Fotografia być może pochodzi z roku 1880. Jej autorem jest bardzo ciekawy człowiek, Awit Szubert, polski fotograf, który kształcił się w tym kierunku w Wiedniu i był pierwszym fotografem Tatr – ale nie on jest w tej chwili bohaterem. Na zdjęciu pięć młodych kobiet – to uczennice Wyższych Kursów dla Kobiet doktora Adriana Baranieckiego z Krakowa. Doktor Baraniecki, lekarz i społecznik, założył coś w rodzaju szkoły wyższej dla kobiet, ponieważ w tym czasie uniwersytety kobiet do nauki nie dopuszczały. Wśród różnych kursów, jakie proponował, były także kursy artystyczne prowadzone między innymi przez Jana Matejkę, Włodzimierza Tetmajera czy Stanisława Wyspiańskiego. Na fotografii pozują studentki malarstwa i rzeźby: ze szkicownikiem w ręku siedzi młodziutka Olga Boznańska, w fartuchu na tle płaskorzeźby stoi Tola Certowicz, przy popiersiu na kolumnie, w czarnej sukni z dłutem w dłoni Antonina Rożniatowska. Boznańską wszyscy znają, ale mogę się założyć, że o Certowicz i Rożniatowskiej nigdy nie słyszeliśmy. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie chce to zmienić. Odkopaliśmy z zapomnienia polskie malarki, nadszedł czas na rzeźbiarki, a te w XIX wieku miały znacznie gorzej. Rzeźbiarstwo było dziedziną męską, nie tylko z powodu wymaganej siły fizycznej i wiecznego brudu w pracowni, ale także z powodu cielesności, która, według ówczesnych poglądów, miała zagrozić moralności panienek z dobrych domów. Kuratorka wystawy „Bez gorsetu” dr Ewa Ziembińska dopowiada: „To wiązało się także z pewnymi cechami rzeźby, jej haptycznością – dotykiem. Kształtowanie nagiego ciała traktowano wówczas jako zagrożenie dla moralności i uznawano za profesję nieodpowiednią dla kobiet. Tylko nieliczne kobiety, obdarzone bardzo silną osobowością mogły pozwolić sobie na podjęcie studiów w tej dziedzinie sztuki. Przełamywały one obyczajowe i społeczne ograniczenia swojej epoki – swoisty gorset i stąd właśnie tytuł wystawy”. W XIX wieku rzeźbiarki były najbardziej wyemancypowaną grupą zawodową.
Pretekstem do odkrycia ich talentu i trudnej artystycznej drogi jest pierwsza w Polsce wystawa wybitnej francuskiej rzeźbiarki tego okresu, Camille Claudel, której życie spopularyzowały filmy z kreacjami Isabelle Adjani (Camille Claudel, 1988) oraz Juliette Binoche (Camille Claudel, 1915, 2013).
Tola
Na fotografii jest więc Tola Certowicz, ma osiemnaście lat, za dwa lata skoczy na głęboką wodę: wyjedzie do Paryża i zapisze się do Académie Julian, prywatnej szkoły artystycznej. Paryż był centrum sztuki, a marzeniem młodych artystów było dostać się do prestiżowej Ecole des Beaux-Arts. Académie Julian ze świetną kadrą przygotowywała do egzaminów, ale co więcej, przyjmowała także kobiety, przed którymi pracownie wszystkich wyższych szkół sztuk pięknych w Europie były zamknięte. Oczywiście istniały inne prywatne szkoły artystyczne dla kobiet, ale ta była zdecydowanie najlepsza, jej poziom był bardzo wysoki. Certowiczówna miała szczęście, jej rodzinę było stać na naukę w Paryżu, bo w Académie Julian kobiety musiały płacić za studia dwa razy więcej niż mężczyźni. Poza tym jednak nauka w pracowniach żeńskich nie odbiegała od tej w męskich, a konkursy na najlepsze prace, organizowane przez szkołę, nie dość, że nie miały podziału na płeć, to jeszcze aż do ogłoszenia wyników przebiegały anonimowo, aby nagroda zupełnie nie miała względu na płeć. Jedną z nauczycielek Certowiczówny była Hélène Bertaux, francuska rzeźbiarka, która walczyła o to, by kobiety mogły studiować na uczelniach artystycznych. To ona jest autorką jednego z pierwszych aktów męskich wyrzeźbionych przez kobietę w nowożytnej historii sztuki. I – co ciekawe – rzeźba ta, przedstawiająca młodego galijskiego jeńca, zdobyła medal na dorocznym Salonie w 1864 r. Tola Certowiczówna była zafascynowana swoją nauczycielką, której rzeźba zatytułowana Psyche pogrążona w tajemnicy otwiera warszawską wystawę. Po dekadzie sukcesów w Paryżu, Wiedniu i Berlinie Tola wróciła do Krakowa i w 1897 r. wzorem swojej francuskiej nauczycielki założyła Szkołę Sztuk Pięknych dla Kobiet. Sama uczyła w niej rzeźby, a malarstwa i rysunku Włodzimierz Tetmajer i Jacek Malczewski. Prasa o jej pracach wypowiadała się dobrze, co oznacza, że oceniano jej talent, odwołując się do męskich wzorców. Nawet jedna z pierwszych kobiet zajmujących się krytyką sztuki, Maria Szeliga, chwaliła Certowiczównę, pisząc, że tworzy „z męską siłą dzierżącą dłuto nie dla zabawy, lecz przez miłość sztuki”. W 1902 r. została przewodniczącą Koła Artystek Polskich w Krakowie. W 1910 r. w Zachęcie zaprezentowała kilkanaście swoich prac, a od kilku lat należała już do Zgromadzenia Panien Kanoniczek w Warszawie. Cyprian Godebski, polski rzeźbiarz, który w latach 70. XIX w. publikował w warszawskiej prasie cykl Listów o sztuce tak napisał o wnętrzach wystawy rzeźby Towarzystwa Przyjaciół Zachęty Sztuk Pięknych: „Gdy kto przypadkiem zabłądzi w ten kąt, spiesznie się oddala, wynosząc tylko wrażenie niemiłe i niekorzystne dla artysty. Biedna rzeźba. Biedni rzeźbiarze. Widząc tę pieczarę, w której umieszczono rzeźby, zdawałoby się, że szlachetna ta sztuka jest już w takim upadku, iż się z nią raczej kryć, niż ją wystawiać należy, i niejeden ojciec zawaha się, zwiedzając wystawę, czy godzi się nań zaprowadzić swą córkę”. A więc on się pyta, czy się godzi zaprowadzać córkę na wystawy rzeźby. Co dopiero godzić się na wybór takiej drogi artystycznej! Pokazuje to, jaką „bitwę” ze swoją rodziną musiały stoczyć Certowiczówna, Antonina Rożniatowska, Jadwiga Milewska, Natalia z Tarnowskich Andriolli, Maria Gersonówna, Amelia Jadwiga Łubieńska czy Felicja Modrzejewska.
Camille
Jaka jest różnica między rzeźbami Camille Claudel a polskimi artystkami? Ona rzeźbiła ciało, one jakby się go wstydziły. W Académie Julian ewenementem było to, że w pracowniach żeńskich modelem mógł być nagi mężczyzna. Czy nie wydaje się szokujące, że młodych mężczyzn nie chroniono przed widokiem nagiej modelki, natomiast młode kobiety miały upaść moralnie od widoku męskiego modela? Ale zaraz, podczas gdy studiów kobiecych aktów robiono mnóstwo, to męskich szukać ze świeczką. Na początku lat 80. XIX w. w klasie męskiej naga modelka pozowała cały dzień, natomiast w klasie żeńskiej model był nagi jedynie po południu. Przed południem wokół bioder owijano go w kawałek materii, dopóki artystki się nie zbuntowały. Zresztą pozować do studiów to jedno, wystawiać obrazy czy rzeźby z nagą męską postacią to drugie. Długo nieakceptowalne. Camille Claudel, której edukacją zajął się Auguste Rodin, mający rewolucyjny wpływ na to, jak zaczęto w rzeźbie postrzegać ekspresję ciała, modelowała akty męskie i kobiece z dużą znajomością anatomii ruchu. W Warszawie zobaczyć można kilka, między innymi Przykucniętą kobietę, Błagalnicę, Opuszczenie czy Walc. Pisano o niej „Rewolta przeciw naturze! Kobieta geniusz!”. Mimo to tworzyła zawsze w cieniu Rodina, do 2017 r., kiedy otwarto poświęcone jej muzeum, jej prace wystawiane były zawsze w towarzystwie Rodina, jakby bez niego nie istniała.
Claudel była bezkompromisowa i przekraczała konwenanse świadomie, choć musiała potem cierpieć porzucona i opuszczona przez ukochanego Rodina, popadająca w depresję, w końcu zamknięta przez najbliższych w zakładzie dla psychicznie chorych, gdzie spędziła trzydzieści lat swego życia. Współcześnie do niej tworzące polskie rzeźbiarki nie wykazały się ani podobnego rodzaju niezależnością, ani pewnie takim talentem.
---
„Bez gorsetu. Camille Claudel
i polskie rzeźbiarki XIX wieku”
Muzeum Narodowe w Warszawie
wystawa czynna do 10 września 2023