Logo Przewdonik Katolicki

Rola uprawna – wspólnota tych, których Bóg przemienia

Elżbieta Wiater
The Harvesters, obraz olejny na drewnie, ukończony przez Pietera Bruegla Starszego w 1565 r. Przedstawia czas żniw w lipcu i sierpniu lub późnym latem. fot. Wikiart

Kiedy po grzechu pierworodnym Bóg mówi do Adama: „Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz” (Rdz 3,19), nie brzmi to jak zapowiedź świetlanej przyszłości. Potem jednak przychodzi Chrystus.

Przychodzi i wydobywa głębię znaczenia z tej zapowiedzi. Nie bez powodu przecież do obrazu ziemi nawiązuje św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian, pisząc o Kościele, co skrzętnie wykorzystali ojcowie soborowi, tworząc Konstytucję Lumen gentium (zob. LG 6). Nie rozwinęli jednak szerzej tego obrazu, skupiając się na następnym – Bożej budowli. Być może pierwszy był dla nich oczywisty albo mniej istotny. Apostoł jednak szerzej omawia oba, co więcej – ewidentnie je ze sobą wiąże.

Diament w prochu
Istotna dla zrozumienia tej metafory jest Księga Rodzaju, a dokładnie imię Adam, będące też określeniem człowieka/ludzkości. Gdyby je dosłownie przetłumaczyć na polszczyznę, zapewne należałoby je oddać jako Ziemniak (nie mylić z pyrą), wszak hebr. adamah to właśnie ziemia, gleba. Co więcej, pierwszy człowiek nie tylko nosi nazwę wiążącą go z rolą, ale też jego zadaniem jest jej uprawa, bo żywi się tym, czym ona obrodzi. Ponadto praca na niej jest jednym z aspektów ludzkiego podobieństwa do Boga, bo stanowi udział w dziele stworzenia – w założeniu miała przekształcać świat tak, by stawał się coraz pełniejszy życia (por. Rdz 2, 15).
Pierwsi rodzice jednak uznali, że mają lepszy pomysł na siebie oraz rzeczywistość, i ostatecznie Adam słyszy, że to, co dotychczas było pełnym radości współdziałaniem ze Stwórcą w tworzeniu świata, stanie się udręką. Ziemia, która do tej pory rodziła jedynie pożyteczne rośliny, zacznie obradzać cierniami i ostami, zaś sam człowiek, ponieważ pochodzi z niej, do niej powróci, co często jest tłumaczone słowem oznaczającym to, że się nią na powrót stanie (zob. Rdz 3, 17–19).
Za sprawą podobieństwa imienia ojca ludzkości i określenia gleby można tę zapowiedź odczytać także jako odnoszącą się do Adama (zresztą tak ją interpretują niektórzy ojcowie Kościoła, odnosząc ją jednocześnie także do ludzkości jako całości) – będzie miał problem z własnym rozwojem, zamiast cnót będą się rozwijały w nim wady, a kiedy umrze, czeka go otchłań, którą Hebrajczycy lokowali w głębi ziemi.
Po męce i zmartwychwstaniu Pana jednak zapowiedź ta okazuje się mieć jeszcze głębszy sens: człowiek ulepiony z roli obraca się w rolę, ale po zesłaniu Ducha Świętego jest to uprawne pole Boga. Okazuje się więc, że Stwórca w raju nie tyle zapowiada człowiekowi smętne bytowanie w krainie cieni, ile daje obietnicę wejścia w proces przemiany, której On będzie sprawcą. Kościół można więc sobie wyobrazić jako sieć uprawnych pól, z których każde to ludzkie serce.

Siewca i inni
Święty Paweł nie jest pierwszym, który sięga po ten rolniczy obraz. Naśladuje w tym Jezusa, który w przypowieści o siewcy (zob. Mt 13, 3–23 i par.) mówi o człowieku jako glebie, w którą pada słowo-ziarno. Istotne jest, żeby dostrzec aspekt, który często umyka. Pan, podając uczniom interpretację tej historii, mówi, że to człowiek wydaje plon. Cały, nie tylko jego wnętrze. W sercu słowo zostaje posiane – Jezus mówi o tym, opisując przypadek słuchacza, którego metaforą jest droga (zob. Mt 13, 19) – jednak słuchacz owocuje jako cały, a więc jego ciało, dusza i duch. Nic nie pozostaje poza, a więc wszystko zostaje przemienione łaską.
Można sobie wyobrazić więc, że słowo przerasta człowieka swoimi korzeniami, by przekształcić go w siebie, a ostatecznie w Słowo wcielone. Do mnie przemawia w tym przypadku także obraz sieci irygacyjnej. Tu trzeba przypomnieć, że kiedy czytamy Biblię, cały czas obracamy się w kręgu kultury rolniczej, dla której głównym problemem był niedobór wody. Do tego, by móc cokolwiek wyhodować na polu, potrzebny był deszcz lub sieć kanałów dostarczających życiodajny płyn na pola. Nic dziwnego więc, że w Starym Testamencie deszcz jest obrazem Bożej łaski, bo kiedy on spadał, to bez ludzkiego wysiłku związanego z utrzymaniem kanałów możliwe było zebranie hojnych plonów.
Dlatego św. Paweł, pisząc do Koryntian, że są uprawną rolą Bożą, mówi też o podlewaniu. Tu na chwilę oderwijmy się od metafory, a popatrzmy na strukturę retoryczną trzeciego rozdziału Pierwszego Listu do Koryntian, z którego ten obraz pochodzi. Apostoł zaczyna od tego, że przemawiał do adresatów jako do ludzi cielesnych, a więc słabych i myślących, nomen omen, przyziemnie. Przejawem takiego ich podejścia są podziały wynikające z mówienia: „Ja jestem Pawła” oraz: „Ja jestem Apollosa” (zob. 1 Kor 3, 4), gdy tymczasem Paweł tylko siał, Apollos podlewał, ale to Bóg jest tym, który daje wzrost. Bez Niego nie dokonałaby się żadna zmiana w sytuacji wiernych, nadal byliby martwi. Obaj posługujący są tylko pomocnikami, i tu mamy obraz w obrazie, bo Paweł nie wprost odnosi się do tego, że większość pól należała wówczas do właścicieli dużych posiadłości, którzy do ich uprawy zatrudniali najemników. Ziemia (a więc Koryntianie), koszt jej uprawy i plon ostatecznie należą do Boga, obaj pracujący w Kościele korynckim przełożeni są tylko, i aż, Jego pracownikami. Co więcej, można powiedzieć, że mają podwójną specjalizację, bo w tym samym zdaniu apostoł płynnie przechodzi od rolnictwa do budownictwa, ale o tym wspomnę szerzej na koniec.
Najważniejsze jest to, że ani Paweł, ani Apollos nie są w stanie sprawić sami z siebie, że Koryntianie przyniosą plon. Tu kluczowa jest łaska. Owszem, drugi z panów jest pośrednikiem w jej dostarczaniu, można powiedzieć, że dba o to, by kanały, którymi ona płynie, pozostawały drożne i docierały wszędzie, nie pomijając żadnej osoby ani żadnej przestrzeni w poszczególnym wiernym. Jednak Apollos nie jest jej źródłem. To Bóg daje wzrost, więc, w domyśle, wszyscy powinni skupić się na jedności z Nim, zamiast ulegać pokusie stworzenia grona wzajemnej adoracji pasterza.

Błogosławiona bezczynność
Dla niektórych ten podtytuł może brzmieć jak herezja, jednak wśród przypowieści Jezusa jest taka, która do tej postawy zachęca, przy okazji dzięki temu wyraźnie akcentując rolę łaski. Pan mówi w tej historii o mechanizmie rozwoju Kościoła, a więc i każdego z nas: „Z Królestwem Bożym jest jak z ziarnem wrzuconym w ziemię: czy śpi, czy czuwa, ziarno kiełkuje i rośnie, sam nie wie jak” (Mk 4, 26–27). Odnajduję w tym zdaniu dwie ważne prawdy. Po pierwsze, siła wzrostu obecna w ziarnie działa sama z siebie. Ma ono w sobie mądrość, która pozwala mu rozwijać się we właściwym tempie i do określonego celu, a więc wystarczy mu zaufać. Po drugie, jestem dobrą glebą, którą Bóg stworzył po to, by wydała plon. Oczywiście dla równowagi trzeba pamiętać o przypowieści o różnych polach, którą przytoczyłam na początku, jednak potencjał jest. A że należę do dobrego Rolnika, który zna się na uprawie, mam sporą szansę na wydanie hojnego plonu.
To samo dotyczy Kościoła jako całości – niesie on w sobie ziarno Słowa i Stwórca jest tym, który uprawia to pole, posyłając na nie za pośrednictwem Ducha swoich pomocników. Święty Paweł w obrazie roli uprawnej skupia się jednak bardziej na rozwoju poszczególnych wiernych i, tak podejrzewam, nie byłby sobą, gdyby nie dopełnił go, ukazując szerszą, wspólnotową perspektywę.

Dwa aspekty
Tu wracamy do zawieszonego na chwilę odniesienia do konstrukcji retorycznej tego fragmentu listu. Apostoł na jednym oddechu, po dłuższym opowiadaniu Koryntianom, że są rolą, dodaje: „i Bożą budowlą”, po czym oddaje się rozważaniom na tematy architektoniczno-konstrukcyjne. Im poświęcę następny tekst.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki