Monika Białkowska: Dawno, dawno temu, w czasach wczesnopielgrzymkowych chodziliśmy sobie gdzieś po polach w kierunku Jasnej Góry i śpiewaliśmy z zapałem, że „nie warto na drogę tę sandałów i płaszcza zabierać, nie trzeba nam srebra brać, o dach nad głową zabiegać”. Romantyczne to było, ale jednak wszyscy szliśmy w sandałach albo porządnych butach, przystosowanych do długiej wędrówki. I chociaż ta piosenka nawiązywała do tekstu Ewangelii, to Jezus po Galilei też raczej boso nie chodził.
Ks. Henryk Seweryniak: Ani Jezus, ani nikt z Jego uczniów – chociaż na obrazie św. Faustyny Jezus rzeczywiście jest boso. Ale chodzenie w ten sposób było niemożliwe. Gdyby tylko próbowali, natychmiast pokaleczyliby mocno stopy. Zresztą mamy w archeologii wykopaliska, które pokazują nam, że obuwie było tam dobrze znane i dość powszechne.
MB: Zanim zajmiemy się archeologią, godzi się zacząć jednak od Ewangelii. Bo tutaj też buty występują i to nie tylko w tym jednym miejscu, kiedy Jezus każe uczniom ich nie zabierać…
HS: Już kiedy Jan Chrzciciel zapowiada, że idzie za nim mocniejszy od niego, to mówi też, że on sam nie jest godzien schylić się i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. A dużo wcześniej, w księdze Rut, mamy opowieść o tym, jak Booz wykupuje od Noemi jej posiadłość i komentarz o tym, że był w Izraelu zwyczaj, że dla potwierdzenia umowy wykupu lub zamiany człowiek zdejmował swój sandał i dawał go drugiej stronie. Buty miały więc też znaczenie symboliczne. Były oczywiście robione ze skóry, a to się wiąże z kolejnymi historiami. Widziałaś kiedyś garbarnię?
MB: Widziałam w Biskupinie urządzenia do wyprawiania skór, ale późniejsze niż te z czasów Jezusa, bo już ze średniowiecza. I trzeba wiedzieć, że to są właśnie one, bo stoją gdzieś za chatami, nikt nie zwraca na nie uwagi. Wiem, że wyprawianie skór musiało koszmarnie śmierdzieć…
HS: Dziś to się już mocno uprzemysłowiło, ale w samej Biblii i tradycji żydowskiej sporo się na ten temat mówiło. Znaleziono też w trakcie wykopalisk mnóstwo różnych narzędzi do wyprawiania skór, skrobaków i tym podobnych. Nic dziwnego, bo skóra była ważna i cenna. Już w Księdze Rodzaju czytamy, że Adam i Ewa dostali od Boga ubrania ze skór. W skórze chodził Jan Chrzciciel. Ale jednocześnie zawód garbarza był w Talmudzie opisany jako jeden z najgorszych zawodów, zaraz po zbieraczach obornika. To był zawód nieczysty, bo związany ze zdejmowaniem skóry z martwych zwierząt, z krwią, pewnie też z tym mocno nieprzyjemnym zapachem, o którym wspomniałaś. Były nawet przepisy, nakazujące budowę garbarni wyłącznie po wschodniej stronie miast i w odległości przynajmniej pięćdziesięciu łokci od jego murów, żeby w miarę możliwości uchronić mieszkańców przed fetorem.
MB: Garbarnię z jej uciążliwościami trzeba było znosić, bo skóra była zbyt ważna, żeby zrezygnować z jej produkcji. Robiono z niej – mam wrażenie – wszystko! Kiedy w Księdze Wyjścia opisany jest Przybytek, to jest on okryty skórami. Ze skóry robiono ubrania. Skórami wymieniano się w ramach handlu, traktując je jak jednostkę monetarną. Ze skóry robiono namioty, i pewnie kiedy wyrabiał je św. Paweł, to również z tego materiału. Oprócz tego hełmy, tarcze, paski, fartuchy dla rzemieślników, kołczany, pochwy, bukłaki na wino. I oczywiście pergamin. I buty, przecież od butów właśnie zaczynaliśmy!
HS: Ciekawe jest, że gdzieś w okolicach Qumran, gdzie znaleziono słynne zwoje, musiała być cała fabryka pergaminu! Ale rzeczywiście przyjrzyjmy się sandałom. To prosta rzecz, na którą wielu w ogóle nie zwróci uwagi, a tymczasem sandały z czasów Jezusa zachowały się całkiem dobrze. W jednej z grot na Pustyni Judzkiej, w jednej ze szczelin znaleziono bukłak z koziej skóry, a w drugiej – cały kosz nowych, prawie nienaruszonych sandałów, przygotowanych zapewne do sprzedaży. Podobne sandały znaleziono też w ruinach twierdzy Masada. Podeszwy wykonane były oczywiście ze skóry, rzemyki również, rzemień przechodził w nich między dużym a drugim palcem. Sporo obuwia zachowało się też u Rzymian – żołnierze rzymscy mieli specjalnie dla nich produkowane buty. Kobiece sandały były mniejsze, ale też delikatniejsze, czasem nawet barwione, haftowane i zdobione kamieniami.
MB: Kiedy wiemy, że obuwie było wtedy dość powszechne, i że boso trudno byłoby po tamtym terenie chodzić, możemy z tego wysnuć wniosek, że Jezus również chodził w sandałach. O co więc chodzi ewangelistom, kiedy przytaczają te, wspomniane na początku, słowa Jezusa – żeby nie brać na drogę sandałów?
HS: Nawet synoptycy tu nie są zgodni, jak to było z tymi sandałami, co w drogę brać, a czego nie. Ale nie o kwestii synoptycznej tu rozmawiamy. Specjaliści, którzy zajmują się tamtymi czasami, i takimi właśnie problemami codzienności w Ewangeliach mówią, że w poleceniu Jezusa chodziło o to, żeby w drogę nie brać zapasowej pary butów. Kiedy normalnie Izraelita wyruszał w drogę, był do niej dobrze przygotowany, miał i ubranie, i sandały na zmianę. Ale kiedy czytamy, że esseńczycy również mieli takie polecenie, żeby nie brać niczego na zapas, także drugich sandałów, ale polegać na gościnności współbraci esseńczyków, którzy rozsiani są po całej okolicy, to jest możliwe, że Jezusowi chodzi mniej więcej o to samo.
MB: Żeby nie polegać na sobie, nie być samowystarczalnym, ale wchodzić w relacje i spotykać ludzi. Jest to jakaś myśl, choć takie wędrowanie wymaga rzeczywiście odwagi…
HS: Nieco później okaże się, jaki wpływ wywrze nauka rabbiego Jezusa na zmianę zachowania wobec zawodu garbarza i pewnie nie tylko tego zawodu. Wspomniałem, że ludzie trudniący się tą pracą byli uważani w ówczesnym judaizmie za nieczystych i nie byli specjalnie szanowani. Tymczasem w Dziejach Apostolskich czytamy, że św. Piotr przyszedł do Jaffy i zatrzymał się tam na „dłuższy czas” w domu Szymona garbarza. Widać nie miał już żadnych skrupułów, żeby utrzymywać bliską relację z kimś, kto pracuje ze świeżymi skórami zwierząt. Próbuje się to tłumaczyć na dwa sposoby. Jedni mówią, że zakaz z Talmudu jest młodszy, że wtedy jeszcze nie istniał. Inni – i to jest pewniejsze – że Piotr kieruje się już wskazaniami Jezusa i wie, że szanować ma wszystkich ludzi, również tych, którzy są grzesznikami, albo z innego powodu uważa się ich za wyrzutki społeczeństwa. I do nich właśnie idzie, oczywiście w sandałach.