Światowe Dni Młodzieży w 2027 r. odbędą się w stolicy Korei Południowej, Seulu. Pracowałaś tam cztery lata. Co wyróżnia kulturę koreańską?
– Wszystko jest tam inne, począwszy od wychowania, przez architekturę, potrawy, zwyczaje itd. Azjaci należą do innej rasy i z początku każdy wyglądał dla mnie identycznie jak reszta. Nie mogłam ich rozpoznać po rysach twarzy… Po kilku latach jest to proste. Zasada działa jednak w obie strony, my też jesteśmy dla nich identyczni.
Co cechuje architekturę?
– Seul ma ponad 10 mln mieszkańców i jest bardzo nowoczesną metropolią. Są tam znane z krajów Zachodu wielkie, szklane wieżowce, ale pośród nich widać pagody z bardzo charakterystycznymi dachami. To się pięknie ze sobą komponuje. Są też stare, historyczne dzielnice. Warto je obejrzeć.
W wielu metropoliach Ameryki Południowej są fawele, dzielnice nędzy. A w Seulu?
– Nie ma. Nie istnieje tak wielkie rozwarstwienie społeczne. Są dzielnice prestiżowe, bogate i są zdecydowanie skromniejsze, ale nie ma tam np. bezdomnych leżących na ulicach. Seul jest miastem bardzo bezpiecznym.
Jak wygląda komunikacja publiczna?
– Jest fantastyczna. Są autobusy, specjalne pociągi i metro, które dociera do każdego zakątka miasta. Kiedy tam mieszkałam, miało 10 linii. Jeździłam po całym mieście tylko metrem. Nie ma żadnego problemu z poruszaniem się, mimo tylu ludzi. Nie zmienia to faktu, że Koreańczycy kochają samochody! Każda rodzina ma co najmniej jeden samochód, z reguły duży. W godzinach szczytu, czyli od 15.00 do 19.00, cały Seul stoi w korkach. Jedna z największych ulic w centrum ma osiem pasów w jedną stronę.
Co i jak się tam jada?
– Różnice dobrze widać na przykładzie sztućców. Ludzie posługują się pałeczkami, które nie przypominają jednak tych, jakie znamy z azjatyckich restauracji w Europie. Byłam przekonana, że jako osoba wykształcona, obyta w świecie, nie będę miała z tym problemu. Byłam w błędzie. Bo pałeczki są metalowe! Wszystko, co chcesz podnieść do ust, od razu z nich spada (śmiech). Patrzyłam kiedyś w restauracji, jak radziła sobie około dwuletnia dziewczynka siedząca przy stoliku obok. Moja frustracja rosła wprost proporcjonalnie do tempa jej jedzenia… A potrawy miałyśmy podobne (śmiech).
Pisałam kiedyś o Kościele w Indonezji. Misjonarka klaretynka opowiadała mi o pobycie na wyspie Timor. Przez pięć lat nie jadła chleba, bo nie ma gdzie go kupić. Komunię wypieka się z mąki z importu. Słowa modlitwy Ojcze nasz odmawia się inaczej („Pożywienia naszego powszedniego daj nam dzisiaj”), bo bez tej zmiany byłoby nieczytelne.
– W menu króluje ryż, ale nie stanowi osobnej potrawy, jest dodatkiem. Do każdego posiłku, nawet do śniadania, dodaje się miseczkę ryżu. Nie można sobie wyobrazić bez niego życia. Kuchnia koreańska jest jednak bardzo bogata. Różni się od tajskiej czy japońskiej, choć do połowy XIX w. Półwysep Koreański był pod okupacją Japonii, a obie kultury mają wiele wspólnego.
Tu mała dygresja. Urzekła mnie koreańska uczciwość wywodząca się z kodeksu honorowego japońskich Samurajów. Większe umowy handlowe zawiera się pisemnie, ale mnóstwo – tylko ustnie! Słowo wystarczy, aby umowa była ważna. To kwestia honoru.
Wracając do jedzenia, w Seulu bardzo trudno o chleb, jest drogocennym trofeum na wagę złota! Pamiętam, że na pierwsze śniadanie w Korei podano mi ryż, różne rodzaje glonów, algi morskie i surową rybę. Byłam wtedy chora, miałam gorączkę i łzy stanęły mi w oczach. Byłam w stanie zjeść tylko ryż… Ale potem się przyzwyczaiłam.
Ponad połowa mieszkańców państwa jest bezwyznaniowa, chrześcijan jest około 30 proc. (więcej niż buddystów), z czego 10 proc. to katolicy. Jak sobie radzą?
– Katolicy nie są w żaden sposób szykanowani, ale praktykowanie wiary jest trudne z powodu małej liczby kościołów i księży. Świątynie są małe, zwykle ukryte w budynkach. Msze po polsku odbywały się raz w miesiącu. Trzeba było na nie jechać ponad godzinę przez cały Seul. W kościele siada się na matach na ziemi. Poza tym Msza jest już taka jak u nas.
---
Agnieszka Dąbrowska-Riddersholm
Reżyser na planach filmowych i serialowych; żona,
mama dwójki dzieci; z zamiłowania podróżniczka;
cztery lata pracowała w Seulu