Logo Przewdonik Katolicki

Mnich, proboszcz i konspiracyjny kapelan

Karolina Sternal
fot. Adobe Stosk/NAC

O jego beatyfikację zabiegają dwie parafie: jedna to miejsce urodzenia zakonnika, druga to miejsce, skąd hitlerowcy wyprowadzili go na śmierć. Benedyktyn Leander Kubik był męczennikiem za wiarę i ojczyznę, który do końca modlił się za swoich oprawców.

Kościół Podwyższenia Krzyża Świętego i św. Marii Magdaleny w Siemowie w powiecie gostyńskim. To tu, przez niespełna rok, w czasie okupacji proboszczem był o. Leander Kubik OSB, benedyktyński mnich z Lubinia. W tamtym czasie był również przewodnikiem grupy młodych mieszkańców ziemi gostyńskiej, którzy stawili opór okupantowi. Wielu z nich zapłaciło za to życiem.
Jak co roku w rocznicę jego urodzin, 6 stycznia, została odprawiona Msza św. w intencji jego beatyfikacji.

Mnich i kapłan
Ojciec Leander, a właściwie Henryk Kubik, urodził się w 1909 r. w Starym Kramsku koło Babimostu, w polskiej, religijnej rodzinie. W wieku pięciu lat stracił ojca, który jako poddany niemieckiego cesarza został wcielony do wojska i zginął na początku I wojny światowej w walce z Rosjanami.
Henryk, po ukończeniu niemieckiej szkoły podstawowej, kontynuował naukę już w polskich gimnazjach: w Wolsztynie, Pyzdrach i Lublińcu. Maturę zdał w Małym Seminarium diecezji łuckiej we Włodzimierzu Wołyńskim, a po niej w 1930 r. został klerykiem i rozpoczął studia filozoficzne. Jednak po roku nauki, zachęcony przez swojego kolegę, wstąpił do klasztoru benedyktynów w Lubiniu. Po złożeniu pierwszych ślubów monastycznych formację i studia kontynuował w opactwach w Pradze i Beuronie. Czeskie opactwo Emaus w Pradze było wówczas klasztorem macierzystym dla Lubinia, które podjęło się odnowienia lubińskiego opactwa, do którego mnisi powrócili po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Dlatego to właśnie w Pradze w 1937 r. o. Leander otrzymał święcenia kapłańskie. Z Czech powrócił do Polski i na dobre rozpoczął życie lubińskiego mnicha.
Minęły dwa lata. Wybuchła II wojna światowa i w Wielkopolsce rozpoczęły się aresztowania, wywózki i egzekucje. Dotyczyło to także polskiego duchowieństwa.

Proboszcz i więzień
W grudniu 1939 r. Niemcy wywieźli do obozu koncentracyjnego w Dachau proboszcza z Siemowa. Kilka miesięcy później jego obowiązki przejął o. Leander. Niebawem został także kapelanem, zawiązanej w pobliskim Gostyniu, tajnej organizacji konspiracyjnej ,,Czarny Legion”.
W Wielki Piątek 1941 r. hitlerowcy aresztowali spiskowców. O. Leandra wyprowadzono wprost z kościoła w Siemowie i przewieziono do więzienia w Rawiczu, gdzie przez kilka miesięcy trwało brutalne śledztwo. Czarnolegioniści byli poddawani okrutnym torturom. Kolejne miesiące, aż do procesu, spędzili w więzieniu w Zwickau. Przez cały ten czas o. Leander pełnił wobec wszystkich więźniów posługę duchową. Inicjował wspólne modlitwy, rozdawał własnoręcznie zrobione krzyżyki i różańce, spowiadał. Jeśli było to tylko możliwe, odprawiał także Mszę św.
Po latach jeden z najmłodszych członków ,,Czarnego Legionu”, Marian Sobkowiak z Gostynia, tak wspominał: „Miałem zaledwie 16 lat. To, co z nami robiono, było straszne. Dałem radę przeżyć właśnie dzięki o. Leandrowi, jego wsparciu, modlitwie, utwierdzaniu nas w wierze. Do dzisiaj czuję jego opiekę, on dla mnie jest świętym kapłanem”.
Ostatecznie 12 członków ,,Czarnego Legionu” skazano na śmierć i ścięto w Dreźnie. Pozostałych skazano na więzienie. Ojciec Leander, przenoszony z więzienia do więzienia, wyczerpany pracą ponad siły, biciem, maltretowaniem zmarł 14 października 1942 r. we Wronkach. Tylko dzięki usilnym staraniom, Niemcy wydali ciało matce. Lubiński mnich, siemowski proboszcz i konspiracyjny kapelan spoczął na cmentarzu w Nowym Kramsku, w rodzinnej parafii.
Pamięć o ojcu Leandrze zachowała się głównie dzięki tym członkom ,,Czarnego Legionu”, którzy przeżyli wojnę. To oni złożyli najważniejsze świadectwa.

Sługa Boży
W 2015 r. abp Stanisław Gądecki, w dniu modlitw o kanonizację błogosławionych i beatyfikację sług Bożych pochodzących z archidiecezji poznańskiej, tak powiedział o ojcu Leandrze: „Był to człowiek wielkiego ducha, męczennik za wiarę i ojczyznę, który do końca modlił się za swoich oprawców [...] Dał się poznać jako gorliwy kapłan, głoszący odważne, patriotyczne kazania. Dobrocią i serdecznością zdobył serca mieszkańców parafii”. Postulatorem procesu beatyfikacyjnego jest obecny proboszcz parafii w Siemowie, ks. Marek Kędziora.
– Ojciec Leander to dla nas ważna postać. Świadkowie jego życia i męczeństwa już odeszli, ale pamięć trwa. Podtrzymujemy ją wraz z parafianami z Nowego Kramska – mówi Aleksander Dolczewski z Siemowa. – Każdego roku w styczniu gromadzimy się na Eucharystii u nas w Siemowie, natomiast w październiku, w rocznicę śmierci o. Leandra, w Nowym Kramsku, podczas uroczystości w kościele i przy grobie. Wspólnie uczestniczymy także w corocznych nabożeństwach w katedrze poznańskiej, kiedy to jako wspólnota całej archidiecezji modlimy się w intencji kanonizacji i beatyfikacji.
W tym roku w październiku przypadnie 75. rocznica śmierci o. Leandra. – W 74. rocznicę odsłoniliśmy pamiątkowy kamień w pobliżu rodzinnego domu o. Leandra – mówi Joachim Niczke z parafii w Nowym Kramsku. – Cały czas modlimy się o jego beatyfikację i mamy nadzieję, że proces beatyfikacyjny już niebawem się rozpocznie. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki