Logo Przewdonik Katolicki

Rozmowa bez tabu

Szymon Bojdo
fot. Materiały prasowe/Disney+

Papież Franciszek nie odpowiada na pytania młodych. On motywuje, by wątpliwości przyjąć bez strachu.

Muszę lojalnie Państwa uprzedzić, że w tym tekście często będzie występował spojler, czyli wyjawienie szczegółów fabuły. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko fakt, że trudno byłoby metaforyzować i zakrywać treść dokumentu, tym bardziej takiego, który oparty jest na rozmowie. To wyjątkowy zapis dyskusji papieża Franciszka z grupą młodych ludzi z różnych stron świata, którą właściwie łączy tylko to, że mówią po hiszpańsku. Ciekawy to zabieg doboru rozmówców, chodziło w nim zapewne o to, by w rozmowie tej pojawiało się jak najmniej „pośredników”, a jednym z nich mógłby być tłumacz. Franciszek mógł swobodnie odpowiadać na pytania w swoim ojczystym języku, jak również rozumieć, co mówią do niego uczestnicy rozmowy, tym bardziej że tematy, które poruszano, były delikatne i skomplikowane.

Odwaga konfrontacji
Za pomysłem stoją dwaj Katalończycy, Jordi Évole i Màrius Sánchez, którzy namówili papieża do takiej formuły dokumentu, mimo że – jak sami mówią – są niewierzący i papież o tym wiedział. To poruszyło twórców, co przeciwstawili działaniom współczesnych polityków, którzy lubią spotykać się w gronie swoich zwolenników i dawać proste odpowiedzi na proste pytania. Franciszek z kolei ma odwagę „grać nie na swoim boisku”, spotkać się z tymi, którzy nie będą wygodnymi rozmówcami, skonfrontować swoje przekonania z przekonaniami innych. Nawiasem mówiąc, wcale nie zaskoczyła mnie reakcja na ten film konserwatywno-prawicowych czy nominalnie „katolickich” mediów (przy czym nie przezywam nikogo, bo same tak się określają, a nie wymieniam ich, nie chcąc robić w tym przypadku komuś reklamy) jako program kontrowersyjny, z „drażliwymi” pytaniami, no i oczywiście zarzucanie Franciszkowi niestania na straży katolickiej ortodoksji. Sądzę, że są to głosy ludzi, którzy film oglądali z założeniem, że wyciągną z niego takie wnioski, ta ponadgodzinna rozmowa jest zjawiskiem dużo bardziej złożonym.
Zapytacie, w jaki sposób dobrano uczestników tej rozmowy z papieżem (być może ktoś, jak ja, zada sobie pytanie „dlaczego nie ja?”). Poza wspomnianym już kryterium języka za dobór odpowiedzialni byli reżyserzy i producenci dokumentu. Ważne było znalezienie dziesięciu osób, które mogły się zmierzyć ze spotkaniem z papieżem, które przeżywały ciekawe konflikty wewnętrzne. Ponad 200 chłopców i dziewcząt wzięło udział w castingu i w filmie widzimy taką scenę: spadające z tablicy zdjęcia, tworzenie kombinacji i połączeń, by grupa ta reprezentowała ciekawy przekrój społeczny. Zobaczyliśmy więc młodych z Senegalu, Hiszpanii, Katalonii, USA, Meksyku, Ameryki Południowej.

Spontan czy reżyseria
Miałem, oglądając film, niestety taką wątpliwość, na ile cała sytuacja jest spontaniczna, a na ile w jakiś sposób wyreżyserowana, nawet mimowolnie, choćby przez dobór bohaterów, tematu, specyficznego klimatu, jaki wprowadza wzięcie udziału w rozmowie z papieżem, która, co więcej, będzie emitowana na całym świecie (za pomocą platformy streamingowej). Myślę, że cennym zabiegiem było to, że i papież, i młodzież byli w neutralnym dla siebie miejscu. Rozmowa nie była nagrana w watykańskich apartamentach, które mogą onieśmielać ich przepychem. Młodzi musieli oczywiście dotrzeć do Rzymu, ale samo nagranie odbyło się w specjalnie zaaranżowanej, jakby opuszczonej hali, w której rozmówcy usiedli swobodnie wokół siedzącego w fotelu papieża. Widz ma zobaczyć także kilka scen z porannych przygotowań do nagrania w Domu św. Marty, papież schodzi na poranną kawę i ciastko (które bardzo zachwala, jakby od niechcenia), rozmawia przez telefon (stacjonarny!), z pewnym trudem (przewlekła kontuzja kolana) dostaje się do samochodu, w którym gawędzi z szoferem (dowiadujemy się między innymi, że jadą około 20 minut od centrum miasta, a więc na peryferie).
Zupełnie niewymuszona jest także reakcja młodych na wejście papieża (nie zakładano przecież dubli). Stremowanych uczestników papież próbował rozruszać żartami, wyczuwało się jednak obustronne napięcie. Dopiero kilka pierwszych pytań zdołało nieco tę atmosferę rozładować, co uwolniło potok dyskusji.

