Polsko-hebrajski zbiór wierszy Śladami Krzysztofa Micha (2021) jest poetycką opowieścią o społeczności żydowskiej, zamieszkałej przed wojną na Podlasiu. Jak sam autor wyjawia we wstępie, wiersze te zrodziły się pod wpływem lektury książki Przez ruiny i zgliszcza Mordechaja Canina i wizyty poety w Tykocinie w 2019 r.
Zanim jednak cokolwiek powiem o samych wierszach, muszę wspomnieć choćby najogólniej o ich głównych bohaterach. Jednymi z nich są dawni żydowscy mieszkańcy Tykocina. Żydzi pojawili się w tym miejscu już na początku XVI w., i do 1941 r. stanowili znaczącą część miejscowej społeczności, wpływając na rozwój kulturalny i gospodarczy miasta. W czasie wojny spotkał ich podobny los jak mieszkańców innych sztetli w Polsce.
Jak czytamy na stronie sztetl.org.pl, „W dniach 25 i 26 sierpnia 1941 r. miała miejsce masowa egzekucja żydowskiej ludności Tykocina, przeprowadzona przez Sonderkommando SS Bezirk Białystok pod wodzą Wolfganga Burkera. Wszystkim Żydom obecnym w mieście nakazano zgromadzenie się w rynku, skąd – po selekcji – przepędzono ich pieszo do miejscowości Zawady. Stąd ludność żydowską wywożono do lasu w pobliżu miejscowości Łopuchowo i rozstrzeliwano, grzebiąc zwłoki we wcześniej przygotowanych dołach. Zginęło wówczas ok. 1400 osób (wg E. Wroczyńskiej i A. Lechowskiego – 2500), a pozostałych przy życiu ok. 150 Żydów zostało wywiezionych do getta w Białymstoku, skąd większość z nich trafiła do obozu zagłady w Treblince. Z masakry ocalało jedynie kilkunastu Żydów”.
Między innymi ślad tego wydarzenia – zamykającego historię istnienia tej społeczności w Tykocinie – zostawia Mich w swoim zbiorze.
droga na Zawady nie jest szeroka nawet dzisiaj
[…]
dlatego dla porządku ustawiono ich czwórkami
tylu było grajków i harmonii w dysharmoniach wieku
idę z nimi drogą prostą drogą w las
śpiewają ptaki im ostatni raz
przez pola łąki pośród łanów zbóż
nadziejo prowadź przyszłość dobrą twórz
może nie wszyscy znali tę pieśń
melancholijny song o nadziei
może mylili słowa i melodię
gubili rytm kroki a może i buty
lecz jak tu się nie pogubić
gdy nawet bóg gdzieś się zawieruszył
(czterej klezmerzy)
Ta fraza o towarzyszeniu wypędzonym w drodze na śmierć pojawia się w wierszu trzy razy, jak dodany refren do pieśni o nadziei (obecnego hymnu Izraela), jak chęć podkreślenia utożsamiania się z ich dolą, jak próba zindywidualizowania ich śmierci, którą miała skryć ziemia i cisza lasu. Poeta buntuje się przeciwko tej ciszy, która panuje „aż do dzisiaj” (grad w łopuchowskim lesie). Buntuje się przeciwko minimalizowaniu – wyciszaniu właśnie – w publicznej narracji historii ofiar, i to nie tylko żydowskich mieszkańców Tykocina, ale również innych podlaskich miejscowości.
Jednym z nich jest Zabłudów, gdzie w 1942 r. utworzono getto i skąd wywieziono ok. 1400 Żydów do obozu zagłady w Treblince.
trzy suche zdania
po jednym na każde
pół tysiąca ludzi
trzy zdania na połowę
mieszkańców miasta
w tym jedno o domu boga
który przyjeżdżali oglądać
wielcy architekci świata
nim najważniejszy lokator
nie opuścił kupców
i rzemieślników w chałatach
tylko trzy zdania
ani słowa o walce i uwolnieniu
głodnych jeńców
bo po co
trzy zdania
bez happy endu
tyle po nich zostało
w polskiej edycji wikipedii
(Zabłudów)
W wierszu Radziłów ulica Piękna poeta sugestywnie wskazuje na dysonans panujący nie tylko między nazwą ulicy a zaistniałym przy niej pogromie Żydów w 1941 r., ale przede wszystkim między prawdą historyczną a narracją mniej wstydliwą dla Polaków i przez to wygodniejszą do stosowania w publicznym dyskursie.
A fakty, jak podaje Wikipedia, są takie: „W nocy z 6 na 7 lipca we wsi zaczęli gromadzić się mieszkańcy okolicznych wiosek motywowani niechęcią do Żydów za domniemaną czy rzeczywistą kolaborację z ZSRR […] 7 lipca rano przybył oddział Einsatzgruppe B (Zichenau-Schroettersburg) dowodzony przez SS-Obersturmführera Hermanna Schapera. Żołnierze zaczęli upokarzać ludność żydowską. Zmuszano ich do darcia świętych ksiąg, podpalenia i tańczenia wokół ogniska. Zaprzęgano ich do konnych wozów.. Polacy gromadzili Żydów na rynku, gdzie dotkliwie ich bito, kazano plewić trawę. Po kilku godzinach niemieckie oddziały odjechały. Żydów wyprowadzono na obrzeże miasta, wyłapywano po drodze, tych, którzy próbowali się ratować, zamknięto w stodole, którą później podpalono. Tych, którym udało się wydostać, zawracano. Szukano osób, którym udało się schronić, zabijano na miejscu lub prowadzono do lodowni, gdzie ginęli od strzałów z broni lub od siekier. Jednocześnie rabowano i zajmowano mienie żydowskie.
W Radziłowie w okresie PRL-u przy ul. Pięknej, gdzie znajduje się zbiorowa mogiła pomordowanych, umieszczono pomnik z napisem – błędnym, co do treści i daty – «W sierpniu 1941 r. faszyści zamordowali 800 osób narodowości żydowskiej, z tych 500 osób spalili w stodole. Cześć ich pamięci».
Śledztwo w sprawie mordu, prowadzone przez Instytut Pamięci Narodowej w Białymstoku, zostało zawieszone w 2010 r. z powodu braku możliwości postawienia zarzutów żyjącym sprawcom.. Zebrany materiał dowodowy wykazał, że zbrodnia dokonana została przez co najmniej kilkunastu ówczesnych mieszkańców Radziłowa i okolic”.
Poeta kończy swój wiersz o Radziłowie obrazkiem ogrodzonego placu po rzeczonej stodole, z pomnikiem po środku, stawiając tezę, że „ma dla okolicznych mieszkańców / tylko historyczne znaczenie” (Radziłów ulica Piękna). O jakie zatem „inne znaczenie” upomina się autor? Być może dopomina się o większą (jakąkolwiek?) empatię wobec tamtych ofiar. Może potrzeba – nie tylko mieszkańcom Radziłowa, ale nam wszystkim – większej wyobraźni, że los ofiar mógł być losem naszych przodków, gdyby tylko urodzili się w żydowskiej rodzinie. W sposób przejmujący próbuje uzmysłowić nam to w wierszu gdy klasnę w dłonie, przywołującym barbarzyńskie zachowania wobec Żydów niektórych polskich-katolickich mieszkańców w czasie wojny.
krzyczysz zostaw to Żydzie
wyrywasz mu z rąk platery
ślubny prezent od brata
zostaw nie słyszysz
tobie to już nie będzie potrzebne
nie wrócisz tu nigdy
kopiesz go w zadek
ją ciągniesz za włosy
i zdzierasz z pleców pled
będzie jak znalazł dla twojej żony
dziecku wyrywasz zabawkę
[…]
za chwilę klasnę w dłonie
i zamienicie się rolami
teraz to ty będziesz Żydem
Co warte podkreślenia, Krzysztof Mich tę „sztuczkę” zamiany ról zastosował najpierw wobec samego siebie. Poszedł po śladach, które zostawili dawni żydowscy mieszkańcy Podlasia, od Tykocina przez Zabłudów, Radziłów, Mordy, po Białystok, żeby wczuć się w ich położenie, cierpienie, śmierć. I bez wątpienia odnalazł ich w tych miejscach – żywych, do bólu prawdziwych.
w pogodny dzień nad Tykocinem
widać jakieś dwa i pół tysiąca gwiazd
[…]
a teraz wyobraź sobie niebo bez gwiazd
z jednym tylko księżycem
tak było
zapędzono je wszystkie
do łopuchowskiego lasu
i rozstrzelano w dwa dni
gwiazda po gwieździe
stare i młode
nawet te nowonarodzone
tak było
błąkają się nocą pośród drzew
gdy ziemia nimi oddycha
jakby szukały drogi do nieba
nieba nad Tykocinem
tak jest!
(gwiazdy nad Tykocinem)