Zwykły, wydawałoby się, obraz przedstawiający adorację Dzieciątka Jezus słynnego malarza włoskiego renesansu Sandra Botticellego kryje tajemniczą historię. Co ma z nim wspólnego przekonanie malarza, że dokładnie pięćset lat temu powinno było nadejść Królestwo Boże?
Botticelli, którego prawdziwe nazwisko brzmi Alessandro di Mariano Filipepi, urodził się w 1445 roku we Florencji. Zasłynął obrazem "Narodziny Wenus". Malował dla najbogatszych rodzin florenckich Vespuccich i Medyceuszy. Obok tematów zaczerpniętych z mitologii greckiej stworzył przepiękne Madonny i parę fresków w Kaplicy Sykstyńskiej. Botticelli całe życie mieszkał we Florencji, wyjeżdżając z niej tylko na krótko. Nigdy się nie ożenił i mieszkał z braćmi. Zmarł w 1510 roku.
Pod wpływem Savonaroli
Obraz "Mistyczne Narodziny" jest pierwszym i jedynym płótnem Botticellego, na którym widnieje data i jego własny podpis. Namalował go w 1500 roku i na pewno nie jest to bez znaczenia. Jego ukochana idealna Florencja pod koniec XV wieku nie była miastem spokojnym. W 1490 roku, na skutek wystąpień dominikanina Girolama Savonaroli, doszło do niepokojów. Savonarola głosił kazania przeciwko niemoralności i lichwie, przeciwko bogactwu Kościoła i tyranii Medyceuszy, nawoływał do pokuty i zapowiadał apokaliptyczne kary. Wszystko to bardzo słuszne, niestety jednak Savonarola chciał połączyć chrześcijaństwo z polityką, co musiało się źle skończyć. W 1494 roku doprowadził do wygnania Medyceuszy z miasta i przejął władzę. Wśród florenckich artystów miał wielu gorących zwolenników. Do tego stopnia, że na jego nakaz palili publicznie swoje dzieła. Vasari wspomina, że Botticelli "tak dalece przystał do stronników brata Savonaroli, że rzucił malarstwo i nie zarabiając, popadł w wielką biedę". Artysta odżegnał się od swoich "pogańskich" dzieł i parę z nich rzucił w ogień. Możnowładcy włoscy wymogli na papieżu Aleksandrze VI ekskomunikę mnicha, którego w końcu spalono na stosie jako "heretyka, schizmatyka i lekceważącego Stolicę Świętą". Wydarzenia te bardzo wstrząsnęły Botticellim. O wielkim duchowym wpływie Savonaroli na Botticellego świadczą obrazy, a wśród nich najważniejszy z tego okresu: "Mistyczne Narodziny".
Apokaliptyczne wizje
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że "Mistyczne Narodziny" to zwykłe przedstawienie Maryi i pasterzy. Środek obrazu zajmuje skalna grota w jej tylnej ścianie otwór ukazujący łąkę oświetloną porannym światłem. Wejście do jaskini ukształtowane jest w formę łuku, a Maryja i Józef stoją przed grotą pod pokrytym strzechą dachem. Po obu ich stronach klęczą pasterze z wieńcami na głowach, a aniołowie pokazują, co się wydarzyło. Spojrzenie przyciąga jednak nie Dzieciątko Jezus, ale Maryja. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że Maryja jest największą postacią na płótnie, ale dlatego, że jest umiejscowiona dokładnie na środku wizerunku, w którego centrum znajduje się Jej oko. Kiedy spojrzymy na dolną część obrazu, zobaczymy, że malarz odchodzi tu od konwencjonalnego przedstawienia Adoracji. Widzimy trzy pary aniołów, i ludzi obejmujących się oraz kilku diabłów leżących na ziemi. Tej scenie odpowiada fragment z Ewangelii według św. Łukasza: "A na ziemi pokój ludziom dobrej woli".
Kluczem do zrozumienia obrazu jest grecka inskrypcja umieszczona nad górną jego krawędzią: "Ten obraz, ja, Alessandro, namalowałem pod koniec 1500 roku, w czasie zamieszek we Włoszech, w czasie wypełnienia się jedenastego Jana, w drugim "Biada" Apokalipsy, kiedy diabeł został spuszczony z uwięzi na trzy i pół roku. Następnie on zostanie związany według dwunastego Jana i zobaczymy go zdeptanego, jak na tym obrazie". Teraz jest jasne, że obraz Botticellego przekazuje ideę nadejścia czasu pokoju po "Biada" opisanym przez św. Jana w jego Objawieniu. Botticelli twierdził, że żył w czasie drugiego "Biada" z 11 rozdziału Apokalipsy, kiedy św. Jan mówi o Dziedzińcu Świątyni podeptanym przez pogan w czasie 42 miesięcy (czyli trzy i pół roku). Potem zrealizuje się proroctwo spisane przez św. Jana w 12 rozdziale: kobieta uciekająca przed diabłem urodzi dziecko. Egzegeci długo identyfikowali kobietę z Maryją, lecz równocześnie istniała inna interpretacja - niewiasta miała być symbolem Kościoła. To właśnie wyjaśnia centralną pozycję Maryi na płótnie Botticellego. Wraz z narodzinami Odkupiciela Kościół zostanie odnowiony. Nastanie nowy dzień, który zwiastuje ranne słońce przebłyskujące w tle obrazu. Diabeł zostanie wypędzony na zawsze i zapanuje wieczny pokój. Podobnie jak Savonarola, Botticelli twierdził, że nie stanie się to kiedyś w przyszłości, ale wkrótce. Według Botticellego, konkretnie w 1503 roku...