Logo Przewdonik Katolicki

To nie wiara przeżywa kryzys

ks. Wojciech Nowicki, redaktor naczelny
fot. Piotr Łysakowski

Nie eventy, ani nawet wielka działalność charytatywna mogą kogokolwiek przyciągnąć do Kościoła, ale jego wiarygodność: zgodność między tym, co głosi, a tym, co czyni.

Czy nasz Kościół wyraża radość Ewangelii? Czy w naszych wspólnotach jest obecna wiara, która przyciąga za sprawą radości, którą przekazuje? Te pytania mogły umknąć nawet uważnym obserwatorom papieskiej pielgrzymki do Kanady. Uwaga obserwatorów skupiona była przede wszystkim na kwestii udziału Kościoła w systemie państwowej edukacji, który brutalnie eliminował tradycję rdzennej ludności. To w tym kontekście z uwagą śledzono każde słowo (a nawet jego brak – milczenie) i każdy gest papieża.

Może więc nieco zaskakiwać, że podczas pielgrzymki pokutnej, jak sam ją nazwał Franciszek, padło pytanie o radość w Kościele. Papież zadał je podczas nieszporów 28 lipca w bazylice Notre-Dame de Québec. Choć przemówienie skierowane było do konkretnego grona odbiorców zgromadzonych w katedrze: biskupów, prezbiterów, diakonów, osób konsekrowanych, seminarzystów i pracowników duszpasterskich, warto do niego sięgnąć, bo to, co papież diagnozuje i proponuje, dotyczy wszystkich wierzących.

W pierwszej kolejności Franciszek przestrzega przed pesymizmem i rozgoryczeniem. Myślę, że kontekst, w jakim papież wypowiedział te słowa, jest ważny. Jeszcze nie tak dawno w Kanadzie płonęły kościoły, a chrześcijanie zostali postawieni pod ścianą jako główni odpowiedzialni za zło, którego doświadczyła rdzenna ludność Kanady. Każdy lokalny Kościół ma jednak swój kontekst i swoją pokusę, by w odpowiedzi na to, co trudne i bolesne, przyjąć postawę oblężonej twierdzy, z nostalgią wspominając to, co minione, uznając, że świat jest zły, króluje grzech, a to, co się dzieje, wpisuje się w wielki, dziejowy atak na chrześcijaństwo. Papież nazywa to negatywnym spojrzeniem i proponuje w jego miejsce spojrzenie rozeznające. Najprościej mówiąc: chodzi o to, by odejść od spojrzenia, oceniającego zachodzące zmiany w kluczu pesymistyczno-nostalgicznym – Kościoła, który traci władzę, wpływ na życie społeczne, kulturę, człowieka – do „refleksji nad przemianami w społeczeństwie, które wpłynęły na sposób myślenia i organizowania życia przez osoby. Jeśli zastanowimy się nad tym aspektem – przekonuje Franciszek – to zdamy sobie sprawę, że to nie wiara przeżywa kryzys, lecz pewne formy i tradycyjne sposoby, przy pomocy których ją głosimy. (…) Zatem spojrzenie, które rozeznaje, ukazując nam trudności, jakie mamy w przekazywaniu radości wiary, pobudza nas do odnalezienia na nowo nowej pasji ewangelizacyjnej, do poszukiwania nowych języków, do zmiany niektórych priorytetów duszpasterskich, do przejścia do spraw zasadniczych”.

Aby w zsekularyzowanym społeczeństwie głosić ludziom z radością Ewangelię, papież proponuje trzy wyzwania. Pierwsze to: sprawić, by poznano Jezusa. Tu papież zachęca, by najpierw samemu odkryć radość wiary, a dalej szukać kreatywnych rozwiązań duszpasterskich, które pomogą nam dotrzeć do ludzi tam, gdzie żyją, znajdując okazje do słuchania, dialogu i spotkania. Papież odwołuje się do entuzjazmu pierwotnego Kościoła, o którym czytamy w Dziejach Apostolskich; Kościoła, który przecież nie miał przywilejów, wpływów, bogactwa ani władzy. „Trzeba powracać do esencjalności i entuzjazmu Dziejów Apostolskich, do piękna odczucia, że jesteśmy dziś narzędziami owocności Ducha Świętego” – przekonuje Franciszek.
Drugie wyzwanie to świadectwo. Aby głosić Ewangelię, trzeba być wiarygodnym. Ewangelię głosi się skutecznie, kiedy to samo życie przemawia – brzmi być może nazbyt oczywiście, a jednak to jest chyba dzisiaj jeden z naszych największych problemów w Kościele. Czy my, wierzący, tworzący Kościół, przez nasz sposób postępowania, nasz język, nasze postawy – jesteśmy wiarygodni? Przypominamy, że Bóg jest miłością, a jednocześnie wykluczamy niektórych z tej miłości. Zachęcamy do miłości braterskiej, a sami zatrzaskujemy drzwi naszych serc przed drugim człowiekiem. Cóż, często nakładamy na innych ciężary, których sami nosić nie chcemy. Gorzkie słowa Jezusa do faryzeuszy i uczonych w Prawie powinny być solą w oku ludzi Kościoła. Pokusa podwójnych standardów była i jest duża. Nie eventy, ani nawet wielka działalność charytatywna mogą kogokolwiek przyciągnąć do Kościoła, ale Jego wiarygodność: zgodność między tym, co głosi, a tym, co czyni.
Wreszcie trzecie wyzwanie: braterstwo. Papież powiedział: „Kościół będzie tym bardziej wiarygodnym świadkiem Ewangelii, im bardziej jego członkowie będą żyli komunią, tworząc szanse i przestrzenie, aby każdy, kto zbliża się do wiary, znalazł wspólnotę gościnną, umiejącą słuchać i podejmować dialog, krzewiącą dobrą jakość relacji. Oto, co wasz święty biskup [Franciszek de Laval – przyp. red.] powiedział do misjonarzy: «Często gorzkie słowo, niecierpliwość, odrzucająca twarz, zniszczą w jednej chwili to, co było budowane przez długi czas»”.
Na koniec zostawiam pytania, które postawił Franciszek. Wpiszmy je w swój codzienny rachunek sumienia. Ludzie odkryją radość wiary w Kościele, autentyczną, nie tylko deklarowaną, dopiero wtedy, kiedy my sami będziemy dla siebie braćmi i siostrami, autentycznymi, a nie jedynie deklarowanymi. „Jak wygląda braterstwo między nami? Biskupi między sobą i z kapłanami, kapłani między sobą i z Ludem Bożym: czy jesteśmy braćmi, czy konkurentami podzielonymi na partie? A jak wyglądają nasze relacje z tymi, którzy «nie są z naszych», z tymi, którzy nie wierzą, z tymi, którzy mają inne tradycje i obyczaje?".

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki