Wypisała na niej wszystkie osoby, za które się modliła – po prostu, żeby nie zapomnieć. Powtórzę je z grubsza: „Za Johna, żeby zdał egzaminy, za Susan, żeby urodziła zdrowe dziecko, za Mary i Petera, żeby się nie rozwiedli, za Kate, żeby pogodziła się z ojcem, za Georga, żeby wyzdrowiał”. Dodam tylko, choć może się już Państwo domyślili, że były to imiona postaci z telewizyjnego serialu.
Niby to jest śmieszne, ostatecznie nawet bardzo sympatyczne, bo tak bliskie nas. Takie prawdziwe. Tak łatwo dajemy się wciągnąć w udawane życie, tak łatwo przychodzi nam żyć nie swoim życiem. No dobrze, nie mówię nic nowego, to rzecz stara jak świat. Kiedy nie było telewizji i setek seriali na wyciągnięcie ręki, to żyło się postaciami z książek, i co z tego. Nie odkryłam Ameryki. A jednak patrzę na to z punktu widzenia kulturoznawczego i oświadczam, że popkultura ciągle mnie zadziwia.
Na przykład taki serial Sukcesja. Jest bardzo dobry, właśnie mają premierę kolejne odcinki czwartego sezonu. Opowiada o rodzinie bezwzględnego potentata medialnego – konkretnie o jego relacjach ze swoimi dorosłymi dziećmi, z których każde chce stanąć na czele firmy wartej mnóstwo pieniędzy. Serial jest zrobiony świetnie, choć nurzanie się w środowisku ludzi patologicznie bogatych i patologicznie zachłannych nie należy do wielkich przyjemności. Wiemy jednak, po co oglądamy, rozumiemy mechanizmy i dostrzegamy pewien dramat. Dramat ludzi niekochanych, sprzedanych i wykorzystanych. Inteligentnie poprowadzona fabuła zmierza do prawdy znanej od wieków, że pieniądze szczęścia nie dają.
Tymczasem wciąż nie wszyscy ją dostrzegają. Dziennikarki pism modowych z najwyższej półki – tych, które piszą o najważniejszych wystawach malarstwa i publikują wywiady ze znanymi pisarzami, żeby nie było, że jedynie o strojach i kosmetykach – zauważają, że w tym a tym odcinku pewna kobieta przyszła na przyjęcie dla bogatych z nieodpowiednią torebką w ręku i natychmiast została wyśmiana, i słusznie! Moja wiedza o świecie poszerzyła się o nowe dane: wielkość mojej torebki świadczy o tym, że nie jestem bogata. Bogaci bowiem nie pracują i wystarczy, że mają przy sobie telefon i kartę kredytową. Chciałam przez to napisać, że alienacja osiąga właśnie nowy poziom. Serial zaczyna być szkołą życia.