuel Tolkien. Miał 81 lat, odszedł 21 miesięcy po swojej ukochanej żonie, 5 września 1973 r. Nie mogę zrozumieć, dlaczego będąc w kwietniu tego roku w Oxfordzie, nie zaszłam na cmentarz Wolvercote, żeby zobaczyć ich sławny nagrobek i chwilę się pomodlić za ich dusze. Przecież zawsze chciałam.
Kiedy umarła Edith, Tolkien kazał na nagrobku wyryć imię „Luthien”. Tłumaczył się z tej decyzji w liście do jednego ze swoich synów, nie chcąc, aby podejrzewano go o tani sentymentalizm: „Nigdy nie zwracałem się do Edith per Luthien – była jednak źródłem opowieści, która z czasem stała się główną częścią Silmarillionu. Historia ta zrodziła się na leśnej polance porośniętej szalejem w okolicach Roos w Yorkshire (gdzie w 1917 roku na krótko dowodziłem placówką Garnizonu Hamber, a Edith przez pewien czas mieszkała ze mną). W tamtych czasach miała kruczoczarne włosy, jasną cerę, oczy bardziej błyszczące, niż znałeś je Ty, i potrafiła śpiewać – oraz tańczyć”. Potem, kiedy zmarł on sam, jego dzieci dopisały na nagrobku imię „Beren”. Historia Berena i Luthien to jedna z najpiękniejszych historii miłosnych, miłości wiecznie trwającej. „Była moją Luthien i wiedziała o tym” – pisał Tolkien.
Więc zawsze chciałam zajść na Wolvercote Cementery, ale zaskoczenie spowodowane zamkniętym pubem Eagle and Child, w którym Tolkien spotykał się z kolegami na czytaniu swoich nowych dzieł, sprawiło, że o tym zapomniałam.
Oxfordzkie szlaki
„Zamknęli w czasie pandemii i już nie otworzą” – powiedział mieszkaniec Oxfordu, który widział, jak próbujemy się dobić do zamkniętego na cztery spusty pubu. Nie mogliśmy uwierzyć, że tak słynne w Oxfordzie miejsce, otoczone kultem czytelników Tolkiena i C.S. Lewisa, mogła dobić pandemia, podczas gdy inne puby działały w najlepsze. Kiedy byłam tam pierwszy raz, pub był wypełniony w stu procentach i przypuszczam, że tak to wyglądało każdego dnia. Wciąż było widać ściany obite drewnianą boazerią, ciemnozielony plusz na fotelach i siedziskach, jasne kwiatowe kafle przy kominku. Nad drzwiami wisiał wciąż ten sam szyld. Nadal łatwo było mi sobie wyobrazić literackie i lingwistyczne dyskusje prowadzone wśród gwaru i zapachu tytoniu. Tolkien spotykał się tam z kolegami od 1933 do 1950 r. (z niewielkimi przerwami) w każdy wtorek w porze lunchu. Udało mi się znaleźć w sieci pocieszającą informację, że pub będzie remontowany, a piętro przekształcone w hotel.
Godzinny spacer dzielił nas od cmentarza, ale poszliśmy w odwrotną stronę. Exeter College, gdzie Tolkien studiował, Pembroke College, gdzie przez dwie dekady wykładał, i Merton College, gdzie wykładał kolejne lata i gdzie zamieszkał po śmierci żony. Bodleian Library i Radcliffe Camera, gdzie przesiadywał nad manuskryptami. Magdalene College, gdzie spotykał się w czwartki z Lewisem na czytaniu na głos swoich dzieł. Nie wszędzie można wejść, czasem tylko uda się zajrzeć na dziedziniec, zwykle wystarczy być trochę bezczelnym i po prostu wchodzić „na pewniaka”. W ten sposób udało nam się dostać do Exeter College. Całkiem swobodnie mogliśmy zwiedzić stołówkę studencką, która wystrojem przypominała raczej salę w czytelni uniwersyteckiej i kaplicę z wysokimi witrażowymi oknami, piękną posadzką i tęczową flagą zwisającą spod organów.
Nie poszliśmy na cmentarz może dlatego, że zaczął padać deszcz? Może gdybym wtedy wiedziała, że w tym roku mija okrągła rocznica śmierci Tolkiena, byłabym bardziej zdeterminowana? W sklepie przy Bodleian Library wybrałam sobie śliczne wydanie wierszowanych bajek o Tomie Bombadilu i książkę Catherine McIlwaine Tolkien Treasures, w której tekstowi towarzyszą fotografie i liczne reprodukcje rysunków wykonanych przez autora Hobbita. Autorka jest główną archiwistką opiekująca się zbiorami tolkienowskimi w tej słynnej uniwersyteckiej bibliotece.
Języki
W przedmowie do książki pisze o roli języka w twórczości Tolkiena. „Był przede wszystkim filologiem”, a wszystkie inne role (nauczyciela, profesora, uczonego, artysty, pisarza, ilustratora) były temu zainteresowaniu podporządkowane. Bez języka nie powstałoby Śródziemie. Bez studiowania filologii i zagłębiana się w języki dawnych czasów nie zaistniałaby taka książka jak Władca pierścieni, która sprawiła, że stał się najsławniejszym profesorem uniwersyteckim na świecie. Jego akademicka praca oraz całkiem prywatna twórczość pisarska wyrastały z tego samego źródła – odkrywania języka. Czerpał przyjemność z tworzenia języków, łączenia dźwięków w formy słowne, które służyły do opowiadania historii, legend i mitów. Studiował dawne formy języka angielskiego: staroangielski, średnioangielski i staronordycki.
Nowe języki wymyślał już w dzieciństwie, ale to w czasie studiów w Exeter College zaczął tworzyć dwa najsłynniejsze, które legły u początków mitologii opisanej w Silmarillionie: Quenya z wpływami języka fińskiego i Sindarin z wpływami walijskiego. Systemy językowe bez opowieści stworzonych w nich są sterylne i nie mają sensu. Dlatego Tolkien zwrócił się ku literaturze: należało stworzyć mity i legendy dla elfów posługujących się Quenya i Sindarin. Taki był początek księgi Silmarillion, najważniejszego dzieła Tolkiena. W jednym z listów pisał, że „dzieło [to] zaczęło się wraz ze mną” i „nie pamiętam czasu, kiedy go nie budowałem”. A zbudował cały świat, kosmogonię i mitologię. Nad tą historią elfów i ludzi Tolkien pracował ponad pięćdziesiąt lat, robiąc przerwę na Hobbita i Władcę pierścieni, które to powieści są zakorzenione w stworzonym przez niego świecie: Śródziemiu. Treści ilustrował barwnymi rysunkami, pejzażami malowanymi akwarelką, dekoracyjnymi panelami, szlaczkami, herbami i szczegółowymi mapami. Ta praca, której tak się poświęcił, nie została wydana za jego życia. Kiedy zmarł, zajął się tym jego najmłodszy syn, Christopher.
Dzieci
Tolkienowie mieli czworo dzieci. Najpierw urodził się John. Także studiował w Exeter College, a potem zdecydował, że zostanie księdzem. Został wyświęcony w 1946 r., a w 1968 r. oskarżono go niestosowne zachowanie wobec podopiecznych na obozie skautowskim. Ówczesne władze kościelne sprawę zatuszowały, odbył jakąś formę leczenia, po czym przywrócono go do pracy w kolejnych parafiach. Na początku XXI w. do prokuratury zgłosiła się kolejna ofiara ks. Johna Tolkiena. Wszczęto dochodzenie i ostatecznie doprowadzono do ugody, ponieważ duchowny był chory na demencję i nie mógł zeznawać. Dziennikarze pisma „The Observer” odsłuchali taśmę należącą do jednej z domniemanych ofiar księdza, na której mężczyzna podający się za Johna Tolkiena mówi o swoim dzieciństwie i o tym, że był molestowany przez jednego z bliskich przyjaciół ojca, akademickiego profesora. Rodzina nie skomentowała tych informacji.
Potem urodził się Michael, który bał się pająków i miał lalkę, którą nazwał Tom Bombadil. Studiował historię w Trinity College i pracował jako nauczyciel w kilku katolickich szkołach.
Najmłodszym synem był wspomniany Christopher, który poszedł w ślady ojca i całkowicie poświęcił się zachowaniu pamięci o jego twórczości. To on po śmierci ojca na wiele lat zanurzył się w skrzyniach pełnych niedokończonych rękopisów, opracowywał je i sukcesywnie doprowadzał do tego, że ostatecznie ujrzały światło dzienne. Kopiował mapy i tworzył kolejne. Pisał komentarze. Nazywano go pierwszym badaczem Śródziemia. Był znany z tego, że sprzeciwiał się powstaniu filmowej trylogii. Niestety, jego ojciec sprzedał prawa do sfilmowania Władcy pierścieni w latach 60., ponieważ potrzebował pieniędzy na spłacenie podatków. W wywiadzie dla „Le Monde” powiedział o filmie Petera Jacksona: „Wypatroszyli książkę, robiąc film akcji dla osób w wieku od 15 do 25 lat” oraz „komercjalizacja zredukowała do zera estetyczne i filozoficzne oddziaływanie dzieła mego ojca”.
Po nim urodziła się jedyna dziewczyna, Priscilla, która jako czternastolatka przepisywała rozdziały Władcy pierścieni na maszynie. Po śmierci ojca została wiceprzewodniczącą The Tolkien Society i pełniła tę funkcję do końca swojego życia. Razem z bratem Johnem wydała album fotograficzny The Tolkien Family Album, a w 2012 r. pozwała Warner Bros. za wykorzystywanie postaci ze Śródziemia do promowania hazardu w grach online.
Wszyscy już nie żyją.