Logo Przewdonik Katolicki

Igrając z ogniem

Natalia Budzyńska
fot. Against Gravity

To jest Katia. A to jest Maurice. Jutrzejszy dzień będzie ich ostatnim – tak zaczyna się dokument Wulkan miłości o parze wulkanologów i ich miłości do…

No właśnie, odpowiedź tylko z pozoru jest prosta: do wulkanów. Ale może jednak do: nauki, natury, adrenaliny, ognia? Do przekraczania tego, co nieprzekraczalne? Może w ogóle nie była to miłość, a uzależnienie od niebezpieczeństw, fascynacja, nieposkromiona ciekawość, igranie z naturą świata i własną? Jedno jest pewne: cokolwiek to było, połączyło ich na zawsze i sprawiło, że byli szczęśliwi. We dwoje. Nie, we troje – jak sugeruje reżyserka. Trzeci bohater tego związku ma wiele imion: El Chichon, Mayon, Heimaey, Oldoinyo Lengai, Etna, Święta Helena, Nevado del Ruiz, Pinatubo, Unzen. To nie wszystkie nazwy wulkanów, które Sara Dosa wymieniła w napisach po nazwiskach najsłynniejszej pary wulkanologów: Katii i Maurice’a Krafftów.

Unzen
Góra wznosi się ponad 1500 metrów n.p.m. i jest jednym z najgroźniejszych wulkanów na świecie. Ma swoją czarną legendę: w czasie trwających dwa wieki prześladowań chrześcijan w Japonii wrzucano do jej krateru tych, którzy nie chcieli wyrzec się wiary. Wulkan odpowiedział erupcją, która wywołała ogromne tsunami. Zginęło 15 tys. osób. Potem zamilkł na niemal 200 lat.
W czerwcu 1991 r. Maurice Krafft staje przed kamerą i zapewnia, że się nie boi. 45 lat, widział w swoim życiu ponad sto erupcji, zaglądał w otchłań wulkanu tyle razy, że trudno to zliczyć. Jest zadowolony. Przyjechali z Katią do Japonii, bo Unzen się obudził. Od dwóch lat obserwowana jest jego niewielka aktywność, która właśnie przybiera na sile. Będą filmować erupcję. Z uśmiechem mówi, że nie obchodzi go śmierć, mógłby umrzeć nawet jutro. Razem z nim patrzymy na kłęby dymu wydostające się z wulkanu. Istnieje inne ujęcie z miasteczka u stóp góry. Kłęby gazów i odłamków skalnych wydostające się z wnętrza Ziemi staczają się po stokach góry z zawrotną szybkością. Ten fascynujący obraz szybko zamienia się w horror, gdy widoczny na filmie człowiek zauważa, że tym razem chmura gazu porusza się zbyt szybko i zaczyna uciekać. To lawiny piroklastyczne, nazywane też chmurami gorejącymi (bo ich temperatura dochodzi do 1000 stopni Celsjusza), odpowiedzialne za zasypanie Pompejów i Herkulanum. 
3 czerwca 1991 r. Katia i Maurice jak oniemiali patrzą na ogromną szarą chmurę, lecz nie mają szans przed nią uciec. Byli zbyt blisko. Lawina przemierzyła ponad 4 km zbocza wulkanu, niszcząc wszystko, co napotkała na swojej drodze, i zabijając Krafftów oraz 40 innych obserwatorów, głównie naukowców i dziennikarzy.
Właściwie było to do przewidzenia. Od tylu lat narażali się na śmierć, zaglądając w otchłań. Sara Dosa przejrzała wielkie archiwum filmowe Krafftów, wyciągając z niego prawdziwe perełki: fragmenty wywiadów telewizyjnych, obrazów z wypraw, wśród których znajdują się sceny mrożące krew w żyłach, a jednocześnie tak bardzo piękne. To dzięki ich odwadze możemy oglądać hipnotyzujące zdjęcia czerwonej lawy poruszającej się wolno i leniwie, zajrzeć w bulgoczące i przelewające wnętrze Ziemi. Spacerująca tak blisko rozlewającej się lawy Katia spokojnie przytrzymuje sobie przekrzywiony kapelusik. Wydaje się, że niebezpieczeństwo nie robi na niej wrażenia, a my boimy się, że wystarczy chwila, żeby jej ubranie zajęło się ogniem. Jak można rozbić namiot tak blisko krateru i spokojnie przespać w nim noc? Jeśli się przepłynęło pontonem po jeziorze wulkanicznym pełnym siarki, to nic nie jest straszne. Oddychamy z ulgą, gdy widzimy, jak Krafftowie ubierają się w specjalne srebrne kombinezony – wyglądają, jak kosmonauci na obcej planecie, ale przynajmniej są bezpieczni. W miarę bezpieczni. Z jednej strony chciałoby się powiedzieć: to szaleństwo! Z drugiej nie można oderwać od nich oczu.

Taniec na krawędzi
Poznali się w Strasburgu. Ona studiowała chemię, on geologię. Połączyła ich miłość do wulkanów. W podróż poślubną ruszyli na Etnę, w 1968 r. na swoją pierwszą wyprawę naukową na Islandię. Postanowili „polować” na wulkaniczne erupcje. Żeby poznać niebezpieczeństwo, jakie ze sobą niosą, trzeba je zrozumieć. A żeby zrozumieć, należy się do nich zbliżyć tak bardzo, jak to jest możliwe. Chodzi o to, by zobaczyć na własne oczy ich aktywność, doświadczyć, żeby ocenić. Więc podróżowali od jednego do drugiego. W sumie nagrali i opisali 150 erupcji, dokonali podziału wulkanów (choć uważali, że to niemożliwe, bo każdy z nich ma inną osobowość, podobną do ludzkiej) i działali na rzecz opracowania systemu wczesnego przestrzegania przed wstrząsami. Dzisiaj taki system działa na całym świecie.
Byli uzależnieni. „Kiedy raz zobaczysz erupcję nie możesz potem bez niej żyć” – tłumaczyła Katia i dodawała, że „ciekawość jest silniejsza niż lęk”. W wywiadach, z których korzystała reżyserka przyznają, że natura ich urzekała bardziej niż drugi człowiek. Szukali w życiu tego, co przerastało ludzkie poznanie, czegoś wielkiego, potęgi, nad którą człowiek nie ma kontroli. Aż kusi, żeby zapytać w tym miejscu o Boga. Życie kończy się kropką – odpowiadali. Wystarczała im wzajemna obecność, wspólne doświadczanie wzruszeń, ekscytacji, radości, smutków i zmartwień. Ale w tle zawsze musiała być nieokiełznana ognista góra. Więc Sara Dosa stworzyła film o miłości opartej na ciągłym poczuciu zagrożenia. To m.in. z tego powodu Krafftowie od początku założyli, że nie będą mieli dzieci. Ryzyko miało jednak sens: zebrali tyle materiału naukowego, że byli w stanie pomóc mieszkańcom okolic wulkanicznych uniknąć przyszłych tragedii. Pisali książki, udzielali wywiadów, występowali w telewizji, ucząc ludzi życia wulkanu i zarabiając w ten sposób na badania naukowe. Katia mówiła, że patrząc na zniszczenia spowodowane erupcją, na zalane lawą wioski i widząc ludzkie dramaty, odczuwała coś w rodzaju wyrzutów sumienia. Doskonale ją rozumiemy, gdy zachwyca nas barwa przesuwającej się skały i eksplodujący ogień na tle czarnego nieba.
Nie sposób zaprzeczyć, że Krafftowie żyli ekscentrycznie, igrając z – nomen omen – ogniem, a mimo to z zachwytem i czymś w rodzaju zazdrości patrzy się na ich ekstatyczny taniec na krawędzi wulkanu.

Pod wulkanem i pod lodem
Małżeństwem wulkanologów zainteresował się także inny reżyser, znany od kilku dekad z dokumentów, podejmujących temat relacji człowieka z naturą, Werner Herzog. To nie było pierwsze jego spotkanie z wulkanem. W 1977 r. pojechał ze swoją ekipą na Gwadelupę, gdzie budził się do życia wulkan Soufrière. W oczekiwaniu na erupcję wszyscy mieszkańcy wyspy zostali ewakuowani. Herzog usłyszał o jednym mężczyźnie, który postanowił pozostać, i to o nim chciał stworzyć film. W opustoszałym mieście spotkał trzy takie osoby. Wulkan nie wybuchł, ale film La Soufrière – Czekając na nieuniknioną katastrofę, nakręcony w cieniu wulkanu, był dla niemieckiego reżysera pierwszym z nim spotkaniem. W 2016 r. powstał obraz Inferno. Herzog wraz z brytyjskim wulkanologiem Clivem Oppenheimerem odwiedza kilka czynnych wulkanów w różnych częściach świata, spotykając się z ludźmi, na których mają wpływ. Było tylko kwestią czasu, kiedy zafascynuje go historia Krafftów. Podczas gdy w kinach możemy oglądać Wulkan miłości Sary Dosy, w czerwcu miał światową premierę dokument Wernera Herzoga Watch The Fire Within: A Requiem for Katia and Maurice Krafft. Korzystał z tych samych dwustu godzin materiałów filmowych przechowywanych w archiwum Krafftów. Herzog jest specjalistą od portretowania ludzi żyjących nietuzinkowo i ryzykownie, poświęcających życie swojej pasji.
W ten nurt wpisują się także inne dokumenty powstające w ostatnich latach, obecne na dużym ekranie, takie jak oscarowy Free Solo, o pierwszym człowieku, który nie używając zabezpieczeń, wspiął się samotnie na mierzącą ponad 
2 tys. metrów skałę, czy mający premierę na tegorocznym festiwalu Millennium Docs Against Gravity dokument W objęciach lodu o trzech glacjologach, którzy badają pokrywę lodową na Antarktydzie. Ryzykują życiem nie mniej niż Krafftowie, schodząc niemal 200 metrów pod lód, trzymając się niepewnej liny.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki