Jan Paweł II pozostaje autorytetem moralnym dla zdecydowanej większości Polaków – podało CBOS. Okazuje się, że fala głośnych publikacji, w których obwiniano Karola Wojtyłę o ukrywanie przypadków pedofilii wśród księży, nie zmieniła ogromnego zaufania, jakim Polacy obdarzają Jana Pawła II. Za autorytet moralny uważa go 80 proc. jego rodaków – dokładnie tyle samo, co przed rokiem.
Myślę, że niezmiennie wysokie zaufanie do papieża Wojtyły jest efektem dwóch uzupełniających się czynników. Pierwszy to wzrastające poczucie, że głośne oskarżycielskie publikacje Gutowskiego i Overbeeka były jednak szyte grubymi nićmi, stąd ich wiarygodność jest słaba (co dobitnie ukazały artykuły polemizujące z ich tezami, autorstwa tandemu Krzyżak–Litka). Czynnik drugi to wciąż żywa i wdzięczna pamięć o Janie Pawle II jako osobie, która w wydatny sposób przyczyniła się do obalenia w Polsce komunizmu i odzyskania wolności.
Można powiedzieć, że zarówno cały misterny plan zdyskredytowania Jana Pawła II w oczach jego rodaków, jak też (nie mam wątpliwości, że chodziło także o to) próba zneutralizowania moralnego oddziaływania Kościoła na społeczeństwo (nie mam wątpliwości, że chodziło także o to) – nie powiodły się.
Ale ta optymistyczna konstatacja nie powinna kończyć polskiej refleksji nad Janem Pawłem II: nad fenomenem jego wiarygodności jako człowieka i chrześcijanina, nad tym, co mu zawdzięczamy, nad pytaniem o to, kim bylibyśmy bez niego – jako ludzie, chrześcijanie, Polacy.
Pamiętam 2 czerwca 1979 r. na ówczesnym placu Zwycięstwa w Warszawie i te niesamowite chwile, kiedy to papież prosił Ducha Świętego o „odnowę oblicza tej ziemi”. Pamiętam dokładnie, co pomyślałem sobie wtedy, stojąc w tłumie oszołomionych uczestników tej Mszy: to wydarzenie trafi do podręczników historii, a Polska już na pewno nie będzie taka jak dotąd. I tak się stało.
Od tamtego dnia minęły 44 lata. Ale wielki temat „Jan Paweł II a Polska” wciąż domaga się refleksji i dociekań. Bo pamięć o nim powinna przejawiać się przede wszystkim w refleksji nad tym, czy sprostaliśmy jego wizji Kościoła, wierności chrześcijańskiemu dziedzictwu, czy naprawdę realizujemy jego wskazania, które przed laty tak gorąco oklaskiwaliśmy. Powinniśmy pamiętać o słowach, w których wzywał nas do refleksji i oczekiwał zmiany postaw. Choćby w odniesieniu do spraw publicznych. W obliczu nadchodzących wyborów, w obecnym klimacie nienawiści i odczłowieczania politycznych konkurentów powinniśmy „przejrzeć” się w wezwaniu papieża Wojtyły o to, byśmy brzemiona nosili wspólnie, by zwyciężała solidarność, nigdy zaś walka.
Nasza niekonsekwencja w słuchaniu „naszego” papieża bije po oczach. Ostatnio ważną przestrogę wyraził George Weigel: „Polski katolicyzm musi raczej patrzeć oczami Jana Pawła II w teraźniejszość i przyszłość, aniżeli oglądać się przez ramię na ukochanego, świętego dziadka”.
Cieszy, że dla czterech piątych polskiego społeczeństwa Jan Paweł II pozostaje autorytetem moralnym. Czas wyciągnąć z tego praktyczne wnioski.