Logo Przewdonik Katolicki

Serial

Natalia Budzyńska
fot. Materiały prasowe

Kilka lat temu oglądałam izraelski serial zatytułowany Shtisel, którego akcja działa się w ultraortodoksyjnej rodzinie żydowskiej. Matka głowy rodu, tytułowego Shulema Shtisela, rabina miejscowego chederu, czyli szkoły dla dzieci, zamieszkała w domu dla starców. Przepisy charedim, czyli ortodoksów w judaizmie, nie pozwalają na oglądanie telewizji, ale ta starsza kobieta bardzo chciała mieć w pokoju telewizor i rodzina uległa jej prośbom. Odtąd codziennie oglądała telenowele. Kiedy zmarła, Shulem odnalazł w jej książce z psalmami, które ta religijna i pobożna kobieta odmawiała codziennie, karteczkę z wypisanymi intencjami.

Wypisała na niej wszystkie osoby, za które się modliła – po prostu, żeby nie zapomnieć. Powtórzę je z grubsza: „Za Johna, żeby zdał egzaminy, za Susan, żeby urodziła zdrowe dziecko, za Mary i Petera, żeby się nie rozwiedli, za Kate, żeby pogodziła się z ojcem, za Georga, żeby wyzdrowiał”. Dodam tylko, choć może się już Państwo domyślili, że były to imiona postaci z telewizyjnego serialu.
Niby to jest śmieszne, ostatecznie nawet bardzo sympatyczne, bo tak bliskie nas. Takie prawdziwe. Tak łatwo dajemy się wciągnąć w udawane życie, tak łatwo przychodzi nam żyć nie swoim życiem. No dobrze, nie mówię nic nowego, to rzecz stara jak świat. Kiedy nie było telewizji i setek seriali na wyciągnięcie ręki, to żyło się postaciami z książek, i co z tego. Nie odkryłam Ameryki. A jednak patrzę na to z punktu widzenia kulturoznawczego i oświadczam, że popkultura ciągle mnie zadziwia.
Na przykład taki serial Sukcesja. Jest bardzo dobry, właśnie mają premierę kolejne odcinki czwartego sezonu. Opowiada o rodzinie bezwzględnego potentata medialnego – konkretnie o jego relacjach ze swoimi dorosłymi dziećmi, z których każde chce stanąć na czele firmy wartej mnóstwo pieniędzy. Serial jest zrobiony świetnie, choć nurzanie się w środowisku ludzi patologicznie bogatych i patologicznie zachłannych nie należy do wielkich przyjemności. Wiemy jednak, po co oglądamy, rozumiemy mechanizmy i dostrzegamy pewien dramat. Dramat ludzi niekochanych, sprzedanych i wykorzystanych. Inteligentnie poprowadzona fabuła zmierza do prawdy znanej od wieków, że pieniądze szczęścia nie dają.
Tymczasem wciąż nie wszyscy ją dostrzegają. Dziennikarki pism modowych z najwyższej półki – tych, które piszą o najważniejszych wystawach malarstwa i publikują wywiady ze znanymi pisarzami, żeby nie było, że jedynie o strojach i kosmetykach – zauważają, że w tym a tym odcinku pewna kobieta przyszła na przyjęcie dla bogatych z nieodpowiednią torebką w ręku i natychmiast została wyśmiana, i słusznie! Moja wiedza o świecie poszerzyła się o nowe dane: wielkość mojej torebki świadczy o tym, że nie jestem bogata. Bogaci bowiem nie pracują i wystarczy, że mają przy sobie telefon i kartę kredytową. Chciałam przez to napisać, że alienacja osiąga właśnie nowy poziom. Serial zaczyna być szkołą życia.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki