Samodzielne wystawy Botticellego zdarzają się niezwykle rzadko - żadne muzeum nie wypożycza chętnie jego dzieł, ryzykowna jest dla obrazu już chwilowa zmiana temperatury powietrza. Dlatego wystawa we florenckim Pałacu Strozzich należy do tegorocznych wydarzeń muzealnych.
W Pałacu Strozzich, który już sam w sobie jest perłą włoskiej architektury renesansowej, zgromadzono aż 25 obrazów Botticellego, w tym te najbardziej znane: "Narodziny Wenus" i "Primaverę". Jednak pomysł na wystawę miał szerszy kontekst: kuratorzy chcieli pokazać Botticellego na tle florenckiego malarstwa quattrocento, stąd obecni są też działający w tym mieście i w tym czasie Piero di Cosimo, Filippino Lippi, a nawet Leonardo da Vinci. Szczególne miejsce wśród nich zajmuje Lippi - jedyny uczeń mistrza - zgromadzono aż szesnaście jego dzieł. Wysłannik księcia Mediolanu Lodovica il Moro około roku 1485 tak pisał swojemu panu o najlepszych malarzach Florencji: "Sandro di Botticelli, wybitny malarz obrazów tablicowych i fresków, wyróżnia się męskością, ostrością widzenia i wyrobionym zmysłem proporcji. Filippino di Fra Filippo jest najlepszym uczniem rzeczonego artysty i synem najwybitniejszego mistrza w swoim czasie".
Pracuje, kiedy chce
Rzeczywiście, Fra Filippo uznawany był za geniusza, gdy piętnastoletni Botticelli przyszedł do niego uczyć się malarstwa. Fra Filippo był mnichem karmelitą, a kiedy Botticelli rozpoczął u niego naukę, ten zajmował się akurat wykonaniem fresków w katedrze Prato. Fra Filippo był bardzo szanowany i wiele mu wybaczano, bo, delikatnie mówiąc, jak na mnicha, to żył zbyt ekscentrycznie. Nie był nawet dość uczciwy, a na dodatek miał dwoje dzieci, które urodziła mu zakonnica Lukrecja. Właśnie jego syna, Filippina Lippi spotyka Botticelli w 1872 roku, będąc już samodzielnym malarzem. Od tej chwili Filippino jest wpatrzony w swojego ojca i w Botticellego. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w tym czasie Botticelli maluje szereg obrazów "Madonny z Dzieciątkiem" w stylu Fra Filippa Lippiego, to naprawdę trudno jest odróżnić dzieła jednego malarza od drugiego. Właśnie na początku lat 70. Botticelli uzyskuje pierwsze zamówienia od bogatej rodziny Medyceuszy i od tej chwili jest bardzo zajęty portretowaniem ich oraz osób z ich kręgu. Nawet we wspaniałym "Pokłonie Trzech Króli" znajdziemy paru członków familii Medyceuszy, choć dzieło było malowane na zlecenie nowobogackiego kupca dell Lamy. Prawdopodobnie ów chciał się w taki właśnie sposób przypodobać starej, majętnej i wpływowej rodzinie.
Szybko rozszerzająca się sława Botticellego nie ogranicza się tylko do samej Florencji. Najbardziej znaczącym zleceniem było zaproszenie malarza do Rzymu przez papieża Sykstusa IV, który był fundatorem Kaplicy Sykstyńskiej. Botticelli namalował w niej trzy sceny z Mojżeszem, z czego najciekawszy jest "Bunt przeciw prawu Mojżesza". Dzięki tym freskom malarz zyskał rozgłos i wysoką rangę wśród artystów. W zeznaniu podatkowym napisanym przez jego ojca czytamy: "Mój syn jest malarzem i pracuje w domu, kiedy chce".
Neoplatońskie klimaty
Wtedy dopiero nadszedł czas na dzieła uznawane dziś za najsłynniejsze obrazy włoskiej sztuki renesansowej. Po powrocie z Rzymu w 1482 roku, w ciągu dziesięciu lat Botticelli stworzył wiele obrazów o treści mitologicznej i to one właśnie ugruntowały jego dzisiejszą sławę. Starożytna mitologia była świetnie znana wykształconym ludziom doby renesansu i dlatego wykorzystywano ją jako alegoryczny język przekazujący treści, które dziś nie zawsze są oczywiste. "Primavera" jest niewątpliwie najbardziej zagadkowym dziełem, którego wielowarstwowe znaczenie do dziś nie zostało do końca wyjaśnione. Jeden z kluczy do tego wręcz surrealistycznego w nastroju obrazu znajduje się w "Przemianach" Owidiusza, gdzie czytamy: "Niegdyś byłam Chloris, teraz nazywana jestem Florą". Ale to tylko jedna, najbardziej czytelna, warstwa: przedstawienie i powitanie wiosny. Niektórzy dopatrują się tu także zakodowanej miłości Giuliana Medici do Simonetty Vespucci, a nawet alegorii rządów Wawrzyńca Wspaniałego. "Primavera" jednak wisiała w jednym pomieszczeniu z innym jeszcze dziełem Botticellego pt. "Kamilla i centaur". Przyglądając się obrazom jako ze sobą powiązanym, można dojść do wniosku, że mamy tu do czynienia z obrazowym przedstawieniem miłości w rozumieniu filozofa Marsilia Ficino. Ficino działał w tym czasie na dworze Medyceuszy i zajmował się, najogólniej mówiąc, pogodzeniem filozofii klasycznej z religią chrześcijańską. Na zamówienie Wawrzyńca Wspaniałego przetłumaczył dzieła Plotyna i Hermesa Trismegistosa, doszukując się w nich paralel z doktryną chrześcijańską. Ficino opisał idealną drogę człowieka jako: dążenie od namiętności zmysłowej do uduchowionej żądzy oświecenia i mądrości w Bogu. Wkrótce powstał obraz "Narodziny Wenus", który zawisł w tej samej willi, co oba poprzednie. To sugeruje kontynuację i związek z filozofią neoplatońską. Według niej, Wenus to nie tylko pogańska bogini miłości, ale inspiratorka miłości niebiańskiej, a jej nagość streszcza w sobie harmonię świata i odzwierciedla boski porządek Kosmosu.
Religijne przebudzenie
O mały włos Botticelli nie spalił tych "mitologicznych" arcydzieł, choć ponoć parę z nich spłonęło w ogniu rozpalonym przez dominikanina Girolamo Savonarolę na głównym placu Florencji. Savonarola w swych kazaniach ostro potępiał niemoralność, lichwę i tyranię najbogatszych Medyceuszy i Kościoła. Jego nawoływania do pokuty i powrotu do średniowiecznej religijności, do czystości moralnej i odrzucenia pogańskiej sztuki uzyskały posłuch wśród wielu florenckich artystów, także u Botticellego. Savonarola ze swymi zwolennikami doprowadzili nawet do tego, że Medyceusze musieli wynieść się z miasta na osiemnaście lat! Vasari wspomina, że Botticelli tak bardzo wziął sobie do serca słowa mnicha, że na jakiś czas zerwał z malarstwem w ogóle i popadł w wielką biedę. Przebudzenie religijne malarza jednak zaowocowało przepięknymi obrazami, do których należy "Zwiastowanie". W 1498 roku Savonarola zostaje spalony na stosie, co wielu jego zwolenników wprawiło w prawdziwą rozpacz. Tragizm tych czasów i zbliżający się koniec wieku dodatkowo powodują niepokój u wrażliwego Botticellego. Obrazy, które stworzył pod koniec XV stulecia, opierają się na głębokich uczuciach religijnych. Nie było dla niego najważniejsze zachowanie właściwych proporcji czy miłego, sielankowego nastroju. Ruchy i gesty są przejaskrawione, kolory ostre, światłocienie kontrastowe. Powstają dwie wersje "Piety", przejmująca "Opuszczona" i "Mistyczne narodziny", obraz, poprzez który Botticelli przepowiadał za Savonarolą koniec świata, który miał nastąpić w 1503 roku. Zmarł w 1510 roku, od paru lat już nic nie malując.
Botticelli nie studiował anatomii i perspektywy, nie to było dla niego najważniejsze. Jego siła tkwiła w zastosowaniu linii jako najważniejszego środka wyrazu. Dlatego jego obrazy emanują spokojem, lekkością, łagodnością i pięknem. Dziś powiedzielibyśmy, że są bardzo kobiece w swojej ulotności. Jednak jemu współcześni odczytywali je jako "męskie". Jedno jest pewne: dążył do piękna i je osiągnął.