Kiedy odwiedzałem chorych w Domu Pomocy Społecznej przed kilkoma laty, jednym z mieszkańców była licząca już ponad 40 lat pani z zespołem Downa. Chyba nikt z taką łatwością nie wprowadzał pogodnej atmosfery i nie rozładowywał napięć jak ona. W najmniej spodziewanym momencie pojawiała się z charakterystycznym uśmiechem, tuliła i wyrażała miłość. Choć potrafiła też stanowczo wyrazić swoje niezadowolenie.
O osobach z zespołem Downa pisaliśmy na łamach „Przewodnika” wielokrotnie, w różnych aspektach. W tym numerze relacjonujemy rekolekcje, które odbyły się w domu rekolekcyjnym archidiecezji łódzkiej w Porszewicach. To bardzo ważny czas dla rodzin wychowujących dzieci z zespołem Downa. Nie tylko ze względu na wspólną modlitwę i nauki dostosowane do ich specyficznych potrzeb, ale także ze względu na możliwość pogłębienia wiedzy z zakresu pedagogiki, psychologii czy seksuologii. Każdy z tych wymiarów jest przecież ważny w życiu człowieka, niezależnie od tego, jak szczególnej wymaga opieki.
Zaskakująca jest w tym tekście wypowiedź jednego z animatorów tych rekolekcji. – Usłyszałem też wyraźnie o tym, jak dzieci z zespołem Downa nie są przyjmowane do dobrych (?) szkół (katolickich i nie tylko), bo będą zaniżać średnią – mówi dla „Przewodnika” Piotr Michnowski. – To, co robią te rodziny, aby poszerzyć przestrzeń akceptacji dla ich dzieci, to nie jest coś, co robią tylko dla swoich rodzin czy dla chorych dzieci. To przecież jest rzecz, którą ci wytrwali ludzie podejmują, byśmy my – rodzice zdrowych dzieci – coś zrozumieli, byśmy zaczęli uważniej patrzeć na ludzi i ich potrzeby, byśmy faktycznie tworzyli przestrzeń, gdzie choroba nie jest przekreśleniem możliwości rozwoju, bycia we wspólnocie, bycia przyjmowanym jako dar.
Wydaje się, że ten głos powinien mocno wybrzmieć. Zwłaszcza gdy w naszym kraju przechodzą organizowane przez środowiska katolickie marsze dla życia, jak chociażby w tę niedzielę, 18 czerwca, w Poznaniu. W naszym byciu za życiem i w naszym manifestowaniu postawy pro-life musimy pamiętać o potrzebach całego człowieka na każdym etapie jego życia. Nie tylko w okresie prenatalnym, ale także wtedy, gdy dziecko się urodzi. Kościół ma szczególny mandat, by upominać się o tworzenie godnych warunków do rozwoju każdego człowieka, do poszerzania akceptacji dla niego, jego potrzeb, jego najbliższych. Także na poziomie ustawodawstwa. Ale też i na poziomie własnej organizacji życia kościelnego. Kościół prowadzi wiele instytucji pomocowych. Wciąż jednak pozostają obszary do zagospodarowania. Wciąż przede wszystkim potrzeba formacji, uwrażliwiania na potrzebujących, tworzenia kultury akceptacji i miłosierdzia.
Nikt z nas nie może się zwolnić z obowiązku troski o życie, ponieważ każdy z nas życie otrzymał w darze od Tego, który jest Dawcą Życia. Więcej, na mocy chrztu zostaliśmy włączeni w życie Boga, choć w pełni ta komunia objawi się dopiero w tym stanie, który nazywamy niebem. Można więc powiedzieć, że każdy przejaw szacunku wobec życia będzie doświadczeniem nieba. Czy będzie to dziecko w łonie matki, czy dziecko z zespołem Downa, czy uchodźca z kraju ogarniętego biedą, wojną czy sytuacją społeczno-polityczną.