Logo Przewdonik Katolicki

Nieważne, czy lubił wtorki

Monika Białkowska
Fragment wystawy ,,Papież", otwartej w stulecie urodzin Jana Pawła II w Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie w 2020 r. fot. Artur Widak/NurPhoto/Getty Images

Był dwieście sześćdziesiątym czwartym papieżem w historii Kościoła. Przed Janem Pawłem II byli i męczennicy, i wielcy reformatorzy, i święci, i politycy. Co po nich pozostało? Co pozostaje po papieżach, którzy umarli? Ile jesteśmy im winni?

Nauczanie papieskie dzieli się na zwyczajne i uroczyste, lub inaczej – na omylne i nieomylne. Aby nauczanie mogło być uznane za uroczyste i nieomylne, muszą być spełnione konkretne warunki. I choć spór o nieomylność papieską dzieli Kościół, musimy mieć świadomość, że od czasu ogłoszenia tego dogmatu, czyli przez ponad sto pięćdziesiąt lat, papieże wypowiedzieli się w sposób nieomylny – jeden raz. Stało się tak jedynie przy ogłaszaniu dogmatu o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny w 1950 r. Wśród teologów trwa spór, czy orzeczenie papieża Jana Pawła II na temat braku władzy udzielania święceń kobietom można uznać za nauczanie nieomylne, ex cathedra – czy raczej było to powołanie się na odwieczną, nieomylną naukę Kościoła. Nawet jeśli uznać, że i to byłoby nauczaniem nieomylnym, to wciąż są zaledwie dwa przypadki w liczącej półtora wieku nauce o nieomylności papieskiej. Wszystko inne, czego uczą nas kolejni papieże, jest nauczaniem zwyczajnym, nauczaniem omylnym.

Ograniczeni czasem
„Omylne” nie oznacza jednak, że jest to nauczanie fałszywe czy błędne. Nie oznacza również, że nie musimy być mu posłuszni w wierze. Przeciwnie: pobożne posłuszeństwo nas obowiązuje. Różnica między nauczaniem omylnym i nieomylnym nie tkwi bowiem w prawdzie, ale tkwi w kontekście czasów. Mówiąc prościej, nauczanie nieomylne jest nauczaniem odwiecznym, które nigdy w Kościele nie zostanie zmienione, bo dotyczy samego sedna naszej wiary, przekazywanej od Jezusa przez apostołów. Nauczanie zwyczajne, nauczanie omylne jest czytaniem owych nieomylnych prawd wiary w kontekście konkretnych czasów, w kontekście historii, wiedzy danego czasu. Nauczanie zwyczajne kierowane jest nie do ludzi wszystkich pokoleń, jak nauczanie Jezusa – ale do ludzi żyjących tu i teraz, próbujących rozumieć otaczający ich świat. W tym nauczaniu również sami papieże ograniczeni są w naturalny sposób realiami i wiedzą swojego świata.

Sens i język
Dość stary już dowcip mówi o rabinie, który trafił do nieba i pyta Boga, w jaki sposób stworzył Wszechświat. Kiedy Bóg opowiada o Wielkim Wybuchu, biogenezie, teorii ewolucji, rabin dziwi się, że przecież w Biblii napisane jest o siedmiu dniach, o lepieniu człowieka z gliny. „A jak ty wytłumaczyłbyś nieumiejącym pisać i czytać pasterzom z nożami z brązu, co to jest plazma kwarkowo-gluonowa, DNA i dobór naturalny?” – pyta Bóg.
To oczywiście tylko żart, ale jest w nim ukryta ważna myśl: największe nawet prawdy przedstawiane są w taki sposób, w jaki potrafią je wyrazić i przyjąć ludzie danej epoki. Sama istota się nie zmienia. Sens pozostaje ten sam: Bóg stworzył świat z miłości, swoją wolną decyzją. To jednak, w jaki sposób to się odbywało, będziemy się nadal dowiadywać. I choć dziś rozumiemy więcej niż pasterze z czasów Biblii, kolejne pokolenia na pewno dziwić się będą naszej ignorancji.

Wtedy tak, dziś nie
Podobnie jest z nauczaniem papieży. Głoszone jest dla konkretnego czasu. Dotyka problemów konkretnego czasu. Wyrażane jest językiem danego czasu, z odwołaniami, które niegdyś rozjaśniały sprawę słuchaczom, a które dla kolejnych pokoleń mogą być niezrozumiałe. Część z nich jest już dziś niepotrzebna – były reakcją na jakąś sytuację, z jaką dziś się nie spotykamy, więc zajmowanie się nimi jest interesujące wyłącznie dla historyków. Papież Pius IX w połowie XIX  w. wydał aż cztery encykliki „przeciwko zamachom Sabaudii na Państwo Kościelne”. Dziś ani Państwo Kościelne, ani Księstwo Sabaudii, do których odnosi się encyklika, nie istnieją. Nie oznacza to wcale, że papież Pius IX był w błędzie – oznacza to, że był jedynie człowiekiem, który upominał się o prawdę i dobro w konkretnym (a dziś już nieaktualnym) kontekście wydarzeń.
Papież Leon XIII pisał encykliki o socjalizmie, o niewolnictwie, o ofierze na rzecz wykupywania niewolników w Afryce. Encykliki te pozostają w jego dorobku – pozostają też świadectwem historii – ale nie kształtują dziś ani współczesnej nauki Kościoła, ani pobożności. Wtedy zmieniały Kościół, dziś nie mają już takiej mocy, bo cały Kościół jest i na innym etapie rozwoju, i w innej rzeczywistości.

Relikty epoki
Papież Pius XI wydał encyklikę Vagilanti cura – o widowiskach kinematograficznych. Nakazywał w niej, żeby duszpasterze raz na rok odbierali od wiernych publiczne przyrzeczenia, że nigdy nie pójdą na filmy obrażające wiarę i moralność. Polecał również sporządzanie spisu takich filmów, według papieskich wskazówek, żeby wierni nie mieli wątpliwości, które filmy moralność obrażają. Taki spis miał powstać jeden dla całego świata, ale komisje w poszczególnych krajach oddzielnie oceniać miały kolejno pojawiające się filmy.
Czy papież się mylił? W swoim czasie nie. Przyświecała mu szczytna idea, w tamtym czasie możliwa do przeprowadzenia. Bez wątpienia papież kierował się troską o wiernych. Był jednak rok 1936. Papież nie mógł przewidzieć ani wojny, która wybuchła za chwilę, ani zmian w świecie, które przyszły po wojnie – ani tym bardziej przewidzieć nie mógł, że nie minie sto lat, a ludzie będą mieli setki tysięcy filmów dostępnych w każdej chwili, jednym ruchem palca na schowanym w kieszeni telefonie. Encyklika Piusa XI szybko stała się więc reliktem umarłej epoki i jeśli do niej wracamy, to nie po wskazówki do współczesnego życia, ale po to najwyżej, by zrozumieć, jak o filmie Kościół myślał przed laty.

Historyczne błędy
Były też w historii encykliki, które – z naszego punktu widzenia – nigdy wydane być nie powinny. Papież Grzegorz XVI w 1832 r. napisał Cum primum, encyklikę potępiającą uczestników powstania listopadowego, czego Polacy nie mogli mu wybaczyć. Ta encyklika spowodowała w ogóle dużą niechęć wielu środowisk patriotycznych w Polsce do papiestwa jako takiego – trwającą, zdaje się, aż do roku 1978, kiedy to patriotyzm z papiestwem zrosły się w Polsce na długie dziesięciolecia.
Jeszcze trudniejsza do przyjęcia jest dziś encyklika Benedykta XIV A Quo Primum o tym, „co jest zabronione żydom mieszkającym w tych samych miastach i okręgach co chrześcijanie”. Tekst zabrania chrześcijanom jakichkolwiek kontaktów ekonomiczno-biznesowych z Żydami, potępia również chrześcijan pracujących u Żydów, przywołuje dawniejsze zapiski o „szczurach w worku i wężach na piersiach”. Trudno interpretować ten tekst inaczej, jak wyraźnie antysemicki, choć papież przestrzegał przed używaniem przemocy przeciwko Żydom i nie mógł przewidzieć, jakie żniwo antysemityzm zbierze prawie dwa wieki później.

Aktualne
Czy każde zwyczajne nauczanie papieży się dezaktualizuje? Niekoniecznie. Po  dzieła papieży z początków Kościoła do dziś możemy sięgać jako po lekturę duchową. Encyklika Leona XIII Providentissimus Deus z 1893 r. nie tylko pozostaje aktualna, ale wręcz ukształtowała współczesne nauki biblijne. Powstała w czasie, kiedy do badania Biblii włączono nauki historyczne, archeologię, literaturoznawstwo, kiedy jej tekst zaczęto konfrontować z naukami przyrodniczymi. Papież zaproponował wówczas odnowienie całych studiów biblijnych według określonych i obowiązujących do dziś zasad – z zastrzeżeniem, że Kościół nie ogranicza swobody badań, ale zabezpiecza je przed dowolnością i błędami. To tylko jeden z wielu przykładów zwyczajnego (omylnego) nauczania papieskiego, liczącego już ponad wiek, a nadal będącego dla nas istotnym punktem odniesienia.

Świat pójdzie dalej
Co z tego wynika dla nas, przeżywających kolejny już Dzień Papieski – mający na celu promowanie nauczania Jana Pawła II? Po pierwsze oznacza lekcję pokory. Jan Paweł II nie jest w Kościele uniwersalnym punktem odniesienia. Uniwersalnym punktem odniesienia jest wyłącznie Jezus Chrystus. Prawdopodobnie przyjdzie czas, kiedy „Dni Papieskie” w Polsce się skończą: może za dziesięć lat, może za pięćdziesiąt. W innym świecie, z innymi problemami, wśród ludzi stawiających zupełnie inne pytania, to nie odpowiedzi Jana Pawła II będą tymi najbardziej adekwatnymi. I będzie dobrze, bo będzie to znaczyło, że świat i chrześcijaństwo się rozwijają, wciąż na nowo czytając Ewangelię i żyjąc w nowym świecie orędziem Jezusa. I w niczym to nie umniejszy roli Jana Pawła II w XX w.

Co najważniejsze
Po drugie, dni papieskie powinny nas skłaniać do krytycznego czytania tego, co Jan Paweł II po sobie pozostawił. Krytycznego nie oznacza „krytykanckiego” – chodzi raczej o poszukiwanie w nauczaniu treści ponadczasowych, tych, które aktualne pozostaną zawsze albo przynajmniej przez długie lata. I treści te trzeba wyraźnie odróżniać od niezwykle ważnych, ale mocno osadzonych historycznie wypowiedzi, które dla kolejnych pokoleń stracą znaczenie. Jeśli nie jesteśmy w stanie przenieść w przyszłość wszystkiego – a nie jesteśmy w stanie – musimy dobrze już teraz wybrać, na przeniesieniu czego szczególnie nam zależy.
Po trzecie, musimy pogodzić się z tym, że tą treścią przeniesioną w przyszłość nie będą ani papieskie kremówki, ani to, że najbardziej lubił wtorki. Choć dziś wydaje nam się, że czyni to papieża bardziej ludzkim i zrozumiałym, z perspektywy historycznej jest bez znaczenia. Co więcej, dramatycznie spłyca całe życie i dorobek papieża. Gdyby Ratzingera-Benedykta XVI pozostawić potomnym jako tego, który jadł białą kiełbasę z cebulą i grał na fortepianie, wyrządziłoby się ogromną krzywdę i jemu samemu, i tym, którzy nie sięgną po jego nauczanie (w zamian najadając się „papieskiej” kiełbasy). Dlaczego chcemy to zrobić Janowi Pawłowi II?

Tu jest Piotr
Po czwarte wreszcie: pielęgnowanie nauki zmarłych papieży nigdy nie może odbywać się kosztem słuchania tego, który tu i teraz jest Piotrem naszych czasów, urzędującego papieża. To on prowadzi Kościół, to On jest gwarantem prawdziwości naszej wiary. Dziś to Franciszek, dwieście sześćdziesiąty szósty papież. Dla kolejnych pokoleń będzie trzechsetny. I to w Kościele jest dobre i piękne: że słucha się w nim zawsze żywych, żywego Chrystusa i żywego, idącego za Chrystusem Piotra. Zmarłym winni jesteśmy pamięć, ale posłuszeństwo tylko żywym.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki