Logo Przewdonik Katolicki

Mleko, miód i wino

Monika Białkowska i ks. Henryk Seweryniak
fot. imagedb.com, CUKMEN/Adobe Stock, Екатерина Попова/Adobestock

Jezus podobnie jak większość Żydów tamtego czasu traktował wino jako powszedni napój.

Monika Białkowska: Coraz bardziej wciąga mnie ten świat Jezusa. To ciekawe, jak dużo o nim wiemy – i jak mało zdajemy sobie sprawę z detali. Jeść i pić każdy musi, tak samo jak oddychać. Niespecjalnie jest tu nad czym deliberować. A jednak okazuje się, że jest! Przecież taka podstawowa rzecz jak napoje jest różna w różnych czasach i Jezus nie pijał ani herbaty, ani kawy.

Ks. Henryk Seweryniak: Napojów w czasach Jezusa było dużo. Mówiono przecież, że Ziemia Obiecana opływała mlekiem i miodem. Mleko pochodziło od kóz, od owiec i od krów oczywiście. Miód zbierano dziki, wybierano go z dziupli drzew i z zagłębień w skałach. Tym sposobem znajdowano go jeszcze wieki później, w czasach wypraw krzyżowych.

MB: Miód jednak nie zastępował napojów. Organizm ludzki się nie zmienia i potrzebuje po prostu wody.

HS: Woda pita była powszechnie – w największych ilościach wśród najuboższych, których nie było stać na inne napitki – ale zwykle w miarę możliwości pito ją nie czystą, ale lekko zmieszaną z winem. Uważano, że taka woda z winem jest zdrowsza niż czysta.

MB: W przeciwieństwie do powściągliwego Jana Chrzciciela, który prawdopodobnie był nazirejczykiem, a więc złożył ślub powstrzymania się od picia alkoholu i obcinania włosów – Jezus sam skarży się, że uważa się go za „żarłoka i pijaka”. Rzeczywiście można było tak uważać?

HS: Z pewnością nie. Można co najwyżej powiedzieć, że podobnie jak większość Żydów tamtego czasu, traktował On wino jako powszedni napój. Mamy tego świadectwo choćby w opisach ostatniej wieczerzy. Uprawa winnic i produkcja wina była istotną częścią gospodarki rolnej w Palestynie w tamtych czasach. Jezus często odwoływał się w swoich naukach do obrazu winorośli czy winnic, te obrazy są też w wielu miejscach Starego Testamentu. Obok oliwki winorośl stała się symbolem Izraela, który został zasadzony ręką samego Boga. Gigantyczna winorośl wykonana ze złota zawieszona była nad Wielką Bramą w Świątyni Heroda.

MB: Symbol symbolem, ale zawartości alkoholu w winie nie da się ukryć. Czyżby nie było w Izraelu pijaństwa? Wszyscy potrafili pić z umiarem?

HS: Pijaństwo również było, to nie ulega wątpliwości. Piętnował to i wykpiwał prorok Izajasz. Potem apostołów po Pięćdziesiątnicy podejrzewano, że upili się młodym winem. Ot, zdarzało się i pewnie nawet nie było wielkim zgorszeniem. Picie wina zabronione było tylko kapłanom, którzy akurat pełnili służbę w Świątyni.

MB: OK, to zostawmy pijaków i zajmijmy się producentami wina. Chyba to nie jest specjalnie trudne, żeby odtworzyć ówczesne winnice? Tu się raczej od wieków nic nie zmienia…

HS: Winorośle rosły niemal wszędzie, na wszystkich zboczach – na równinach uprawiano raczej pszenicę i jęczmień. Wokół winnic budowano mury albo wały, żeby ochronić je przed złodziejami i dziki zwierzętami. Czasem wznoszono również strażnice. Nieopodal Nazaretu znaleziono taki właśnie ogrodzony teren dawnej winnicy z czasów herodiańskich, z tłocznią, tarasami i okrągłymi wieżami.

MB: Jeśli nieopodal Nazaretu, to Jezus mógł właśnie na tę winnicę patrzeć, kiedy opowiadał uczniom przypowieść o przewrotnych rolnikach: o człowieku, który założył winnicę i wyjechał, a robotnicy potem zabili jego syna. Ciekawe, czy miał te opowieści przygotowane wcześniej, czy po prostu siadał, rozglądał się i mówił o tym, na co właśnie patrzył…

HS: Nie tylko patrzył, ale też wyraźnie znał się na tej pracy. Może sam pracował przy budowaniu wież w winnicach i ogrodzeń? Winorośle sadzono w równoległych rzędach. Dojrzewające kiście były podtrzymywane rozwidlonymi kijami. Umiano już także odpowiednio przycinać winorośle, żeby zwiększyć zbiory. Bogatsi właściciele winnic zatrudniali do pracy w winnicach robotników. Potem, pod koniec sierpnia i we wrześniu, przychodził czas zbiorów. Można było jeść świeże owoce, można było suszyć je na rodzynki, robić z nich słodki moszcz, który pito jeszcze podczas zbiorów, i oczywiście wino.

MB: Co roku – poza rokiem szabatowym. Wtedy, raz na siedem lat winnice, podobnie jak pola, musiały leżeć odłogiem. Nie wolno było ani pielęgnować winnicy, ani zbierać plonów. I tak, jak nieobsiane pole raczej niewiele urodzi, tak w winnicach sporo owoców pewnie zostawało do zebrania, zgodnie z ideą roku szabatowego, dla ubogich. Tym, jak ten obowiązek obchodzono, zostawmy już tutaj, bo to jest zupełnie inna kwestia, choć ciekawa.

HS: Zostawmy. Znano też już rodzynki. Winogrona na rodzynki suszono na słońcu, na dachach albo na dziedzińcach. Robiono ciastka z rodzynkami, zabierane potem często w drogę razem z suszonymi figami czy daktylami.

MB: Jadłam kiedyś u pochodzącej z Antiochii siostry zakonnej takie cukierki domowej roboty – ze skarmelizowanego soku z winogron. Dziwne, ale bardzo smaczne. I pochodzące dokładnie z tej samej kultury.

HS: Pewnie jeszcze z czasów Jezusa, nie wymyślają tam niczego nowego. Tylko techniki produkcji wina pewnie są nowocześniejsze. Wtedy winogrona znoszono w koszach do tłoczni albo do wykutej w skale misy. Deptano je albo przepuszczano przez kamienną prasę, żeby wydobyć sok, który zbierano do kadzi. Zostawiano to na noc, żeby wytrącił się osad. Po sześciu do dwunastu godzin zaczynała się fermentacja. Do fermentacji zlewano płyn do specjalnych naczyń z glinianymi korkami, z otworem w ramieniu, żeby odchodził gaz. Kiedy fermentacja się zakończyła, wino przelewano do bukłaków, pieczętowano, opisywano nazwą producenta. Oczywiście, jak wiemy z Ewangelii, nie wolno było wlewać młodego wina do starych bukłaków, żeby ich nie rozerwało. I choć stare wino było cenione bardziej niż młode, to nie dojrzewało dłużej niż trzy lata. Do tego czasu je wypijano. Wina używano też jako lekarstwa przeciwbólowego, kiedy zmieszano je z mirrą albo do dezynfekcji ran.

MB: A jakie konkretnie wino pito w czasie ostatniej wieczerzy?

HS: Dokładnie nie wiemy, ale możemy się domyślać, że było to wino z czarnych rodzynek, wymieszane z wodą. W smaku jest dość intensywne, z lekko wędzonym posmakiem, z nutą cynamonu, szafranu, granatów – mocne i aromatyczne. Takie pito w czasie Paschy.

MB: Mamy wino. Mamy wodę. Czasem trochę miodu. Na tym kończy się wachlarz napojów? To trochę mały wybór…

HS: To nie wszystko. Pracownicy na polach czy na przykład żołnierze często pili ocet, zmieszany z wodą – taki sam, jak podano Jezusowi na krzyżu. Była jeszcze sycera, też słaby, ale jednak sfermentowany napój z pszenicy albo jęczmienia i owoców, który można porównać trochę do piwa.

MB: Ale to jednak wino jest bohaterem w historii zbawienia – od niego w Kanie Galilejskiej zaczynają się znaki Jezusa.

HS: Ewangelista mówi, że było tam sześć pustych stągwi kamiennych, a każda z nich mogła pomieścić dwie lub trzy miary wody. Miara to było blisko 40 litrów płynu, więc jedna stągiew to od 80 do 120 litrów. W sumie od 480 do 720 litrów. Gdy słudzy nalali wody, a Jezus przemienił ją w wino, apostołowie musieli zrozumieć, że pośród spragnionych ludzi stoi zapowiadany Mesjasz, bo spełnia się proroctwo: wino będzie obficie spływało po górach Izraela.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki