Logo Przewdonik Katolicki

Watykan i Państwo Środka

Michał Kłosowski
Papież Franciszek na tle chińskiej flagi podczas swojej niedawnej pielgrzymki do Mongolii | fot. Watykan Media/Getty Images

Pielgrzymka do Mongolii jest etapem dłuższej drogi papieża. Wśród mongolskich stepów Franciszek szukał drogi do Chin.

Nigdy wcześniej w kraju Czyngis Chana żaden papież nie postawił nogi. Jednak to nie historyczny aspekt uznać należy za najistotniejszy, nie najważniejsze były też kolejne kontrowersyjne słowa papieża, tym razem wychwalające pax Mogilica czy twórcę mongolskiego imperium. Wydaje się, że Franciszek szuka sposobu dotarcia do Chin.

Bóg jest czerwony
Gdy chiński autor Liao Yiwu po raz pierwszy zetknął się z chrześcijańską społecznością w oficjalnie świeckich Chinach, niewiele wiedział o Kościele. Uczono go, że religia jest złem, a wyznają ją tylko sekciarze lub „imperialistyczni szpiedzy”. Jako autor zakazany Liao poczuł pobratymstwo z chińskimi chrześcijanami, którzy domagają się prawa do wolności wypowiedzi i wyznania. – Dotarłem do osób, które były represjonowane za to, że pielęgnują zwyczaje i obrzędy, większość z nich tworzy nielegalne wspólnoty wiernych za własne pieniądze – powiedział w rozmowie z tygodnikiem „Polityka” w 2011 r. Liao podjął się dokumentowania historii ludzi, których wiary totalitarnym władzom nie udało się złamać. Tak powstała książka Bóg jest czerwony, ludowa kronika chińskich chrześcijan.
Chrześcijaństwo istniało w Chinach przynajmniej od VIII wieku. Początki wiary w Chrystusa wyznacza tam chińsko-syryjska inskrypcja z 785 r., wspominająca nestoriańskiego mnicha z Syrii, Alopena, który miał sprowadzić w 635 r. przynajmniej siedemdziesięciu duchownych do Państwa Środka i przetłumaczyć księgi liturgiczne na język chiński. Chrześcijaństwo swobodnie rozwijało się do końca IX w., gdy pierwszy raz zostało w Chinach zakazane.
W dziejach chińskiej religijności szykanowania i zakazów było wiele. Ostatnio, po zdobyciu władzy przez Komunistyczną Partię Chin w 1949  r., katoliccy i protestanccy misjonarze zostali wydaleni z kraju, a samą religię zaczęto przedstawiać jako „promowanie zachodniego imperializmu”. W 1957 r. chiński rząd założył Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich, które odrzuca zwierzchnictwo Watykanu i ustanawia własnych biskupów. Tak powstał podział na „oficjalny” Kościół chiński, nad którym pieczę sprawuje partia, i Kościół podziemny, zakazany przez chińską władzę, wciąż podległy Watykanowi.

Dialog? Możliwy
W drodze do Mongolii, gdy jego samolot przelatywał przez chińską przestrzeń powietrzną, Franciszek wysłał telegram z pozdrowieniami do przywódcy Chin Xi Jinpinga. Gest ten powtórzył, wracając. Papież skierował także specjalne pozdrowienie do Chińczyków podczas Mszy w Ułan Bator, a na jej zakończenie przyprowadził do ołtarza biskupów Hongkongu, obecnego i emerytowanego, aby zademonstrować swoje „serdeczne” przywiązanie do narodu chińskiego.
Papieskie gesty i słowa na mongolskiej ziemi nie pozostały w Pekinie niezauważone. Dzień po pielgrzymce do Mongolii rzecznik MSZ Chin Mao Ning, zapytany o pozdrowienia papieża skierowane do Chińczyków, powiedział: – Widzieliśmy. Chiny zawsze były pozytywnie nastawione do poprawy stosunków oraz utrzymywały kontakt z Watykanem.
To nowość. Wcześniej, mimo przyjaznych gestów ze strony Stolicy Apostolskiej, stosunki między Chinami a Watykanem pozostawały napięte, zwłaszcza w związku z zawartym w 2018 r. porozumieniem w sprawie mianowania biskupów. Umowa ta miała też na celu zjednoczenie katolików w Chinach, podzielonych między kościół oficjalny i podziemny, wywołała jednak wiele dyskusji i większy jeszcze podział. Warunki porozumienia nie zostały ujawnione. Jednak Pekin dokonał już kilku jednostronnych nominacji biskupów bez zgody papieża. Watykan ustąpił i post factum nominacje uznał. Dopytywany przez dziennikarzy podczas konferencji prasowej na pokładzie samolotu o Chiny, Franciszek upierał się, że stosunki z nimi są „bardzo pełne szacunku”. Stwierdził też, że zachował „wielki podziw dla narodu chińskiego”. – Myślę, że pozostaje jeszcze wiele do zrobienia w aspekcie religijnym, aby lepiej się zrozumieć, aby obywatele Chin nie myśleli, że Kościół nie akceptuje ich kultury lub wartości, albo że Kościół jest zależny od innego obcego mocarstwa – stwierdził Franciszek. Ostatnie zdanie jest kluczowe.
Podróż do Mongolii była jednym z momentów, który najlepiej ujawnił antyeurocentryczny światopogląd papieża, typowy dla jezuitów, zwłaszcza z wczesnego okresu Towarzystwa Jezusowego, XVI i XVII wieku. Jezuicka fascynacja Wschodem tamtych czasów stworzyła też powiązania istotne do teraz, a które odnaleźć możemy w Esejach Michela de Montaigne’a (1580) czy Eseju o obyczajach i duchu narodów Woltera (1753).

Franciszek okrąża Chiny
Jednym ze wzorów papieża z Argentyny jest św. Franciszek Ksawery, współzałożyciel jezuitów, nazywany apostołem Indii. W XVI w. postanowił trafić do Chin. Daremnie szukał kogoś, kto by chciał z nim jechać. Chińczycy byli wrogo nastawieni do Europejczyków, a nawet uwięzili przybyłych tam Portugalczyków. Franciszkowi Ksaweremu udało się jednak wsiąść na okręt z posłem wicekróla Indii do cesarza Chin. Przybyli do Malakki, ale tu właściciel statku odmówił dalszej żeglugi. Wtedy Franciszek wynajął dżonkę – niewielką chińską łódkę, dopłynął nią do wyspy Sancian, w pobliżu Chin. Żaden statek nie chciał jednak płynąć dalej w obawie przed karą śmierci, która czekała za przekroczenie granic Państwa Środka, które było światem zamkniętym na przybyszów z zewnątrz, zazdrosnym o swoją odrębność i tożsamość.
Papież bierze przykład z losów jednego z założycieli swego zakonu. Jeśli dobrze przyjrzeć się kierunkom papieskich pielgrzymek, dostrzec można, że Franciszek odwiedził już większość sąsiadów Chin. Poza Mongolią był w Japonii, Kazachstanie, Mjanmie, Bangladeszu, Tajlandii, na Filipinach i w Korei Południowej. Chwilę przed podróżą do Azji Środkowej Watykan ponownie nawiązał stosunki dyplomatyczne z Socjalistyczną Republiką Wietnamu, zerwane w 1975 r., po przejęciu w Hanoi władzy przez komunistów. Wracając z Mongolii papież powiedział nawet, że Wietnam może być celem następnej z papieskich wizyt. – Jeśli ja nie pojadę, na pewno zrobi to Jan XXIV – stwierdził żartobliwie Franciszek.

Przyszłość jest w Azji
To zbieg okoliczności, ale i znak czasów, że najbardziej egzotyczna podróż papieża odbyła się tydzień po spotkaniu krajów BRICS (22–24 sierpnia w Johannesburgu, RPA). Na spotkaniu tym klub najważniejszych krajów Globalnego Południa zaprosił do swego grona sześć nowych: Argentynę, Egipt, Etiopię, Iran, Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Jeśli wszystkie zaproszenia zostaną przyjęte, grupa liczyć będzie 11 krajów z populacją około 3,7 miliarda ludzi. Trzeszczy jednak w szwach: składa się z pięciu demokracji, trzech państw autorytarnych, dwóch autokratycznych monarchii i teokracji.
Stolica Apostolska uważnie obserwuje próby przekształcenia porządku międzynarodowego. Za pontyfikatu Franciszka papieża nie można postrzegać jako „kapelana Zachodu”, przemawia także w imieniu wiernych „globalnego południa”. Odpowiada to perspektywom demograficznym katolicyzmu w XXI w.: maleje liczba katolików w Europie, rośnie w Afryce i Azji. Ponad dwie trzecie z 1,3 miliarda katolików na świecie żyje już poza Zachodem, a odsetek ten do połowy stulecia wyniesie trzy czwarte. Jednak w ciągu dekady pontyfikatu Franciszka wiodące kraje w tym posteuropejskim i postamerykańskim porządku świata ewoluowały w sposób, który budzi niepewność: liberalny porządek świata utożsamiany jest tam z polikryzysem: migranci i uchodźcy, nierówności ekonomiczne, zmiany klimatyczne i wojny. Za wszystko to obwinia się na Południu liberalizm. Wspomnijmy o Argentynie czy serii niedawnych wojskowych zamachów stanu w Afryce Zachodniej i Środkowej.
Porządek świata, niegdyś narzucony przez Zachód, ma kłopoty. I wygląda na to, że zdaniem Watykanu przyszłość jest poza Europą; przyszłość jest w Azji. A kluczem do niej są Chiny. Co jednak, gdy znaczna część katolickiego nauczania oparta jest na liberalnych wartościach, takich jak wolność osobista, wyznania czy handlu, odrzucane przez potęgi Wschodu? Oczywistym jest, że Watykan i katolicy na całym świecie potrzebują ochrony ważnych aspektów międzynarodowego porządku liberalnego. Podkreślił to Franciszek w swoim pierwszym przemówieniu rozpoczynającym wizytę w Mongolii, chwaląc tradycję wolności religijnej tego kraju. Kościół katolicki ma usankcjonowaną obecność w Mongolii dopiero od 1992 r,. po tym, jak kraj zapisał wolność religijną w konstytucji. Na terenach tych istniała jednak wcześniej, czytamy to u Marco Polo. Nie można tego powiedzieć o innych krajach Azji: Rosji, Chinach, Indiach.

Wolność religijna
Gra, którą Watykan toczy na globalnej szachownicy, składa się więc z dwóch różnych i przeciwstawnych rozgrywek. Stolica Apostolska działa na rzecz świata wielobiegunowego, w którym Rzym jest mniej powiązany politycznie i kulturowo z Zachodem. Katolicyzm, który „nie jest w żaden sposób utożsamiany ze wspólnotą polityczną ani nie jest związany z żadnym systemem politycznym” (Gaudium et spes, 1965), potrzebuje jednak porządku konstytucyjnego i politycznego, który respektuje wolność religijną i prawa mniejszości. A tych brak w Chinach, czy szerzej w Azji, co opisał wspomniany Liao Yiwu. Przez pryzmat tego zwłaszcza dylematu trzeba czytać papieską podróż do Mongolii. W przemówieniu do biskupów, księży, misjonarzy i pracowników duszpasterskich Mongolii Franciszek powiedział: – Rządy i instytucje świeckie nie mają się czego obawiać ze strony ewangelizacyjnego działania Kościoła, ponieważ nie ma on do zrealizowania żadnego programu politycznego, ale zna jedynie pokorną moc łaski Bożej oraz Słowo miłosierdzia i prawdy, zdolne do promowania dobra wszystkich.
Kiedy jednak przypomniano mu, że chiński rząd nie pozwolił chińskim biskupom katolickim towarzyszyć mu podczas jego wizyty w sąsiedniej Mongolii, papież przesłał „serdeczne pozdrowienia” do Chin, prosząc chińskich katolików, aby byli „dobrymi obywatelami”.
W globalnym świecie wiele rządów ma się czego obawiać w związku z pracą Kościoła. Ewangelia jest skandalem dla świata. Niezależnie od tego, czy prawa do wolności religijnej i praw mniejszości są autentycznym produktem cywilizacji zachodniej, czy produktem ubocznym globalizacji, nie można zaprzeczyć, że to w świecie pozaeuropejskim i niezachodnim w ostatnich latach cofnięto wolność religijną i prawa mniejszości. – Chiny praktykują politykę wolności przekonań religijnych, która jest zgodna z realiami naszego kraju i rzeczywistymi warunkami panowania różnych religii w Chinach – stwierdził rzecznik chińskiego MSZ na łamach rządowego „Global Times”. Przemilczał choćby kwestię katastrofy humanitarnej prześladowanych Ujgurów czy Tybetu.
Po pielgrzymce do Mongolii widać, że rozgrywka Stolicy Apostolskiej zakłada poświęcenie części więzi z Zachodem na rzecz globalnego Kościoła. To posunięcie nie tylko dyplomatyczne, ale także kulturowe i teologiczne, niezależnie od tego, czy kraje BRICS osiągają lepsze, czy gorsze wyniki ekonomiczne. To partia na bardzo skomplikowanej szachownicy, na której gracze są mniej przewidywalni niż w zsekularyzowanym świecie postchrześcijańskiego Zachodu. – Dla mnie ta podróż polegała na poznaniu narodu mongolskiego, nawiązaniu z nim dialogu, zrozumieniu jego kultury i towarzyszeniu mu w drodze do Kościoła z wielkim szacunkiem dla nich i ich kultury. Jestem usatysfakcjonowany wynikami – powiedział papież, podsumowując tymi słowy wyprawę „do serca Azji”. Figury poszły w ruch.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki