Logo Przewdonik Katolicki

Trucizna ewangelizacji

Małgorzata Bilska
Rys. Zosia Komorowska/PK

Rozmowa z prof. Aleksandrem Bańką

Był Pan Profesor jedną z osób, które 13 października br. wzięły udział w spotkaniu z papieżem Franciszkiem – na jego zaproszenie, w jego domu. Grupa była ekumeniczna, a spotkanie prywatne, nieformalne. Trwało dwie godziny! Jak było?
– Poruszająco. Owocnie. Bardzo rodzinnie. Spędziliśmy ten czas w dobrej atmosferze. Najpierw każdy przedstawił się w kilku słowach, bo byliśmy z bardzo różnych środowisk, nie tylko katolickich, ale też – i to niejednorodnych – protestanckich. Poza warstwą życzliwości, żartów itp., które nas zbliżyły, rozmawialiśmy o ważnych kwestiach. Ze strony grupy padały do papieża pytania – często dość trudne dla naszych Kościołów, dla niego na pewno także… Franciszek odpowiadał na nie wyczerpująco, wnikliwie analizując dany problem. Spotkanie było więc z jednej strony ekscytujące samo w sobie, bo to przecież papież… Z drugiej strony, mogliśmy ważne dla nas kwestie wyrazić w jego domu, w jego obecności, co ma znaczenie dla całego procesu ekumenicznego.

Ekumenizm jest normą od Soboru Watykańskiego II, który zapoczątkował autentycznie ewangeliczną epokę, jeśli chodzi o relacje z innymi wyznaniami chrześcijańskimi. Franciszek nie zmienia nauczania, tylko przekłada teorię na praktykę duszpasterską. Dobrze rozumiem?
– Działania papieża Franciszka to jest konsekwentna, odważna kontynuacja tego, co zrobili poprzednicy. I co kluczowe – jest ona spójna z posoborowym nauczaniem Magisterium Kościoła na temat ekumenizmu. Papież nie tworzy żadnych nowych rzeczywistości w tym zakresie. Po prostu rozwija zapoczątkowaną już wcześniej ideę „ekumenizmu Ducha”. Stawia akcent nie na wzajemne „przeciąganie się” z jednego Kościoła do drugiego, ale na relacje między ludźmi. Mówił jasno na spotkaniu, że prozelityzm jest trucizną ewangelizacji.
Relacje między nami, chrześcijanami, widzi w kategoriach ewangelicznego braterstwa. Ekumenizm jest naszą wspólną drogą. Podążamy do tego samego celu. Towarzyszymy sobie wzajemnie w poszukiwaniu Chrystusa. Wierzymy w zbawienie, które w Nim mamy, w Trójcę Świętą. Z tym że członkowie każdego Kościoła powinni zachować własną tożsamość. Także my, katolicy, powinniśmy wiedzieć, kim jesteśmy, i przeżywać tę samoświadomość w sposób dojrzały. Papież mocno podkreśla, że dialog nie jest rozmywaniem tożsamości. Nie chodzi tu o budowanie „panchrześcijaństwa”, jednej uniwersalnej religii na siłę zacierającej wszelkie różnice. Przeciwnie! Tylko wtedy, kiedy wiemy, kim sami jesteśmy, jaka jest nasza wyjątkowość, tradycja i tożsamość, możemy być inspirujący dla drugiego. Wtedy spotkanie jest twórcze. Wnosi coś nowego do poznania Boga i wzajemnych relacji między uczniami Chrystusa. Bóg jest Tajemnicą. Wierzę, że jako katolik podążam ku Niemu najpewniejszą drogą, co nie znaczy, że nie może się ona krzyżować i przenikać z drogami braci i sióstr z różnych chrześcijańskich denominacji, których również prowadzi Boży Duch, działając wśród nich często z wielką mocą. Możemy się wspierać i towarzyszyć sobie w odkrywaniu miłości Chrystusa.

Zwrot dokonany na Soborze polegał m.in. na tym, że wzięliśmy część odpowiedzialności za rozłam. Chrześcijan innych wyznań traktujemy jak braci, a nie – heretyków, wrogów prawdziwej wiary, których kiedyś siłą nawracano. Dziś to powód do wstydu. Czym prozelityzm różni się
od ewangelizacji?

– Przede wszystkim prozelityzm, w odróżnieniu od autentycznej ewangelizacji, nie troszczy się o to, aby doprowadzić ludzi do Jezusa, do autentycznego spotkania z Nim, lecz aby powiększyć „stan posiadania” swojego Kościoła, przeciągnąć na swoją stronę. Traktuje więc Dobrą Nowinę instrumentalnie, często w sposób niezgodny z jej duchem i przesłaniem. Historia zna przypadki prozelityzmu, który posługiwał się przymusem czy manipulacją, łamiąc nawet ludzkie życie oraz sumienia i nie licząc się zupełnie z wrażliwością danego człowieka – ze sposobem, w jaki prowadzi go Duch Święty. Dlatego Franciszek nazywa prozelityzm trucizną ewangelizacji, podkreślając, że prawdziwe głoszenie dobrej nowiny o Chrystusie ma na celu doprowadzenie człowieka do pogłębionej relacji z Jezusem i szanuje fakt, że czasami dokonuje się to w sposób nie całkiem zgodny z naszymi oczekiwaniami – w innym chrześcijańskim Kościele. To nie tylko kwestia szacunku wobec ludzkiej wolności i jej wyborów, ale także – wobec działania Ducha Świętego, który w sposób wolny i sobie tylko wiadomy prowadzi ludzkie dzieje w taki właśnie sposób.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki