Wydawałoby się, że czasy, kiedy pod adresem Kościoła wysuwane były zarzuty, że miesza się do polityki, minęły. A jednak okazuje się, że to sformułowanie wciąż jest w użyciu i to nawet w sytuacjach, gdy jakiś duchowny w mediach społecznościowych wyrazi opinię lub wątpliwość dotyczącą wypowiedzi czy zachowania któregoś z polityków. Skoro tak błahe wydawałoby się wydarzenie może skłonić kogoś do przywoływania zarzutu mieszania się Kościoła do polityki, to jak interpretować wygłaszane publicznie głosy poszczególnych biskupów albo i całych kościelnych gremiów? Czy za „mieszanie się do polityki” można uznać ogłoszone w maju br. „Stanowisko Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski w kontekście nadchodzących wyborów”? Czy zabierając w ten konkretny sposób głos w przestrzeni publicznej, polscy biskupi stali się uczestnikami politycznych działań, które z wielką intensywnością mają miejsce w naszym kraju?
Arcybiskup zachęca
W przedostatnią niedzielę sierpnia, podczas dorocznej pielgrzymki kobiet i dziewcząt do sanktuarium Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich, metropolita katowicki abp Adrian Galbas powiedział m.in., że „bez wątpienia czasy wolności słowa i wypowiedzi, demokracja, którą z trudem, ale konsekwentnie od lat w Polsce budujemy, nie wymagają już tak bardzo, aby biskup zabierał głos w sprawach politycznych”. Po czym bardzo zachęcił katoliczki i katolików świeckich do aktywnego i odważnego udziału w życiu politycznym. „To jeden ze sposobów apostolstwa świeckich, który nie tylko możecie, ale powinniście podejmować, wprowadzając w różne aspekty życia publicznego standardy wypływające z Ewangelii i chrześcijańskie wartości”.
Jakby tego było mało, zachęcił uczestniczki i uczestników pielgrzymki do udziału w zbliżających się wyborach. Przypomniał, że – zgodnie z Katechizmem Kościoła katolickiego – to jeden z trzech sposobów (obok militarnej obrony ojczyzny i płacenia podatków) wyrażania patriotyzmu. „Kościół zachęca zarówno do biernego, jak i czynnego udziału w wyborach; do tego, by pozwolić się wybrać, jeśli mamy ku temu kwalifikacje, i by wybierać tych, którzy najlepiej będą reprezentować, czy to w parlamencie, czy w samorządzie lokalnym, chrześcijańskie poglądy i zasady życia” – mówił katowicki arcybiskup. Zacytował też fragment Katechizmu mówiący, że władze polityczne są zobowiązane do poszanowania podstawowych praw osoby ludzkiej, a także powinny w sposób ludzki służyć sprawiedliwości, szanując prawa każdego, zwłaszcza rodzin i osób potrzebujących. „To bardzo ważne nie tylko przedwyborcze wskazanie: zawsze potrzebna jest władza, która w ludzki sposób będzie umiała służyć ludziom” – skomentował przywołany cytat. Zrobił to już po ogłoszeniu terminu tegorocznych wyborów parlamentarnych, a więc w trakcie kampanii wyborczej.
Polityczne aluzje Jezusa
Czy wystąpienie abp. Galbasa było „mieszaniem się do polityki”? Czy przywołując cytaty z Katechizmu i opatrując je komentarzem, stał się uczestnikiem kampanii wyborczej? Czy wskazywał na którąś ze stron toczących się w naszym kraju ciężkich politycznych zmagań? W tle tych pytań związanych z bieżącymi wydarzeniami stoją kwestie elementarne, dotyczące relacji Kościoła, a nawet chrześcijaństwa ze światem polityki.
Nie ma wątpliwości, że Jezus nie był politykiem ani nie uprawiał polityki. Jego publiczna działalność była jednak wówczas przez wielu postrzegana i odbierana w kontekście politycznym. Byli wręcz tacy, którzy widzieli w Nim polityczne zagrożenie dla własnego bytu i dla bytu całego, żyjącego wówczas pod rzymską okupacją, narodu. Raz po raz można się natknąć na stwierdzenia badaczy, że proces Jezusa był procesem politycznym.
Co ciekawe, w nauczaniu Jezusa można znaleźć polityczne aluzje. Na przykład w przypowieści o minach (Łk 19, 11–27) można znaleźć nawiązania do sytuacji, w jakiej znalazł się Herod Archelaos, etnarcha Judei, Samarii i Idumei, żyjący na przełomie er. Nie zawahał się też, gdy niektórzy faryzeusze przyszli Go ostrzec przed Herodem, odpowiedzieć: „Idźcie i powiedzcie temu lisowi: Oto wyrzucam złe duchy i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia będę u kresu. Jednak dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze, bo rzecz niemożliwa, żeby prorok zginął poza Jerozolimą” (Łk 13, 32–33).
Modlitwa za parlamentarzystów
Jako podstawę podejścia wyznawców Jezusa Chrystusa do polityki raz po raz wskazuje się słowa św. Pawła Apostoła z Pierwszego Listu do Tymoteusza. Apostoł Narodów napisał: „Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością” (1 Tm 2, 1–2). Komentując to zalecenie w 2019 r., papież Franciszek stwierdził: „Przyzwyczailiśmy się do narzekania na naszych rządzących, a powinniśmy się za nich modlić, nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy”. Pytał też: „Któż z nas modlił się za rządzących? Któż z nas modlił się za parlamentarzystów? Aby zgodnie budowali i rozwijali przyszłość swej ojczyzny?”.
Choć na pierwszy rzut oka wskazówka św. Pawła skierowana do Tymoteusza wygląda na bezkrytyczną akceptację wszelkiej ziemskiej władzy, to jednak przy uważniejszym spojrzeniu okazuje się, że jest w niej swoiste „wtrącanie się do polityki”. Apostoł z Tarsu niedwuznacznie sugeruje, że rządzący powinni tak działać, aby chrześcijanie „mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością”.
Z dzisiejszej perspektywy interesujące jest podejście Kościoła, który niezmiennie naucza o królestwie Bożym, czci Jezusa Chrystusa jako Króla Wszechświata, a Jego Matkę jako Królową, do form władzy opartych nie na monarchii, lecz na demokracji.
Papież i ustrój demokratyczny
Na początku 2016 r. historyk i politolog Paweł Stachowiak napisał na łamach „Przewodnika Katolickiego”, że kiedy rodziła się współczesna demokracja europejska, „Kościół początkowo zachował do niej dystans”. Przede wszystkim dlatego, że zakładała ona wybieranie władz przez ogół obywateli. „Wydawało się to sprzeczne z Biblią, w której czytamy, że wszelka władza pochodzi od Boga. Antyreligijne ekscesy rewolucji francuskiej, szermującej hasłami «woli ludu», również nie ułatwiały Kościołowi zaakceptowania demokracji” – wyjaśnił.
Jednak ten dystans do demokracji stopniowo został zniwelowany. W 1963 r.
w encyklice Pacem in terris św. Jan XXIII stwierdził, że z faktu, iż władza wywodzi się od Boga, wcale nie wynika, że ludzie nie posiadają żadnego prawa do wybierania tych, którzy mają sprawować władzę w państwie, decydowania o formie rządów w państwie oraz do określania zasad i zakresu sprawowania władzy. „Widać więc, że przedstawiona tu przez nas nauka jest zgodna z zasadami każdego prawdziwie demokratycznego ustroju państwowego” – zaznaczył.
Opublikowane w 2004 r. „Kompendium Nauki Społecznej Kościoła” mówi jasno, że uczestnictwo w życiu wspólnotowym jest nie tylko jedną z wyższych aspiracji obywatela, wezwanego do pełnienia w sposób wolny i odpowiedzialny swojej obywatelskiej roli wraz z innymi i dla innych, ale jest także jednym z filarów wszystkich systemów demokratycznych. Jest też jedną z najpoważniejszych gwarancji ciągłości demokracji. „Demokratyczny rząd ustanawiany jest rzeczywiście na podstawie przyznania mu przez społeczeństwo uprawnień i zadań, które on pełni w imieniu tegoż społeczeństwa, ze względu na nie i na jego korzyść; oczywiste jest zatem, że każda demokracja powinna być systemem zapewniającym uczestnictwo obywateli”.
Rządy prawa bez wyjątku
Święty Jan Paweł II w encyklice Centesimus annus z roku 1991 napisał nie tylko, że Kościół docenia demokrację jako system, który zapewnia udział obywateli w decyzjach politycznych i rządzonym gwarantuje możliwość wyboru oraz kontrolowania własnych rządów. Od razu wskazał, że autentyczna demokracja możliwa jest tylko w państwie prawnym i w oparciu o poprawną koncepcję osoby ludzkiej.
21 sierpnia br. papież Franciszek spotkał się z prawnikami z państw członkowskich Rady Europy, którzy podpisali Apel Wiedeński. To dokument wzywający państwa członkowskie Rady do zaangażowania się na rzecz praworządności i niezależności wymiaru sprawiedliwości. Papież dziękował sygnatariuszom dokumentu za ważny wkład, jaki wnoszą „w promowanie demokracji oraz poszanowania ludzkiej wolności i godności”. Poparł zawartą w Apelu myśl, by rządy prawa nigdy nie były przedmiotem najmniejszego wyjątku, nawet w czasach kryzysu. Zwrócił jednak uwagę, że nie tylko kryzysy stanowią zagrożenie dla wolności i rządów prawa w demokracjach. „Coraz bardziej rozpowszechnia się bowiem błędna koncepcja natury ludzkiej i osoby ludzkiej, koncepcja, która osłabia samą jej ochronę i stopniowo umożliwia poważne nadużycia pod pozorem dobra” – zauważył.
Czy przytaczanie (np. przez duchownego, niekoniecznie w kazaniu lub homilii) w czasie kampanii wyborczej powyższych cytatów jest „mieszaniem się Kościoła w politykę”? Czy przywoływanie i przypominanie przez przedstawicieli Kościoła zasad moralnych i reguł sprawiedliwości, które w każdym ustroju powinny być realizowane, jest „wtrącaniem w politykę”? Dla chrześcijanina, katolika są to pytania retoryczne.