Czy mogłeś, Ojcze, dać mi lepszą pomoc, niż w tej wydłużonej dłoni Twej ojcowskiej opatrzności, która palcami mej Matki dosięga aż do moich stóp? Przez nie otarłeś pierwszą łzę moją, przez nie omyłeś mnie z krwi narodzenia, przez nie podsunąłeś mi pierwszy pokarm, przez nie oddałeś mi pierwszy uścisk, przez nie dźwigałeś do pierwszego pocałunku.
Jak wielka szkoda, że moje Betlejem tak krótko trwało! Ale chociaż wyrosłem z kołyski, nie przestałem być dzieckiem. Odnawiam nieustannie „młodość moją” w ramionach Matki Kościoła, który każe mi zginać kolana trzykroć dziennie, gdy budzi sercem dzwonu: „A Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami”.
Skłaniam swą głowę przed najlepszą Matką najwspanialszego Syna i wołam: „Okaż, że jesteś Matką”. Z mojej Kalwarii nieustannie woła „Narodzony z Niewiasty”: Oto Matka Twoja! Ona to oddała mi pierwszą przysługę, gdy Matkę moją, zapatrzoną w Jej oblicze, nauczyła macierzyńskiej miłości do dziecięcia.
Dziękuję Ci, Ojcze, za Matkę Syna Twego. Gdy widzę Ją, wierzę jeszcze głębiej i mocniej, że jesteś Ojcem, najlepszym, najczulszym, jedynym, prawdziwym.
Książkę można kupić tutaj
Fragment pochodzi z książki
Ojcze nasz. Niech Modlitwa Pańska stanie się naszym chlebem powszednim,
Wydawnictwo Świętego Wojciecha 2020