Jeszcze nie zapomnieliśmy ubiegłorocznej wystawy sztuki włoskiego renesansu na Zamku Królewskim w Warszawie, kiedy to obok płótna Historia Virginii Botticellego prezentowane były obrazy m.in. Belliniego, Lotta, Moroniego czy Veronese, a oto nowa odsłona włoskiego renesansu, tak jakby kuratorzy chcieli powiedzieć: no dobrze, ale zacznijmy od początku.
O antycznych korzeniach renesansu wie każdy uczeń, brzmi to podręcznikowo i nieciekawie. Dlaczego miałoby być interesująco, skoro dzieła antyczne znamy przeważnie z reprodukcji? Można mówić o tym, że wszyscy z antyku czerpiemy, że to nasza wspólna europejska tradycja, że antyk to nasza matka i ojciec. Tyle że z naszej północnej perspektywy niewiele z tego wynika. Pomysł, żeby stworzyć wystawę pokazującą źródło, z którego czerpał dojrzały renesans, jest doskonały. Nic tak nie odświeży oczywistości jak żywy przykład. Tym bardziej, że nie każdy może pojechać na południe i nie każdy ma możliwość zwiedzania muzeów.
Eksponaty (a jest ich 160 sztuk) przyjechały do Warszawy z kolekcji nie byle jakich, bo z Luwru, British Museum, rzymskiej Galerii Borghese, słynnej Galerii Uffizi we Florencji, a nawet z Narodowej Galerii Sztuki w Waszyngtonie oraz wielu innych galerii, muzeów i bibliotek na świecie. Pod niebem deszczowego polskiego lata i chłodnego początku jesieni można się na chwilę przenieść w przestrzeni i czasie do słonecznej Italii. Wystawa nosi tytuł „Przebudzeni. Ruiny antyku i narodziny włoskiego renesansu”, a kurator Mikołaj Baliszewski mówi: „Przebudzeni to ci wszyscy, którzy zaczynają tworzyć sztukę. Odchodzą od długiego snu średniowiecza”.
Architektura
U progu XV w. we Włoszech nastąpiło w środowisku artystycznym ożywienie, ferment, poruszenie. Wszystko to zmierzało do rewolucji. Czy uda się odpowiedzieć na pytanie, skąd wzięło się wśród artystów zainteresowanie antykiem? Żyli przecież w otoczeniu pozostałości, ruin i posągów, to było ich środowisko naturalne. Czy przypadkiem włoski gotyk nie stawiał się w opozycji do tego, co dawne i pogańskie? Za czasów Giotta, czyli na początku XIV w., największym komplementem dla artysty było przyrównanie jego dzieła do tych z czasów starożytnych. Nikt nie zapomniał przecież czasów wielkości i potęgi Rzymu (co z tego, że pogańskiej?). Odnowa, jakiej oczekiwano, miała się do tamtych czasów odwoływać.
Oto Cyriak z Ankony, który na początku XV w. wędruje przez Włochy w poszukiwaniu starożytnych pozostałości. Spisuje inskrypcje, opisuje ruiny i pomniki. Wypływa na morza, zwiedza Grecję i jej wyspy, podąża na daleki Wschód. Na pytanie, dlaczego się tak trudzi – nie był przecież żadnym handlarzem, był uczonym, który tropił dawne artefakty – miał odpowiedzieć: „By wskrzesić zmarłych”. Był jednym z pierwszych, którzy prowadzili poszukiwanie archeologiczne. Vasari, słynny biograf renesansowych artystów, opisywał, jak młodzi Donatello i Brunelleschi, obaj z Florencji, „odkopali ukryte w ziemi kawałki kapiteli, kolumn, gzymsów (…) kopali jeszcze głębiej, ażeby znaleźć fundamenty”. Był rok 1403. Filippo Brunelleschi z Florencji zabrał się do tego z matematyczną systematyką. Odkopywał nie dla zabawy, ale w konkretnym celu. Mierzył podstawy kolumn, szkicował, obliczał. Dzięki temu nie opierał się tylko na wyobraźni – ona była mu tylko pomocą – on wiedział, jak wyglądał Rzym. Był architektem, który jedną nogą stał w średniowieczu, drugą już sięgał dalej. Robił krok do przodu. Jego Palazzo Busini we Florencji miał fasadę średniowieczną, lecz loggia otaczająca dziedziniec posiada kolumny wzięte wprost z antyku. Chciał ogłosić nowy sposób budowania, w którym dawne formy mogły być użyte do stworzenia czegoś zupełnie nowego. To on jest odpowiedzialny za to, że cała południowa Europa (i chyba nie tylko) metaforycznie opiera się o kolumny i frontony.
Po antycznych wykopaliskach kręcą się inni artyści, wszyscy z notatnikami w rękach. Leon Battista Alberti w traktacie o budowaniu zawarł bogatą wiedzę na temat antyku, a w dziele De pictura, które dziś jest uznawany za pierwszy renesansowy traktat, opisał naukowe zasady perspektywy. Uważał malarstwo za najważniejszą ze sztuk, choć sam był architektem, który w jednym z zaprojektowanych przez siebie pałaców zastosował spiętrzenie porządków zaobserwowanych w Koloseum. Nie, nie można powiedzieć o nich, że kopiowali antyk. Gdzieś przeczytałam, że dla nich antyk był czymś w rodzaju alfabetu, z którego korzystali, układając nowe słowa i zdania. Każdy z nich odrębne, choć zasadzone w tym samym korzeniu.
Perspektywa
Sztuka może być odbiciem rzeczywistości – oto, co udowodnili artyści włoscy początku XV w. Na tym polegało przebudzenie. Starożytni stosowali skróty perspektywiczne, ale nie potrafili wyłożyć matematycznych reguł, jakie nimi rządziły. Iluzja głębi stosowana przez malarzy hellenistycznych nie miała oparcia w zasadach perspektywy. To dziecko Brunelleschiego i jego badań nad architekturą antyczną. Fresk Masaccia Trójca Święta z Matką Boską, znajdujący się w jednym z florenckich kościołów, to jedne z pierwszych zastosowań perspektywy geometrycznej w malarstwie. Mógł wywołać szok. Postaci wpisane w architektoniczną ramę sprawiają wrażenie realności, wydaje się, że można ich dotknąć, istnieją obok. Andrea Mantegna, malarz z Padwy, podczas służby na dworze Gonzagów w Mantui buduje dom z dziedzińcem i zapełnia go antycznymi przedmiotami, zwożonymi z całej Italii. Wśród nich umieszcza swoje prace. To swoiste muzeum zwiedzają chętnie możni goście Gonzagów. Może jest trochę jak w salach Zamku Królewskiego, gdzie antyczne rzeźby mieszają się z dziełami Donato Bramantego, Antonio Lombardo, Andrei del Verrocchio, Antonio Averlina, Sandro Botticellego, samego Mantegny czy Pietra Perugina (obchodzimy w tym roku pięćsetną rocznicę jego śmierci, co warszawska wystawa wyraźnie zaznacza). Perugino, uczeń Piera della Franceski i nauczyciel Rafaela, był naocznym świadkiem przemian, owej odnowy. Był jednym z „przebudzonych” i tym, który przebudzenie wprowadzał w życie. To on, kolega z młodości Leonarda da Vinci, związał pejzaż z przedstawianą postacią, nie traktując go jedynie jako tła. Melancholia, delikatność, miękkie, rozproszone złotawe światło – to cechy charakterystyczne jego malarstwa.
Nie znajdziemy na wystawie arcydzieł, ale kilka znanych dzieł mistrzów renesansu możemy obejrzeć, w tym Męczeństwo św. Sebastiana wspomnianego Perugina z Galerii Borghese, wspaniały Sąd Parysa Botticellego, który przyjechał z Wenecji, czy Ofiarę Izaaka pędzla Mantegny z Kunsthistorisches Museum w Wiedniu. Wiele dzieł sztuki antycznej pochodzi z muzeum archeologicznego w Neapolu, w tym Torso Sassi – fragment rzeźby w typie Apollo Sauroktonos z drugiej połowy I wieku n.e., który stał się wizytówką wystawy. Antyczno-renesansowa opowieść w klimatycznie zaaranżowanych wnętrzach przeprowadza nas jakby we śnie przez minione wieki. Uspokaja i wycisza.
---
Przebudzeni. Ruiny antyku
i narodziny włoskiego renesansu
Zamek Królewski w Warszawie
Wystawa czynna do 15 października 2023