Niedawno zapytał mnie znajomy, bardzo dobrze wykształcony młody człowiek, związany z Kościołem, a zarazem mający zdecydowanie prawicowe poglądy, dlaczego tak mocno krytykuję PiS w związku z podejrzeniami nadużyć przy stosowaniu podsłuchowego programu Pegasus. – Dlaczego tak mocno uderzasz, przecież jak wygra wybory obecna opozycja, wprowadzi w Polsce rewolucję obyczajową, zalegalizuje aborcję, małżeństwa LGBT itd. – pytał. To rozumowanie, z którym spotykam się dość często. Niedawno mój stary znajomy, dziś członek rządu, ironizował na jakimś przyjęciu: – Tak nas krytykujesz, zobaczymy, co powiesz, jako konserwatysta, gdy oddamy władzę i zacznie rządzić opozycja z panią Martą Lempart.
Krótko o Pegasusie: to cyber-broń stworzona przez izraelskich byłych wojskowych z jednostek specjalnych zajmujących się hakowaniem. Program ten stworzono jako narzędzie dla służb specjalnych do tropienia terrorystów i najcięższych przestępców, których nie można namierzyć w inny sposób, niż tylko przejmując ich smartfony, przejmując obraz z ich kamer i dźwięk nagrany przez ich mikrofony. O wglądzie w pocztę, SMS-y, historię przeglądania internetu, o komunikatorach już nawet nie wspominając. Jeśli polskie służby stosowały to narzędzie wobec politycznych przeciwników obecnej władzy, możemy mieć do czynienia z poważnym nadużyciem.
Tak uważam i tak pisałem. Czy to zaszkodzi obecnej władzy, czy też nie, to już nie jest moja kwestia. Komentator powinien pisać prawdę bez względu na to, czy ona jednym szkodzi, a innym pomaga, czy też na odwrót. Taka jego rola. Nie jest rolą komentatora wyciszanie jakiegoś skandalu, bo jeszcze w jego efekcie wygra strona postępowa. W dodatku taki argument to szantaż moralny: nie wolno krytykować PiS, bo ono jest konserwatywne, a jak przegra, przyjdzie rewolucja obyczajowa. Ten szantaż moralny to de facto próba zakneblowania ust tym, którzy chcieliby władzy zarzucić jakieś niemoralne działanie. W efekcie prowadzi to do jeszcze większej demoralizacji władzy, gdy wie, że wszelkie błędy i niecne uczynki będą uchodzić jej na sucho, bo konserwatywni komentatorzy nie będą ich wytykali z powodu kalkulacji politycznej.
Wręcz przeciwnie: jeśli ktoś jest konserwatystą i bliskie są mu wartości chrześcijańskie, tym gorliwiej powinien rozliczać władzę, która właśnie do tych wartości lubi się odwoływać, a często praktyka jej działania daleko odchodzi od tych standardów. Tak, uważam, że konserwatywnym i chrześcijańskim politykom powinno się stawiać jeszcze wyżej poprzeczkę, a nie niżej. Bo to oni biorą kredyt u wyborców odwołaniem do pewnego moralnego porządku. Stąd zdrada czy nieobyczajne zachowanie w środowisku katolickim czy konserwatywnym jest znacznie bardziej demoralizująca niż po stronie liberalnej i postępowej.
Poza tym PiS wcale nie przysłużyło się Kościołowi. Wszak to na lata rządów PiS przypada najszybsza w historii polskiego społeczeństwa sekularyzacja, a politycy tej partii często kompromitują Kościół, katolicyzm i konserwatyzm, zamiast czynić go atrakcyjnym dla młodego pokolenia. Ale to już zupełnie inna historia.