Choć wielu winnych rzeczywiście wymaga odizolowania, terapii i kontroli, należy jak najszybciej zabiegać o stworzenie do tego celu specjalnego ośrodka z terapeutami i duszpasterzami. Wysyłanie ich do klasztorów samo w sobie nie pomoże winnym przestępstw seksualnych, a zaszkodzić może w znaczny sposób wspólnotom klasztornym.
Wybór
Powołanie do życia konsekrowanego we wspólnocie zakonnej jest – jak każde powołanie – pozytywnym wyborem, pełną miłości odpowiedzią na bardzo wyjątkowe Boże wezwanie. Jest odpowiedzią na łaskę, na zaproszenie, na marzenie Boga o człowieku. Jest odpowiedzią na głos, który w każdym człowieku przemawia inaczej. Jest wreszcie bardzo intymną, ale i radosną tajemnicą między człowiekiem a Bogiem.
Powołanie do życia konsekrowanego ma dodatkowo swoją specyfikę: jest bardzo głębokim oddaniem życia Bogu we wszystkich jego aspektach, całkowitym oddaniem siebie w Jego ręce, bycie znakiem świętej obecności Boga w świecie, budowaniem w świecie przestrzeni świętości.
Powołanie nie jest czymś, do czego można człowieka przymusić. To zawsze przyniesie szkodę i samemu „powołanemu”, i tym, z którymi będzie musiał żyć, i tym, którym będzie służył. Wiele lat temu jeden z biskupów pracujących na Wschodzie poprosił swoich kolegów w Polsce, żeby nie przysyłali mu już do pracy księży „za karę”. Był to czas, kiedy dość popularne stało się wysyłanie ich zwłaszcza do Rosji. Tamtejszy biskup uznał, że woli mieć księży mniej, ale takich, którzy przyjadą, czując powołanie, rozumiejąc swoją misję i działając bez przymusu. Nie przypadkiem przecież mówi się, że z niewolnika nie ma pracownika. Wśród powołanych do życia zakonnego również.
Zaciemniony obraz
Jest oczywiste, że żaden ukarany za przestępstwa ksiądz czy biskup, nawet mieszkający w klasztorze, nie stanie się osobą życia konsekrowanego i nikt nie będzie oczekiwał od niego złożenia ślubów ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Zapewne również nie dołączy on do zakonnej wspólnoty we wszystkich jej wymiarach. Być może pozostawać w niej będzie w większym odosobnieniu, w taki sposób, żeby swoją obecnością w żaden sposób nie zakłócać zakonnego porządku.
Pozostaje jednak pytanie, czy jego tam obecność – zwłaszcza podawana do publicznej wiadomości jako „kara w klasztorze” – nie będzie zaciemnianiem obrazu powołania do życia konsekrowanego, nie będzie fałszowaniem obrazu klasztoru w oczach świata. Jest to przecież obraz niełatwy i już dziś mało czytelny. Tym bardziej wydaje się ważne, żeby zabiegać o jego przejrzystość. Życie konsekrowane, życie zakonne w klasztorze jest łaską i radością dla powołanych. W żadnej mierze nie jest dla nikogo ani udręczeniem, ani karą.
Wspólnota
Klasztor, jako przestrzeń dla wspólnoty życia konsekrowanego, nie jest ani więzieniem, ani domem emerytów, ani nawet rodzajem kołchozu czy mieszkaniem studenckim, gdzie kilka osób umawia się na życie pod jednym dachem i dzielenie kosztów, bo tak wychodzi taniej, i łatwiej jest dzielić się domowymi obowiązkami. Klasztor jest domem, czyli miejscem życia wspólnoty-rodziny, opartej na wyjątkowych więzach, którymi ludzi splata sam Bóg. Klasztor jest domem dla ludzi obdarzonych wyjątkowym powołaniem. Jest domem ludzi, którzy z miłości do Boga zobowiązali się żyć nie tylko w celibacie, ale również w ubóstwie, czystości i posłuszeństwie. Z natury swojej klasztor jest więc przestrzenią oddzieloną od świata, w której centrum jest sam Bóg. Ta wyjątkowość więzi międzyludzkich i szczególnej więzi z Bogiem wymaga uszanowania i dostrzeżenia jej specyfiki jako przestrzeni nie tylko fizycznej, ale również duchowej, jako przestrzeni wiary. Potraktowanie klasztoru jako miejsca zesłania dla przestępców jest głębokim niezrozumieniem miejsca życia zakonnego w Kościele.
Papież Franciszek zauważa, że kiedy kandydat zgłasza się do zakonu, rozeznać należy, czy jest dobrym kandydatem i czy nie wyrządzi wspólnocie więcej szkody, niż pożytku. Podkreśla też konieczność badania motywacji: nie może bowiem być tak, żeby zakon stał się schronem, ucieczką, zakładem opiekuńczym albo miejscem, gdzie można żyć, kiedy nic innego w życiu nie wyjdzie. Tym bardziej więc nie może być dla nikogo karą, zwłaszcza jeśli owa „kara” wpłynąć może destrukcyjnie na resztę wspólnoty. Ta wspólnota jest tu niezwykle ważna, należy wręcz do istoty życia zakonnego: bez niej nie da się go ani zrozumieć, ani dobrze przeżywać. Zerwanie więzi we wspólnocie jest jednym z symptomów kryzysu życia zakonnego.
Miejsce terapii?
Owszem, wielu zauważy tu, że przy zgodzie całej zakonnej wspólnoty klasztor mógłby pełnić również funkcję przystani dla błądzących. Życie zakonne mogłoby być dla tych, którzy popełnili winy, świadectwem prowadzącym do nawrócenia. Pewne elementy życia zakonnego, jak posłuszeństwo czy izolacja, mogłyby tu być pomocne. One jednak niestety nie zastąpią terapii. Myślenie, że sama obecność i świadectwo pobożnych mnichów doprowadzi do nawrócenia przestępcy seksualnego, świadczy jeśli nie o naiwności, to przynajmniej o głębokiej nieznajomości problemu pedofilii i psychiki osób nią dotkniętych. Pedofilia, oprócz tego, że jest przestępstwem, jest również chorobą, a jako taka wymaga nie tylko nawrócenia, ale i profesjonalnego – na miarę dzisiejszych możliwości, nadal niewielkich – leczenia oraz zwyczajnej kontroli z zewnątrz. Z choroby nie można się po prostu nawrócić.
Godność
Na końcu wreszcie, to sama godność życia konsekrowanego wymaga, żeby do klasztorów nie zsyłać „za karę”. Wielu świeckich zauważa, że trudno im traktować przeniesienie księdza do stanu świeckiego jako karę – wszak oni żyją tak na co dzień i nie uważają, żeby to była nadzwyczajna trudność. Jeszcze trudniej wyobrazić sobie przymusowe żenienie księdza w ramach pokuty. Tu absurd jest widoczny gołym okiem: bo niezależnie od tego, czy rzeczywiście byłoby to udręczeniem, z pewnością ucierpiałaby na tym godność i ranga sakramentu małżeństwa. Oczywiście od ukaranych nikt nie oczekuje składania ślubów zakonnych, które włączałyby ich w stan życia konsekrowanego. Sam fakt jednak traktowania klasztorów jak więzień jest dla życia konsekrowanego deprecjonujący.
Szukanie dróg
O tym, jakie znaleźć drogi wyjścia i jak tworzyć, również w Kościele, bezpieczne miejsca dla winnych, którzy po odbyciu zasądzonej przez sąd kary nie przestali być niebezpieczni, trzeba zacząć rozmawiać. Latem ubiegłego roku w wywiadzie dla niemieckich mediów ks. Hans Zollner, dyrektor Centrum Ochrony Nieletnich Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego, proponował utworzenie specjalnych kościelnych ośrodków dla duchownych, skazanych za wykorzystywanie seksualne małoletnich. Ośrodki takie miałyby przyjmować na zasadzie dobrowolności tych, którzy odbyli już karę – po to, żeby nie tylko otoczyć ich opieką, ale też poddać ścisłemu nadzorowi, żeby zapobiec kolejnym aktom agresji.
Czy takie ośrodki powstaną i na jakiej zasadzie będą działać, czas pokaże. Oby stało się to jak najszybciej. Nie jest bowiem dobrze, żeby w tej roli obsadzać klasztory. Przestrzeń życia konsekrowanego – oddzielonego od świata i skierowanego na Boga – powinna pozostawać przestrzenią miłości z wyboru i znakiem miłości dla świata, a nie przestrzenią kary czy zewnętrznej kontroli.