W jesiennej ramówce TVP pojawiły się nowe programy katolickie, w tym jeden specjalnie dla mężczyzn. Skąd pomysł na Zrujnowani odbudowani? To reakcja na krytykę patriarchatu i tradycyjnej męskości, szukanie oryginalnych pomysłów na kryzys?
– Nie jest to reakcja na kryzys męskości czy krytykę patriarchatu. Przeciwnie – chodzi o to, żeby przypomnieć widzom, jak wielką rolę w społeczeństwie odgrywa rodzina. Ona jest silna i zdrowa wtedy, kiedy mama i tata, mąż i żona, wzajemnie o siebie dbają. To jest jednak możliwe pod warunkiem, że każde z nich zatroszczy się najpierw o rozwój swojego własnego, osobistego powołania. Trzeba wciąż odkrywać siebie – i swoją drogę – na nowo. W tym kontekście pomyśleliśmy o sytuacji mężczyzn.
Jedni dziś mówią o kryzysie męskości, inni z kolei dostrzegają istnienie tzw. męskości toksycznej. Pojawiają się pytania, co to znaczy być sobą jako mężczyzna? Ewangelia nam tu podpowiada, że bycie mężczyzną wiąże się m.in. z przechodzeniem przez życiowe kryzysy, odbijaniem się od dna – po to, by silną, a przy tym wrażliwą męskością służyć drugiemu człowiekowi.
Wymyślając tytuł, odwołaliśmy się do postaci św. Franciszka z Asyżu, który usłyszawszy od Jezusa nakaz „Idź, odbuduj mój Kościół”, w pierwszej chwili zrozumiał, że ma zakasać rękawy i zacząć działać w sensie pracy fizycznej. I zaczął odbudowę świątyni, w której wydarzenie miało miejsce. Myślał jak facet – taka praca ma szybko wymierny efekt, można się nim pochwalić. Potem odkrył, że powołanie ma inny wymiar i oznacza głęboką przemianę serca, aby mógł wejść w relację z Bogiem i z innymi ludźmi. Chodziło o Kościół jako wspólnotę, nie w sensie budynku. Stąd tytuł programu: Zrujnowani odbudowani. Relacje z ludźmi też przecież czasem wymagają remontu.
Drugi projekt, też trochę w kluczu płci, to program Welon, fura i brawura z udziałem trzech przebojowych sióstr zakonnych. Tu mamy do czynienia ze stereotypem zakonnicy, która jest cicha, potulna, uległa, posłuszna, skromna. Nie ma swojego zdania, opiekuje się ludźmi w potrzebie, sprząta plebanie i kurie. Jaki przekaz ma płynąć z tej propozycji i do kogo?
– Powstanie programu wzięło się z marzenia, by widzowie odkryli, jak piękne życiorysy mają siostry zakonne. I jak piękne dusze kryją się często pod habitami. To kobiety mądre, silne i wrażliwe, a my dzielimy się zachwytem nad ich mądrością i różnorodnymi powołaniami. Wiele osób nie wie, co siostry robią, a dzięki programowi będą mogli zobaczyć z bliska ich pracę. Do programu zaprosiliśmy trzy niezwykłe kobiety, siostry: Annę Bałchan, Teresę Pawlak i Karinę Pawłowską.
Idąc za przykładem papieża Franciszka, to, co jest peryferyjne, przenosimy dzięki mediom do centrum. Siostry są rzadko w Kościele, a jeszcze bardziej w społeczeństwie, w centrum uwagi. Stanowią raczej tło wielkich spraw. Stawiamy je tym programem w centrum zainteresowania. One pełnią w Kościele naprawdę wielką rolę – i to od wieków! Format programu ma charakter rozrywki typu reality show, ale pogłębionej. Skoro widzowie mogą poznawać realia „królowych życia”, to dlaczego nie sióstr zakonnych? To są autentyczne królowe życia, żyją na sto procent! Są szczęśliwe na ziemi, z wielką, ewangeliczną perspektywą zbawienia.
Redakcją katolicką długo kierowali jezuici, potem salezjanin. Ojciec jest paulinem. To inna optyka, duchowość. Jak Ojciec widzi misję i rolę audycji i programów katolickich w mediach publicznych?
– Misja Redakcji Katolickiej TVP została bardzo jasno określona w dokumentach Episkopatu Polski. Jest to służba ludziom, którzy potrzebują Ewangelii, zwłaszcza chorym, samotnym, opuszczonym; przebywającym w instytucjach takich jak szpital, dom seniora, hospicjum, więzienie. A także tym, którzy pragną na co dzień doświadczyć wspólnoty modlitewnej i usłyszeć Dobrą Nowinę. Jest to możliwe dzięki Telewizji Polskiej, która jest nadawcą państwowym i narodowym (nie – komercyjnym). Nasze cele mieszczą się w misji TVP, a nawet są przez nią bardzo wspierane, za co składam ogromne wyrazy wdzięczności.
o. Michał Legan OSPPE
Paulin, kierownik Redakcji Audycji Katolickich Telewizji Polskiej