Logo Przewdonik Katolicki

Smutny rok

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

Zwłaszcza w obliczu wojennych zagrożeń taka degrengolada części polskiej elity intelektualnej to więcej niż zła wiadomość

To chyba mój najsmutniejszy jak do tej pory felieton, ale czas jest bezprecedensowo smutny. Rok 2023 będzie rokiem eskalującej się wojny za naszą wschodnią granicą. Wojny niosącej Ukraińcom morze nieszczęść, ale też wojny, dla której nie widać sensownego zakończenia. Co piszę jako gorący zwolennik zwiększania pomocy dla Kijowa na każdą możliwą skalę. Robiąc to, musimy jednak mieć świadomość, że Ukraińcy nie zdobędą Moskwy tak jak Sowieci, a pośrednio koalicja antyhitlerowska, Berlin w roku 1945. Inne scenariusze zakończenia wojny pozostają zaś niejasne.
To zarazem będzie rok polskiej kampanii wyborczej, koszmarnej i dewastującej jakąkolwiek wspólną przestrzeń. Która zakończy się w październiku albo trzecim zwycięstwem Zjednoczonej Prawicy, aroganckiej, wypalonej rządzeniem, coraz bardziej mającej trudności z uzasadnianiem swojej władzy. Albo – co dziś bardziej prawdopodobne – wielobarwnej opozycji, którą łączy tylko i jedynie nienawiść do Jarosława Kaczyńskiego. Która oferuje demagogię, przykładowo jednoczesne dławienie inflacji i podwyżki dla sfery budżetowej. Ale która pewnie spróbuje czystek i rozliczeń jeszcze bardziej dzielących Polaków. A przy okazji zapowiada ofensywę wojny kulturowej i toksycznego antyklerykalizmu.
I to kusi, i to nęci, chciałoby się rzec z gorzką ironią. Nie chcę się wdawać w jałowe dysputy, kto zaczął i kto jest gorszy dla Polski. Wypada tylko stwierdzić, że przekraczane są przy okazji kolejne granice.
Oto subtelny poeta i krytyk literacki Jarosław Mikołajewski, zasypujący czytelników kolejnymi manifestami nienawiści (naturalnie w ramach walki z nienawiścią), opublikował kolejny swój wierszyk. Przepraszam za zawarty w nim wulgaryzm, który zresztą kropkuję (tekst jest powszechnie dostępny).
„Obumrzyj ojczyzno P...l się zgnilizno przestań być pomnikiem i uwolnij glebę od ciężkich cokołów pozwól tutaj wzrosnąć czarnym pokoleniom tych co pamiętają bezpowrotną drogę” – tak to brzmi. Autor pracuje notabene w Muzeum Literatury imienia Adama Mickiewicza.
Wiersz powstał podobno pod wpływem wiadomości o śmierci imigranta z Sudanu na naszej wschodniej granicy. Nie chcę oceniać tej historii, bo jej nie znam. Ludzie przekraczają tę granicę w zimie na własne ryzyko, zachęcani przez sąsiadującą z Polską dyktaturę Łukaszenki. Czy jakąś winę ponoszą w tym przypadku polskie służby? Z pewnością nie mają one nawet prawa ogłosić: granica jest otwarta, niech przechodzi, kto chce. Ale jeśli ktoś jest czemuś winny, dopominajcie się konsekwencji.
Rzecz w pytaniu, czy ewentualna wina polskiego państwa uzasadnia narodowy nihilizm. Krytyk literacki Wojciech Stanisławski nazwał to klątwą rzuconą na Polskę. Kto ci dał człowieku prawo do rzucania takich klątw? Problemem nie jest dla mnie zresztą ów nieszczęsny poeta, kolejna ofiara polaryzacyjnych emocji. Problemem są elitarne środowiska, akurat w tym przypadku liberalne i lewicowe, które przełkną taki wybryk, bo przełykają wszystko, co się wygaduje w imię nienawiści do rządzącej prawicy.
Czy faktycznie czas się rozstawać z Polską, z jej cokołami? Oceniam to w kategoriach szaleństwa, ale szaleństwa coraz modniejszego, więc coraz bardziej groźnego. Piszę to jako człowiek, który nie ma zamiaru kibicować żadnemu z partyjnych walców. Ale jednak Polska jest dla mnie i pozostanie wyborem. Czy to wybór pokoleniowy? Ale Jarosław Mikołajewski jest o trzy lata starszy ode mnie. Zwłaszcza w obliczu wojennych zagrożeń taka degrengolada części polskiej elity intelektualnej to więcej niż zła wiadomość.
Żałuję, że przynajmniej w tym felietonie nie mam dobrych wieści. Może spróbuję w kolejnych.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki