Logo Przewdonik Katolicki

Grek, co polskie książki wydawał

Szymon Bojdo
Fot. Wikipedia

Jan Konstanty Żupański nie udawał Greka – był nim. Jego rodzina pokochała Polskę i przyczyniła się do rozwoju naszej kultury.

Latem poznaniacy tłumnie wybierają się do części miasta nazwanej Strzeszynem Greckim, bo mogą się tam poczuć trochę jak na wybrzeżu Peloponezu – niedaleko znajduje się jedno z jezior umiejscowionych w granicach miasta, Jezioro Strzeszyńskie. Z kolei nazwy ulic na tym osiedlu pochodzą od starożytnych greckich pisarzy (obok jest też Strzeszyn Literacki, gdzie z kolei uhonorowani są pisarze współcześni).
Nazwa odnosząca się do Grecji nawiązuje do pięknej, wielokulturowej tradycji stolicy Wielkopolski, gdzie potomkowie starożytnej Hellady osiedlali się już od średniowiecza. Nie tylko zresztą tutaj, bo po upadku Cesarstwa Bizantyńskiego przyjeżdżali oni także do Zamościa, Lublina, Lwowa, Mohylewa Podolskiego i do Warszawy. Jak to grecka diaspora – zachowywali oni swoje tradycje i religie. Podstawowym zajęciem Greków osiadłych w stolicy Wielkopolski był oczywiście handel. Sprowadzali przede wszystkim greckie wina, safian (miękką, cienką, wyprawioną skórę koźlą i baranią, używaną do oprawiania książek, a także produkcji obuwia i obić mebli), turecki tytoń, fajki, suszone owoce, oliwę i szable z damasceńskiej stali. Różne z tego wynikały animozje, bo Polscy kupcy czuli się zagrożeni przy smykałce Greków do zarobku – tym bardziej że początkowo przybywali tu sami mężczyźni, którzy zarobione pieniądze wysyłali do swoich rodzin. Początkowo asymilacja była trudna – język Greków był niepodobny do języków choćby naszych sąsiadów, praktykowali oni prawosławie, a w obyciu byli twardzi i stanowczy.
I tu już pod koniec XVIII w. na arenę poznańskiej historii wkracza rodzina Zupanosów (Żupańskich), która ufundowała pierwszą kaplicę dla patriarchatu konstantynopolitańskiego w kamienicy Garczyńskich przy Starym Rynku. Kilkukrotnie przenoszona, podtrzymywała więź Greków z krajem, a ci, którzy odeszli do Pana w Poznaniu, chowani byli na własnym cmentarzu przy obecnej ulicy Towarowej.

Wydawnicze perełki
Ten wstęp o greckiej diasporze ma posłużyć wprowadzeniu ciekawej postaci poznańskiego świata kultury XIX wieku: Jana Konstantego Żupańskiego. Nazwisku brzmi polsko-szlachecko, choć już widzieliśmy wyżej, że to spolszczenie greckiej formy, natomiast drugie imię Jana wprost odnosi nas do greckiej tradycji. Zatem Żupański Greka nie udawał, wręcz przeciwnie – szczycił się ze swoich korzeni, ale też bardzo oddany był nowemu miejscu bytowania swojej rodziny.
W latach 1818–1826 uczęszczał do Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu, następnie podjął studia prawnicze na Uniwersytecie Berlińskim. Pracował jako aplikant przy Wyższym Sądzie Krajowym w Berlinie do 1835 r., udzielał się jednocześnie jako publicysta i tłumacz. Tam zastała go śmierć ukochanego ojca, musiał więc wrócić do Poznania, by przejąć jego majątek i rozhulane interesy. Zajmował się tłumaczeniem z języka niemieckiego dzieł ekonomicznych, następnie – wykorzystując odziedziczony po ojcu znaczny kapitał – w 1839 r. w domu przy Starym Rynku otworzył księgarnię nakładową. Chodziło o to, że taki sklep nie tylko sprzedawał książki, ale również samodzielnie je drukował. W tamtych czasach była to powszechna praktyka, nie było bowiem tak wielu zakładów trudniących się tylko wydawaniem książek. Było to zresztą utrudnione, bo zarówno w Cesarstwie Pruskim i Austriackim, jak i Cesarstwie Rosyjskim cenzura była tak silna, że bardziej opłacało się drukowanie woluminów w małych nakładach, właśnie przy księgarniach. Wkrótce Żupański rozwinął działalność wydawniczą. W 1842 r. uruchomił wypożyczalnię książek polskich i francuskich oraz dział antykwarycznych.
Choć nie posiadał własnej drukarni, więc drukował u innych, to zawsze dbał o jednolity profil tematyczny i o jak najlepszą szatę edytorską. Do dziś książki wydane przez księgarnię nakładową i wydawnictwo Żupańskiego są perełkami, przepięknie ilustrowanymi i właściwie bezbłędnie zredagowanymi zabytkami języka polskiego (i nie tylko, drukował też po francusku i niemiecku). Samodzielnie dbał o kolportaż swych wydawnictw, a pisarzom wypłacał wynagrodzenia bez umowy, cierpliwie czekając na rękopisy. Ten rodzaj zaufania nazwalibyśmy dziś naiwnością, ale Żupański nie musiał naprawdę sobie ani innym niczego udowadniać. To, co robił, było najwyższej jakości i gdy jeden autor „nawalił”, na jego miejsce miał kilku innych.

Zasłużony dla kultury
Publikował dzieła polskich literatów i uczonych, działających w kraju lub za granicą. Żupański, jak inni polscy księgarze, przemycał lub tajnie drukował emigracyjne broszury polityczne lub gazety, głównie ugrupowania demokratycznego. Nigdy nie został z tego powodu zatrzymany lub ukarany.
Środki na cenne wydawnictwa dla kultury polskiej zdobywał, drukując chodliwe dewocjonalia (święte obrazki i wtedy, i teraz bardzo dobrze się sprzedają, jak i wszelkiej maści gadżety), bardzo popularne wydania pieśni religijnych (Pieśni ludu polskiego, Nie opuszczaj nas) oraz broszurowe pozycje beletrystyczne dla masowego odbiorcy. Poza tym wydawał: dzieła naukowe, podręczniki szkolne, powieści, opowiadania, poezje, pamiętniki. Wydawał pięknie ilustrowane edycje poezji: Lenartowicza, Mickiewicza (ich reprinty, np. stron tytułowych, często przedrukowywane są w podręcznikach szkolnych), Pola i Malczewskiego. Od 1853 r. rozpoczął, w ścisłym porozumieniu z autorem, wydawanie wszystkich dzieł Joachima Lelewela – ogółem 40 tomów. To jednak niejedyne nazwiska, które znalazły się w gronie autorów Żupańskiego – dzięki jego pracy wiemy więcej o życiu i sprawach XVIII i XIX wieku. Drukował pisma Kraszewskiego, a także pamiętniki m.in. Kitowicza, Kołłątaja i Wybickiego. W ciągu niemal pół wieku pracy uczynił ze swojej firmy czołowe wydawnictwo wielkopolskie II połowy XIX wieku. Wydał ok. 600 tytułów w ok. 700 tomach.
Żupański wprowadzał też Polaków w krąg kultury światowej – wydał m.in. tłumaczenie Boskiej komedii Dantego.

---

Żupański wciąż inspiruje. Poznaniacy uhonorowali go ulicą na Wildzie, w miejscu gdzie swoje ulice mają bohaterowie historii Polski XIX wieku. Dlatego też od 2018 r. wildzianie organizują dla wszystkich poznaniaków Festiwal Żupańskiego – święto książek, ich twórców i czytelników. Włącza się w tę inicjatywę poznańskie środowisko księgarzy oraz poznańscy pisarze, opowiadając o nowych książkach. Można też posłuchać muzyki, a w tym roku poprzez licytację wesprzeć inicjatywę Zupa na Głównym, pomagającą osobom bezdomnym. Tak jak Żupański wildzianie pokazują, że kultura może mieć bardzo praktyczny i pragmatyczny wymiar.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki