Logo Przewdonik Katolicki

Chrzest

Elżbieta Wiater
Papież Franciszek chrzci podczas Mszy Wigilii Paschalnej w Wielką Sobotę; bazylika św. Piotra, 19 kwietnia 2014 r. | fot. Franco Origlia/Getty Images

Święta Teresa od Jezusa w Twierdzy wewnętrznej przyznaje, że do wyjaśniania niektórych rzeczy duchowych nie zna „drugiego tak odpowiedniego porównania jak podobieństwo wody”. Liturgia chrztu w Wigilię Paschalną idealnie wpisuje się w to spostrzeżenie.

Osobą odpowiedzialną za przygotowanie do chrztu osób dorosłych oraz udzielającą im sakramentów wtajemniczenia jest biskup miejsca. Rzecz jasna, pierwszego nie dokonuje na ogół sam, drugie też może delegować na innego kapłana, zwykle jest to wtedy ten, który towarzyszył wybranym przez cały okres katechumenatu. Zwykle chrzest dorosłych odbywa się w Wigilię Paschalną, a więc noc czuwania w oczekiwaniu na zmartwychwstanie Pana, o bogatej i pięknej liturgii, nasyconej znakami i treścią. Jeśli jest sprawowana zgodnie z wymaganiami liturgicznymi, nie wymaga komentarza, bo składające się na nią modlitwy i gesty mówią same za siebie. Chrzest jest jednym z jej centralnych elementów, umiejscowionym pomiędzy homilią a modlitwą powszechną. 

Obmycie
Po homilii upoważniony do udzielenia sakramentów wtajemniczenia kapłan podchodzi do naczynia z wodą, tam też rodzice chrzestni przyprowadzają kandydatów do chrztu. Celebrans prosi wspólnotę o modlitwę nad tymi, którzy mają być ochrzczeni. Co więcej, prośba ta nie jest skierowana tylko do zebranych wiernych, ale także do Kościoła uwielbionego, bo w tym momencie zaczyna się śpiew Litanii do Wszystkich Świętych. Dodane zostaje do niej specjalne wezwanie: „Prosimy Cię, abyś tych wybranych odrodził przez łaskę chrztu świętego – wysłuchaj nas, Panie!”. Poruszające jest to wołanie, także dlatego, że głośne, bo to jedna z liturgii gromadzących najwięcej katolików. W kościele o dobrej akustyce wręcz odczuwalne fizycznie, tak mocna jest fala dźwięku.
Po tym śpiewie kapłan najpierw modli się słowami: „Wszechmogący, wieczny Boże, bądź obecny w sakramentach, które są darem Twojej miłości. Ześlij ducha przybrania na tych, którzy rodzą się z wody chrztu świętego, aby się stali nowym stworzeniem. Niech to, co pokornie sprawujemy jako Twoi słudzy, będzie w pełni skuteczne dzięki Twojej potędze”. Wskazują one jasno, że tym, który teraz przede wszystkim działa, jest Bóg. To nie obrzęd inicjacji wymyślony przez ludzi, który ma dać określone uprawnienia lub przynależność, ale stworzona przez gesty i słowa przestrzeń, w której działa Duch. 
Po tej modlitwie następuje błogosławieństwo wody. Odmawiana jest długa modlitwa, w którą warto się wsłuchać, bo przypomina wszystkie wydarzenia, w których ten żywioł był znakiem Bożej łaski: od początku stworzenia, kiedy Duch unosił się nad wodami, po przebicie boku Chrystusa na krzyżu, kiedy z Jego boku wypłynęły krew i woda, stanowiąc początek życia sakramentalnego Kościoła. To On polecił nam chrzcić, jednak moc tego działania pochodzi od Niego i jest skuteczna tylko wtedy, kiedy człowiek jest otwarty na jej przyjęcie. Po tej modlitwie celebrans, najczęściej z pomocą diakona (prawdziwa woskowa świeca jednak swoje waży) wstawia do naczynia paschał i prosi, by na tę wodę zstąpiła moc Ducha Świętego, tak, aby ci, którzy zostaną za chwilę pogrzebani w śmierci Pana, razem z Nim zmartwychwstali. W starożytnym Kościele, kiedy podczas chrztu katechumen z jednej strony wchodził do sadzawki chrzcielnej, tam był trzykrotnie zanurzany, po czym wychodził po drugiej stronie, wyraźniej było widać przejście i zanurzenie, o którym mówi ta modlitwa. 
Kiedy wszystko jest przygotowane, katechumeni zostają wezwani do wyrzeczenia się zła i wyznania wiary. Padają najpierw dwa pytania o to, czy wyrzekają się złego i grzechu, a potem trzy dotyczące wiary w kolejne Osoby Boskie i związane z nimi artykuły wiary. Odpowiadają tylko chrzczeni, Kościół ma słuchać, zresztą wkrótce weźmie z chrzczonych przykład. Jeśli ci ostatni na pierwsze dwa pytania odpowiedzieli: „Wyrzekam się”, a na pozostałe trzy: „Wierzę”, podchodzą kolejno do chrzcielnicy, a ten polewając im głowy wodą, wypowiada formułę: „N, ja ciebie chrzczę w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego”. U krakowskich dominikanów w tym momencie schola, a za nią kościół, wybucha głośnym śpiewem: „Gloria, gloria, gloria, Patri et Filio! Gloria, gloria, gloria, Spiritui Sancto!”. I tak po każdym chrzcie. Nie ma znaczenia, że to wydłuża liturgię. To długa noc, mamy czas i możemy w pełni zanurzyć się w radości narodzin do pełni życia.
Następnie, po odpowiednim wezwaniu celebransa, katechumeni zostają ubrani w białe szaty. Potem otrzymują zapalone od paschału świece – znak tego, że uczestniczą w świetle Pana i są posłani, by dalej je przekazywać. Zostali obmyci, teraz czas na kolejny etap wstępowania w świętowanie.

Namaszczenie
To moment szczególnego przyzywania Ducha Świętego, bo będzie celebrowany sakrament bierzmowania. Jego zwyczajnym szafarzem jest biskup, ale może to zadanie delegować na prezbitera. Ochrzczeni podchodzą do niego, a razem z nimi podchodzą ich chrzestni i kładą prawą rękę na ich ramieniu. Kandydaci podają swoje imię (jeśli wybrali inne niż chrzcielne), po czym kapłan na ich czole wykonuje krzyżmem znak krzyża i wypowiada formułę: „N., przyjmij znamię Ducha Świętego”, na co bierzmowany odpowiada: „Amen”. Po tym dialogu w dawnym rycie biskup uderzał bierzmowanego dłonią w twarz, co miało wskazywać, że ten, kto otrzymał sakrament, jest gotów przyjąć każde upokorzenie ze względu na Chrystusa. Współcześnie zostało to zastąpione tzw. pocałunkiem pokoju, czyli gestem, w którym obie strony obejmują się ramionami i kładą czoło na ramieniu drugiej osoby. U krakowskich dominikanów znów ten gest o wiele bliższy, zwykle po prostu przytulenia. Po tylu miesiącach wspólnej drogi duchowej jest on jak najbardziej na miejscu.

Uczta
Obmyci i namaszczeni są już gotowi na ucztę, zaczyna się więc przygotowanie do niej. Najpierw jednak pozostali wierni, idąc jakby w ślad nowo ochrzczonych, odnawiają swoje przyrzeczenia chrzcielne, a następnie zostają pokropieni świeżo pobłogosławioną wodą. W kościele są tłumy, więc kiedyś u dominikanów zdarzyło się, że celebrans tak zamachnął się wielkim „kropidłem” z bukszpanu, iż poleciało ono w tłum. Oczywiście zostało złapane i przy akompaniamencie śmiechu powędrowało ponad głowami z powrotem do księdza. Scena ta utkwiła mi w pamięci i pozostaje dla mnie kwintesencją atmosfery tych celebracji: radosnej, beztroskiej, pozbawionej zadęcia, a jednocześnie pełnej wrażliwości na drugiego, przede wszystkim otwartości na Boga. Takie w końcu w swojej istocie jest chrześcijaństwo.
Po odnowieniu przyrzeczeń następuje modlitwa powszechna i liturgia eucharystyczna. Nowo ochrzczeni po raz pierwszy przyjmą Komunię św., pod obiema postaciami, zresztą podobnie powinni przyjąć pozostali wierni. Po obrzędach Komunii celebrans, a wraz z nim nowochrzczeni udają się do Grobu Pańskiego i stamtąd wyruszają w procesji, by ogłosić całemu światu, że skoro Pan zmartwychwstał, to my także zmartwychwstaniemy. Śmierć została pokonana, a ci, którzy siedzieli w ciemności grzechu, otrzymali Światłość życia.
W naszym katechumenacie po zakończeniu liturgii gromkim „Te Deum” jest też czas na całkowicie towarzyskie świętowanie. Przed liturgią przygotowujemy w jednej z sal klasztoru namiastkę stołu wielkanocnego. Nic to, że całość kończy się zwykle około drugiej w nocy – ojciec błogosławi pokarmy, a potem siadamy do jedzenia i wymieniamy się wrażeniami. To doskonale dopełnia tę wielką noc radości, pozwalając smakować tę ostatnią jeszcze kilka chwil dłużej.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki