W tym roku w okresie od maja do 14 sierpnia, jak obliczyłam na podstawie danych opublikowanych przez Katolicką Agencję Informacyjną, na Jasną Górę dotarły 333 pielgrzymki, w tym 134 piesze i 181 rowerowych. Z kolei w dniach od 5 do 15 sierpnia, czyli w czasie „szczytu pielgrzymkowego”, w 42 pieszych pielgrzymkach przybyło 41 tys. pątników. Biuro Prasowe Jasnej Góry zbiera te dane co roku. Jaki jest trend?
– Trudno jest porównywać statystyki pielgrzymkowe na przestrzeni ostatnich lat, bo przedziela je trudny czas pandemii. Jednak w wielu wypadkach, jak pokazały statystyki przed odpustem Matki Bożej Szkaplerznej, udało się wrócić do liczb z 2019 r., a więc sprzed czasu pandemii. Ogólnie można powiedzieć, że ta liczba pielgrzymów, mimo zmieniającego się charakteru pielgrzymek, wzrasta z roku na rok.
Mimo że spada liczba pątników pieszych, to w wielu wypadkach wzrasta liczba osób przybywających w pielgrzymkach rowerowych. Obserwujemy w tym roku również wzrost liczby nowicjuszy, a więc osób, które po raz pierwszy decydują się pójść w pielgrzymce. Również warto zauważyć tysiące tych, którzy z różnych względów nie zdecydowali się na pokonanie całej trasy pielgrzymki i nie zostali uwzględnieni w statystykach. Ten nowy trend, np. w Lubelskiej Pieszej Pielgrzymce, nazwano „pielgrzymuj, ile możesz”.
W pielgrzymkach idzie więcej dzieci. Czy to oznacza chodzenie całymi rodzinami, czy wzrost udziału dzieci starszych, młodzieży?
– Jeżeli prześledzimy zdjęcia poszczególnych pieszych pielgrzymek, to widać tam dużą liczbę dzieci, młodzieży i rodzin. Zdarzało się, że w niektórych grupach dzieci stanowiły jedną trzecią. Cieszy udział całych rodzin, z wózkami, z dziećmi na rękach. Niektóre dzieci pielgrzymują już w łonie matek. Spotkałem dziecko, które pielgrzymi szlak przemierzało jedenasty raz, mając 11 lat. Jest to znak, że Kościół w Polsce jest żywy, młody i wbrew temu, co próbuje się nam wmówić – ma przyszłość. Nie zapominajmy również o młodzieży, która bardzo licznie uczestniczyła w pieszych pielgrzymkach, często dołączając do nich prosto z samolotu czy autokaru, wracając ze spotkania z papieżem Franciszkiem na Światowych Dniach Młodzieży w Lizbonie.
Nazywamy Boga Ojcem, choć nie jest mężczyzną. Złe doświadczenia z ojcem sprawiają, że relacja z Bogiem jest trudna – oparta na braku zaufania, lęku. To dotyczy też doświadczeń z matką, które wpływają na zdolność do kultu „Mamy”. Co Jasna Góra może dać ludziom skrzywdzonym przez matkę?
– Relacje wyniesione z domu rodzinnego mogą rzutować na naszą wiarę i kontakty z innymi. Pan Bóg jest naszym kochającym Ojcem, a Maryja – Matką. Ona nie dzieli swoich dzieci na lepsze i gorsze. Czeka na każdego i każdego przyjmuje. Myślę, że jeżeli szczerze staniemy przed Nią w prawdzie o samych sobie, to nie będzie nam łatwo znieść Jej wzroku, bez względu na to, z jakich rodzin pochodzimy. Dlatego każdego zapraszamy, by się zmierzył z samym sobą najpierw w sakramencie pokuty i pojednania, który bardzo pomaga w uzdrowieniu wszelkich relacji, a potem do spotkania z Maryją, kochającą Mamą, która nas wszystkich pragnie prowadzić do kochającego Boga.
Jasna Góra to miejsce dla Polaków dość symboliczne i katolicy zaangażowani w politykę lubią je zawłaszczać „dla dobra narodu”. Gdzie jest granica między służbą narodowi a służbą Bogu?
– Od samego początku Jasna Góra bardzo mocno wpisuje się w dzieje polskiego narodu. W czasach, kiedy panował komunizm, to właśnie Kościół był oazą wolności i miejscem, gdzie otwarcie można było mówić również o sprawach politycznych, dlatego pewnie do dzisiaj w niektórych pozostaje to przyzwyczajenie, by z ambony mówić o tych sprawach. Żyjąc w już wolnej ojczyźnie, powinniśmy starać się oddzielać sacrum od profanum.
Nie zapominajmy jednak, że to właśnie ambona jest miejscem, z którego należy przypominać o właściwym korzystaniu z daru wolności i życiu w zgodzie z prawem Boskim i ludzkim, z nauczaniem społecznym Kościoła, i nie musi to od razu oznaczać agitacji politycznej.