Bez prostych odpowiedzi
Kurtuazja była obca biorącym udział w tym projekcie, raptem jedno pytanie o pogodę czy też ból kolana papieża. Potem następowały już bardzo konkretne zagadnienia (i tu zaczyna się część z poważnym spojlerem). Młody Katalończyk zapytał papieża, czy dostaje wynagrodzenie, pensję za swoją pracę. Zrazu Franciszek nie zrozumiał pytania i to kapitalnie oddaje, jak nietuzinkowa była to rozmowa. Bo w wielu przypadkach interlokutorzy musieli uściślać pola znaczeniowe, w których się poruszają. Papież z szacunkiem dopytywał, czy dobrze rozumie zadane mu pytanie. Być może dało się wyczuć nutkę zdziwienia, że ktoś pyta biskupa Rzymu o takie kwestie – była ona jednak dobrym punktem wyjścia do rozmowy o kwestiach sprawiedliwości społecznej. Kolejny przykład to pedagogia rozmowy na temat trudny, polaryzujący uczestników. Była nim oczywiście kwestia aborcji. Tutaj Franciszek lekko się wycofał i pozwolił na wymianę zdań pomiędzy osobami o różnych przekonaniach: katoliczką, która zawzięcie broniła prawa do życia, kolejną katoliczką, która towarzyszyła kobietom chcącym podjąć decyzję o aborcji (nie, jak mylnie podawali niektórzy polscy adwersarze – działaczką proaborcyjną: dziewczyna określała się jako zaangażowana w życie parafii katoliczka, która próbuje walczyć z nierównościami społecznymi, poprzez specyficznie rozumiany przez siebie feminizm – nie zachęca do aborcji, tylko próbuje zniwelować problemy, jakie pchają do niej kobiety) oraz ateistką, która postrzegała aborcję jako część tzw. ochrony zdrowia. Te trzy różne spojrzenia, do których przyłączali się inni uczestnicy, pokazały, jak wiele pytań rodzi dyskusja o przerywaniu życia w łonie matki. Franciszek z kolei z dużą delikatnością dzielił się doświadczeniem swoim i innych księży, mających w różnych etapach życia styczność z osobami, które dokonały aborcji. Gdzie tu wspomniana pedagogia? Otóż nikt w tej rozmowie nie został obrażony, nie walono po głowie obuchem ideologicznych dogmatów, ale też nie wyśmiano czy też nie poniżono kogoś, kto myślał inaczej, będącego za obroną życia. To bardziej daje szansę na powrót do tej rozmowy i zmianę zdania niż makabryczne zdjęcia czy pokrzykiwanie na dyskutantów. W produkcji występuje m.in Juan Cuatrecasas, który był ofiarą nadużyć w hiszpańskiej szkole Colegio Gaztelueta Ikastetxea, związanej z Opus Dei. To właśnie po rozmowie z Juanem papież Franciszek stwierdził, że jego przypadek wykorzystania nie został wyjaśniony prawidłowo i zlecił zbadanie sprawy jeszcze raz. Ta sprawa jest bardzo delikatna, bo sprawca i Opus Dei zacięcie bronią stanowiska, jakoby Juan konfabulował. Dla Franciszka rozmowa z Cuatrecasasem jest okazją do wyrażenia jasnego stanowiska w sprawie ochrony dzieci i młodzieży w Kościele, ale też zapobiegania nadużyciom wobec każdej osoby. Przebieg tych rozmów bywa zaskakujący, gdy dowiadujemy się, jaką profesją trudni się jedna z dziewczyn, czy też gdy któraś z nich wyznaje, że była siostrą zakonną. Także świadectwo katoliczki należącej do Drogi Neokatechumenalnej jest przejmujące, bo bez zadęcia pokazuje, że młodzi wierzący ludzie mogą czuć się w społeczeństwie wyrzutkami, a równocześnie przejmować się problemami świata.

Otwierające spotkanie
Ten dokument to nie talk-show. To nie nasze rodzime „Sto pytań do”. To autentyczne spotkanie i rozmowa, otwierająca jednego człowieka na drugiego. Odnoszę wrażenie, że gdyby takie właśnie rozmowy zastąpiły posiedzenia ważnych gremiów i stosy oficjalnych komunikatów, to z pewnością Kościół zyskałby wrażliwych, oddanych i zaangażowanych wiernych.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki