Logo Przewdonik Katolicki

O pewnej odpowiedzi na pozew

Krzysztof Jankowiak
fot. Unsplash

Najlepsze procedury i regulacje prawne niewiele pomogą, jeśli nie będzie za nimi stało myślenie ukierunkowane w pierwszym rzędzie na troskę o osoby, które doznały krzywdy.

Negatywnym bohaterem poprzedniego tygodnia stała się diecezja bielsko-żywiecka. Portal Onet opublikował fragmenty odpowiedzi na  pozew, jaką złożyła pełnomocniczka diecezji, w procesie wytoczonym przez ofiarę wykorzystania seksualnego.

Jak było
Rzecz dotyczy wyjątkowo drastycznej i bulwersującej sprawy. Janusz Szymik był ministrantem w parafii w Międzybrodziu Bialskim. Przez sześć lat był wielokrotnie wykorzystywany seksualnie przez ówczesnego proboszcza – wykorzystywanie zaczęło się, gdy był dwunastoletnim dzieckiem. Gdy dorósł, od 1993 r. wielokrotnie zawiadamiał władze kościelne o zachowaniu proboszcza – nie przynosiło to żadnego efektu. Dopiero po przejściu w 2014 r. pierwszego biskupa bielsko-żywieckiego Tadeusza Rakoczego na emeryturę nowy biskup Roman Pindel natychmiast odwołał krzywdziciela z funkcji proboszcza i wszczął obowiązkowe postępowanie kanoniczne. Proboszcz został ukarany przez Kongregację Nauki Wiary, za brak reakcji ukarano również bp. Tadeusza Rakoczego.
Teraz Janusz Szymik przed sądem cywilnym domaga się od diecezji 3 mln zł odszkodowania. W odpowiedzi na pozew pani mecenas, reprezentująca diecezję, zażądała przesłuchania pokrzywdzonego „na fakty związane z relacją powoda z księdzem, charakteru tej relacji, okazywania przez powoda zadowolenia z utrzymywania relacji intymnej z ks. Janem W. […], czerpania przez powoda korzyści, w tym materialnych, z utrzymywania relacji z ks. W.”. Wniosła też o powołanie biegłego, który zbadałby orientację seksualną pokrzywdzonego.
Trudno się dziwić powszechnemu oburzeniu, jakie wywołało to pismo. Stawia ono gwałcone dziecko na jednej płaszczyźnie z jego krzywdzicielem, zupełnie absurdalnie sugeruje jakieś korzyści odnoszone z doznawanego gwałtu. Dziecko na tym etapie rozwoju nie jest w stanie samodzielnie podejmować decyzji dotyczących swej seksualności. Krzywdziciel wykorzystuje wynikającą z wieku nieporadność, przywiązując dziecko do siebie, tworząc swoiste uzależnienie. W relacji dziecko-dorosły to dorosły zawsze ponosi odpowiedzialność. Traumy wywołane przez wykorzystywanie seksualne zostają w człowieku praktycznie na zawsze. Pismo pani mecenas stanowi więc kolejną krzywdę, zadaną wielokrotnie krzywdzonemu człowiekowi.
Po dwóch dniach diecezja wydała oświadczenie, w którym napisała: „W treści dokumentu, który jest odpowiedzią na pozew, nie powinny się znaleźć pytania dotyczące orientacji seksualnej Pokrzywdzonego oraz sugerujące «czerpania przez niego satysfakcji». Przepraszamy Pana Janusza oraz wszystkie osoby zgorszone doniesieniami medialnymi”.

Skrzywdzonego nie można traktować jak wroga
Cała ta sytuacja jest przygnębiająca. Szczególnie bolesna jest dla wszystkich ofiar wykorzystania seksualnego, które czują się po raz kolejny zlekceważone i potraktowane wrogo. Jest to kolejny cios w wiarygodność Kościoła, bolesny dla katolików, którzy chcą być w Kościele, w nim spotykać się z Bogiem – ile jeszcze razy ich wierność ma być wystawiana na próbę?
Najlepsze procedury i regulacje prawne niewiele pomogą, jeśli nie będzie za nimi stało myślenie ukierunkowane w pierwszym rzędzie na troskę o osoby, które doznały krzywdy. Nie doszłoby do napisania takiej odpowiedzi na pozew, gdyby osoby odpowiedzialne za jej treść rzeczywiście na pierwszym miejscu stawiały dobro pokrzywdzonych. Może bulwersować wysokość żądania, mogą bulwersować wypowiedzi Janusza Szymika, niechętne wobec Kościoła, ale przecież to wszystko wynika najpierw z doznanej w Kościele krzywdy, a potem z tego, że nikt na zgłoszenie krzywdy przez ponad 20 lat nie reagował. Nie można więc skrzywdzonego traktować jako wroga.
Osobiście przypuszczam, że koncepcja pisma była dziełem pani mecenas, jednak ktoś z kurii jego treść zapewne akceptował. Niekoniecznie musiał być to sam biskup – od zajmowania się sprawami sądowymi są przecież kurialni prawnicy, trzeba też pamiętać, że bp Roman Pindel nie lekceważy spraw dotyczących wykorzystywania seksualnego, czego nie jedynym świadectwem jest to, że on właśnie wszczął postępowanie kanoniczne wobec księdza, który krzywdził Janusza Szymika. Niemniej rodzą się pytania, jaka postawa dominuje w kurii bielsko-żywieckiej: czy stawiania na pierwszym miejscu troski o ofiary czy raczej obrony instytucji Kościoła?

Starannie dobierajmy pełnomocników
Trzeba przy tym jasno powiedzieć, że nawet patrząc wyłącznie z punktu widzenia taktyki procesowej, odpowiedzi na pozew nie sposób obronić. Diecezja nie stoi w tym procesie na mocnej pozycji – wina sprawcy została stwierdzona przez sam Kościół, Sąd Najwyższy dwa lata temu przesądził, że Kościół ponosi odpowiedzialność za księży dopuszczających się tego rodzaju czynów przy okazji wypełniania swoich obowiązków. Atakowanie pokrzywdzonego jest więc w tej sytuacji działaniem samobójczym. W procesie chodzi przecież o to, by uzyskać możliwie najkorzystniejsze rozstrzygnięcie, nie zaś by sponiewierać stronę przeciwną. Samobójcze było również pytanie o orientację seksualną – uwiedzenie homoseksualne może być jedną z przyczyn homoseksualizmu, a więc byłby to raczej argument za zwiększeniem odpowiedzialności.
Wniosek można wyciągnąć taki, że Kościół powinien naprawdę starannie dobierać pełnomocników reprezentujących go w sądzie i jasno wskazywać im, że podstawową zasadą w Kościele – obowiązującą również gdy Kościół jest pozywany przed sąd – jest stawianie na pierwszym miejscu dobra osoby pokrzywdzonej, co nie musi przecież oznaczać zgody na każdą wysokość żądanego odszkodowania. Dobrze byłoby, by działania w takich procesach były co najmniej konsultowane z osobami mającymi wiedzę na temat wykorzystania seksualnego i jego skutków.

Ugoda zamiast procesu?
Osobną sprawą jest, czy do procesów w ogóle powinno dochodzić. Kościół w Polsce przez długi czas uważał, że odszkodowania powinni płacić bezpośredni sprawcy. Obecnie, gdy przesądzone zostało, że również diecezje czy zakony powinny ponosić odpowiedzialność odszkodowawczą, stanowisko Kościoła można wyrazić w następujący sposób: jeśli odszkodowanie zostanie zasądzone, to je zapłacimy. Czy jednak nie powinno się przyjąć jako zasadę, by próbować zawierać ugody z pokrzywdzonymi bez czekania na proces sądowy? Polskie ustawodawstwo i orzecznictwo bardzo zdecydowanie preferuje ugodowe rozwiązywanie sporów. Byłoby to wyjście naprzeciw pokrzywdzonym, bez konieczności ustawiania ich jako przeciwników procesowych.
Wśród ofiar wykorzystania seksualnego są ludzie, którzy mimo doznanych krzywd nadal są w Kościele. Sytuacja, w której muszą się z tym Kościołem procesować, może zachwiać ich wiarą. A jak bardzo słusznie przypomniał w wywiadzie dla serwisu „Więzi” o. Tarsycjusz Krasucki OFM, „Pierwotną troską biskupa nie powinien być interes materialny diecezji, lecz «zbawienie dusz». Ostatni punkt Kodeksu prawa kanonicznego podkreśla, że jego przepisy należy realizować «mając przed oczyma zbawienie dusz, które zawsze musi być w Kościele najwyższym prawem»”. Oczywiście nie ze wszystkimi da się porozumieć, jednak to Kościołowi właśnie, ze względu na jego nadrzędną misję, powinno zależeć na dążeniu do ugodowego załatwiania kwestii odszkodowań wszędzie tam, gdzie to możliwe.

Przeprosiny
Na koniec wypada zająć się samym oświadczeniem kurii. Dobrze, że znalazły się w nim słowa przeproszenia wobec pokrzywdzonego, dobrze, że znalazło się w nim zdanie, które wydaje się akceptować prawo do dochodzenia odszkodowania: „Pan Janusz, korzystając z przysługujących mu praw, z powództwa cywilnego pozwał Diecezję BielskoŻywiecką o zadośćuczynienie”.
Dziwnie natomiast brzmi zwrot o przeproszeniu osób „zgorszonych doniesieniami medialnymi”. To nie doniesienia medialne były przecież powodem zgorszenia a treść odpowiedzi na pozew.
Źle się stało, że oświadczenie pojawiło się dopiero po dwóch dniach. Szkoda również, że podpisało je anonimowe „Centrum Informacyjno-Medialne Diecezji Bielsko-Żywieckiej”, nie zaś konkretna osoba.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki