Jak zdławić obecną inflację? Myślą nad tym najtęższe umysły naszych czasów. Można by powiedzieć: jakie czasy, takie wyzwania. Podwyższona inflacja daje się we znaki wszystkim, a jednoznacznych odpowiedzi brak. Eksperci nie są do końca zgodni nawet w kwestii jej przyczyn. Jedni przekonują, że główną przyczyną jest „rozdawnicza” polityka rządów i banków centralnych, drudzy – że znacznie większą rolę odgrywają przerwane łańcuchy dostaw, które uniemożliwiają produkcję na przedpandemicznym poziomie. Najprawdopodobniej ta druga przesłanka jest znacznie ważniejsza, co sprawia, że obecna inflacja jest specyficzna i klasyczne rozwiązania, czyli np. podnoszenie stóp procentowych, niespecjalnie działają. Rząd postanowił zadziałać więc nietypowo i wbrew ekonomicznej ortodoksji. Postanowił walczyć ze wzrostem cen, obniżając podatki pośrednie, czyli głównie VAT. W tym przypadku znów jedni eksperci złapali się za głowy, a inni pokiwali głową ze zrozumieniem.
Chlebem człowiek żyje
Jeszcze przed końcem ubiegłego roku rząd wprowadził Tarczę Antyinflacyjną numer jeden, która m.in. obniżyła akcyzę na paliwo, dzięki czemu cena benzyny na niektórych stacjach spadła nawet o 30 groszy. Od 1 lutego zacznie obowiązywać Tarcza 2.0, która wprowadzi znacznie dalej idące obniżki. Mowa przede wszystkim o redukcji stawki VAT nałożonej na podstawowe artykuły żywnościowe z 5 do 0 proc. Reforma obejmie więc m.in. warzywa i owoce, mięsa i ryby, przetwory, mąki i zboża, a także jaja i szerzej nabiał. Zerowa stawka VAT wprowadzona zostanie również na gaz, którego ceny ostatnimi czasy sięgnęła nieba. Przedłużona zostanie także obniżka VAT do 5 proc. na energię elektryczną. Cena paliw na stacjach znów może nieco spaść, gdyż zredukowana zostanie stawka VAT na paliwa do 8 proc. Stawka VAT na ciepło spadnie do 5 proc., natomiast na nawozy do zera. Wszystkie te zmiany potrwają pół roku. Tak więc jeśli rząd nie przedłuży działania tarczy, to w sierpniu będzie czekać nas powrót do starych stawek i do wyższych cen.
Obniżka VAT na żywność jest istotna szczególnie dlatego, że w tym roku to właśnie artykuły spożywcze mogą istotnie drożeć. Tylko w grudniu ich ceny wzrosły o 2,1 proc. w stosunku do listopada. Oczywiście grudzień, z racji Bożego Narodzenia i okresu noworocznego, zwykle upływa pod znakiem wyższych cen, jednak tak duży wzrost miesiąc do miesiąca musi robić wrażenie. Wzrost cen żywności, podobnie jak inflacja w ogóle, to także problem światowy. Globalny indeks cen żywności FAO znajduje się na najwyższym poziomie od 10 lat, a tylko w zeszłym roku wzrósł o jedną czwartą. Ceny artykułów spożywczych napędzają m.in. drożejące surowce energetyczne. Z tego powodu drożeją np. produkty szklarniowe czy pieczywo. W przypadku żywności wzrost kosztów zwykle jest w pełni przerzucany na klientów, gdyż, mówiąc językiem fachowym, popyt na żywność jest sztywny. Co oznacza mniej więcej tyle, że ludzie zawsze muszą się najeść, więc nie zrezygnują z kupna podstawowych produktów nawet wtedy, gdy ich ceny wyraźnie wzrosną.
Kto zgarnie korzyści
W takiej sytuacji obniżka VAT na żywność oraz paliwa powinna dać odetchnąć nieco umęczonym inflacją konsumentom. Problem w tym, że redukcja stawek VAT nie przenosi się automatycznie na ceny. Sprzedawcy muszą najpierw sami je obniżyć. Jeśli tego nie zrobią, albo obniżą je tylko częściowo, to po prostu zgarną wyższą marżę, co może stanowić sporą pokusę dla wielu punktów detalicznych. Nawet jeśli ceny finalnie zostaną odpowiednio obniżone, trochę to potrwa – zapewne 1 lutego jeszcze nie na wszystkich półkach dostrzeżemy efekty reformy. Poza tym jeśli po pół roku stawki zostaną przywrócone, w sierpniu czeka nas z kolei fala podwyżek, które sprzedawcy mogą już czynić znacznie chętniej. Tymczasem latem większość przyczyn inflacji wciąż będzie jeszcze trwała, a wzrost cen żywności prawdopodobnie będzie wtedy na górce. Mogłoby się więc okazać, że Tarcza Antyinflacyjna 2.0 jedynie przeniesie szczyt inflacji o kilka miesięcy, i to na okres szczególnie niekorzystny.
Taką pesymistyczną opinię mają analitycy z banku Credit Agricole. Według nich przedsiębiorcy będą chcieli zatrzymać większość korzyści z reformy, gdyż popyt jest na tyle rozbudzony, że nie boją się odpływu klientów. Poza tym sprzedaż żywności to działalność z niską marżą, co tym bardziej zachęci sprzedawców, żeby sobie ją podreperować. Co gorsza, gdy przyjdzie im na powrót podwyższać ceny, zrobią to w większym stopniu niż w lutym je obniżą. Finalnie więc reforma w tym roku co prawda minimalnie obniży inflację o 0,1 punktu procentowego, ale w przyszłym roku ją podwyższy o 0,6 punktu.
Zupełnie innego zdania są jednak ekonomiści z banku Pekao SA. Według ich analizy wpływ Tarczy Antyinflacyjnej 2.0 będzie znacznie korzystniejszy. Analitycy Pekao zauważają, że obecne marże przedsiębiorstw są na rekordowych poziomach, więc firmy nie będą szczególnie zmotywowane do zwiększania zysków kosztem klientów. Tym bardziej, że w sprzedaży detalicznej i sprzedaży paliw panuje duża konkurencja, więc firmy będą musiały się liczyć z ewentualną utratą klientów. Poza tym najprawdopodobniej Tarcza 2.0 zostanie przedłużona do końca roku, dzięki czemu uniknęlibyśmy sierpniowego skoku cen. Według Pekao Tarcza 2.0 doprowadzi do znacznie głębszego wyhamowania inflacji – dokładnie o 1,2 pkt. proc., jeśli potrwa tylko do końca lipca, lub nawet o 2,2 pkt. proc., jeśli zakończy się dopiero z końcem roku. W tym drugim wypadku inflacja w roku 2022 wyniesie średnio 6,3 proc.
Górka w styczniu bezpieczniejsza
W 2020 r., w związku z pandemią i lock-downami, niemiecki rząd zmniejszył tamtejszą stawkę VAT z 19 do 16 proc. Możemy więc prześledzić skutki podobnej reformy za Odrą. Ceny paliw spadły, ale mniej niż wynikałoby to z obniżki. Klienci kupujący benzynę E5 zyskali jedynie 40 proc. korzyści wynikających z redukcji stawki, jednak do konsumentów nabywających benzynę E10 trafiło 61 proc. korzyści. Tak więc w obu przypadkach znaczącą część przejęli przedsiębiorcy, chociaż mimo wszystko ceny wyraźnie spadły. Jednak w przypadku sprzedaży detalicznej sytuacja wyglądała już znacznie lepiej. Ceny w dyskontach spadły odpowiednio do skali redukcji podatku VAT. Równocześnie jednak nie zaobserwowano niemal żadnych korekt cen w restauracjach i hotelach. Tamtejszy oddział Starbucksa nawet oficjalnie zapowiedział, że i tak nie obniży cen. Ta sieć kawiarni charakteryzuje się jednak tym, że nie konkuruje ceną, tylko prestiżem marki. W przypadku sprzedawanej w sklepach żywności konkurencja jest znacznie większa.
Możemy więc przypuszczać, że przynajmniej w przypadku cen żywności większość korzyści z redukcji stawek VAT trafi jednak do konsumentów. Dzięki temu inflacja odczuwalnie wyhamuje, chociaż nadal będzie podwyższona. Istotne jest jednak, żeby reforma została przedłużona do końca roku. Inaczej czeka nas górka cenowa w sierpniu. Zdecydowanie bezpieczniej będzie przesunąć ją na styczeń przyszłego roku, gdy większość podażowych przyczyn inflacji powinna już minąć, a przedsiębiorstwa uzupełnią swoje zapasy. Obecnie kluczowe wydaje się uspokojenie nastrojów społecznych, które grożą spiralą cenowo-płacową, czyli błędnym kołem fali podwyżek wynagrodzeń napędzających się wzajemnie z inflacją. Wpadnięcie w taką spiralę może wywindować inflację na znacznie wyższe poziomy niż obecnie. Według Polskiego Instytutu Ekonomicznego ryzyko spirali cenowo-płacowej w Polsce jest drugie najwyższe w Unii Europejskiej. I właśnie dlatego obniżka VAT może znacznie skuteczniej zahamować obecną inflację niż podwyżki stóp procentowych, które te nastroje jeszcze podgrzewają.