Ciarki mnie przeszły, kiedy w zeszłym tygodniu przeczytałam, że minister edukacji postanowił „przeanalizować”, z jakich uczelni pochodzą naukowcy, którzy podpisali się pod listem poparcia dla Barbary Engelking, po to, aby zrewidować ich dofinansowanie przez państwo. Wolność badań naukowych, nad którymi nie wisi żadna ideologia, którymi nie kieruje żaden odgórny drogowskaz jedynie słusznych teorii, wydawała się tak już ugruntowana, że zapomniałam o podobnych przypadkach z lat dajmy na to PRL-u. Zresztą skąd miałam o tym pamiętać, z lekcji historii jedynie. Chociaż zaraz, zaraz, polityka historyczna dotknęła i mnie jako uczennicy liceum, kiedy to linia programowa nie brała pod uwagę faktu, że 17 września 1939 r. na Polskę napadła sowiecka Rosja. Więc, o zgrozo, czyżby i teraz miało wydarzać się coś podobnego? Czyżbyśmy mieli być właśnie świadkami kształtowania się nowej rzeczywistości historycznej? I, co gorsza, osoby opowiadające się za wolnością nauki i prawdą historyczną mają doznawać na naszych oczach prześladowań? Bo jak inaczej nazwać groźbę odebrania dofinansowania instytucjom, w ramach których prowadzą swoje badania?
O co chodzi? Co tak strasznie boli, jaka prawda jest nazywana kłamstwem? Barbara Engelking od lat zajmuje się badaniami nad zagładą Żydów. Jej badania mówią w skrócie o tym, jak bardzo Żydzi bali się Polaków, ponieważ polscy sąsiedzi ich szantażowali, czerpiąc materialne zyski, a także bardzo często wydawali Niemcom na pewną śmierć. Barbara Engelking nie zmyślała i nie interpretowała, bo jej badania nie polegają na interpretacji, ale na gromadzeniu faktów. Owszem, zgadzam się z tym, że są one skrajnie dla nas nieprzyjemne, ale w badaniach naukowych nie chodzi o robienie komukolwiek przyjemności. Chcielibyśmy zatrzymać się na prawdzie, którą możemy się chwalić, np. tej, że mamy najwięcej Sprawiedliwych wśród Narodów Świata i że w przypadku naszego kraju Sprawiedliwi, którzy ratowali życie Żydom, wykazali się skrajnym heroizmem. Tak! Tak było, chwała im za to. Ale to nie oznacza, że badania Barbary Engelking są do kitu, bo to mniej więcej chciał powiedzieć minister edukacji, oświadczając, że wnioski z jej badań to „szkalowanie narodu i dobrego imienia Polski”. Z drwiną stwierdził, że w związku z tym nie mają nic wspólnego z nauką. A że list w obronie Barbary Engelking podpisało kilkuset naukowców? „Będziemy reagować” – grzmi polityk – na to, co jest „zwykłym chamstwem antypolskim”.
I teraz dostaję gęsiej skórki. Zaczynam się też bać.
Chcę powiedzieć, że murem stoję za badaczami Holokaustu i jako Polka nie boję się prawdy. Ktoś powie z pogardą, że dałam się wkręcić w uprawianie polityki wstydu? Bo jedyna możliwa dla Polaka to polityka dumy narodowej? Mam zbyt wielu znajomych, którzy o swojej żydowskiej tożsamości dowiedzieli się jako dorośli. Z jakiegoś powodu ich rodziny tę tożsamość w naszym kraju ukrywały.