Logo Przewdonik Katolicki

Jestem z prowincji

Agnieszka Kostuch
Bazylika pw. Wniebowzięcia NMP i św. Michała Archanioła w Trzemesznie fot. Małgorzata van Brenk

Niektórzy twierdzą, że „na obczyźnie” idealizuje się swoją małą ojczyznę. Staram się tego nie robić. Jednak odległość zmienia do niej podejście.

Dostrzega się wtedy wyraźniej to, czego doświadczyliśmy w niej najistotniejszego. Docenia się wartości, które nam przekazała.

W małym miasteczku…
…wszyscy się znają. Nieraz zastanawiałam się, czy to utarte stwierdzenie jest słuszne. Oczywiście nie wątpiłam, że pewna grupa posiada wiedzę na temat wszystkich mieszkańców. Choćby tę, z jakiego domu się pochodzi. A wiedza o pochodzeniu jest dla nich często wystarczającą, by kogoś zaszufladkować.

Cienie prowincji
Wystające z okien głowy. Poduszki pozostawione w otwartych oknach – ślady po świeżych obserwacjach i będące zapowiedzią kolejnych. Krzesła wystawiane przed domy w letnie popołudnia i wieczory. I te bardziej dyskretne cienie za firankami, świdrujące przestrzeń na zewnątrz. Odwiecznie zajęte ławki na skwerach, przed blokami, w najmniej pięknych miejscach; zajęte przez, wydawałoby się, te same osoby z oczami wbitymi w każdy poruszający się punkt. Pół biedy, gdyby tylko się przyglądali, ale zaczynasz rozumieć, że cię lustrują! Wiesz dobrze, że sąd został już wydany. Masz poczucie, że czemuś zawiniłeś, tylko komu i przez co? Kurczysz się i chowasz w sobie. W końcu pojawia się w tobie krzyk buntu – „Mój świat to nie wasza sprawa!”. Ale wiesz też, że tego krzyku nigdy nie usłyszą. Nawet gdyby wydarł się z twojej piersi na całe osiedle. Owszem, stałby się jednym z gorących tematów dnia, tygodnia i na pewno przesądziłby o przypięciu tobie łaty – „niewychowane dziecko”. Bo w małym miasteczku naczelną powinnością jest być dobrze wychowanym, dobrze „ułożonym”. Nie tylko najbliższa rodzina pracuje nad tym ”ułożeniem”, ale również sąsiedzi – ci bliżsi zza ściany i ci dalsi z innych pionów tego samego bloku. Po latach, gdy będziesz wracał z krańców świata (dla wielu z nich będzie nim tak samo Londyn, jak i Kraków), będą cię witali spojrzeniem, z którego wyczytasz, że wciąż jesteś dla nich tą samą osobą, która opuściła miasteczko lata temu. Najbardziej zadziwiające jest to, że tak naprawdę nie liczy się dla nich, ile lat minęło od twojego wyjazdu. Po roku nieobecności przywitają cię tak samo, jak po dziesięciu latach i więcej. W tych powitaniach – jeśli oczywiście, zasłużyłeś sobie na to lata wcześniej – znajdziesz wiele życzliwości.

Dwa światy
Inna sprawa, jeśli nie zasłużyłeś. Wówczas choćbyś stawał na uszach, nie odkupisz swoich win. Co najwyżej obdarzą cię politowaniem i cichą akceptacją twojej obecności. Wtedy zrozumiesz dogłębnie, że ta łatka, którą ci przyczepili kiedyś, wciąż trzyma się dobrze. Można by powiedzieć, że to łata z nieśmiertelnego materiału. A przecież tyle się zmieniło… w tobie. Jak mogą tego nie dostrzegać? Może nie chcą? Może w tym trwaniu przy swoich szufladkach znajdują poczucie bezpieczeństwa, poczucie jakiegoś ładu społecznego, kontroli nad światem?... ich światem. Bo dla człowieka z prowincji – niezmiennie od zawsze do teraz – istnieją w gruncie rzeczy dwa światy: świat ich – małego Miasteczka i cały „wielki świat” poza nim. Ale są wychowywani tak, że proporcje światów są odwrócone. Są dumni ze swojego Miasteczka i myślą o nim mniej lub bardziej świadomie przez duże „M”. Natomiast resztę świata, ze złośliwym grymasem na twarzy nazywając „wielkim”, traktują z dużym pobłażaniem. Oni już swoje wiedzą, jaki on jest naprawdę! Widzą go przecież na ekranach telewizorów codziennie. Zazwyczaj jest pełen krwi, banków, polityków, ludzi gadających o rzeczach, które ich nie dotyczą albo przynajmniej mało zajmują. Poza tym większość z nich nie wierzy już gadającym głowom mass mediów. Swoje przeżyli i więcej nie dadzą się oszukać. Ich świat – świat małego M. – jest łatwiejszy do przeniknięcia. Może właśnie dlatego obsiadają te swoje „punkty widokowe”? Świat jest wtedy pod kontrolą. Nie zaskoczy ich. Nie dadzą się oszukać.
Szybko dochodzi do ciebie, że nigdy nie odpuszczą. I spotkasz ich tutaj jutro, za tydzień, za rok, za dziesięć lat. I tak rodzi się w tobie pierwsze pragnienie opuszczenia małego M. Na studia. Do pracy. Za granicę. Byle tu nie zostać i nie skazać się na wieczną lustrację.
Musi przelać się wiele wody w twojej rzece życia, żebyś zaczął patrzeć na swoją małą ojczyznę inaczej, żebyś wybaczył jej wady, dostrzegł zalety, żebyś zrozumiał, jak bardzo ją kochasz. Dopiero „na obczyźnie” przekonasz się, że czegoś istotnego tam nie ma, co było w twoim małym M.

W dużym mieście…
…na ulicy nikt cię nie zna. Tłum – jeśli tylko nikogo nie zaatakujesz – będzie płynął swoim nurtem. W spojrzeniach ludzi nie dostrzeżesz pytań – „z którego jesteś domu?”. Jeśli nawet ich wzrok przez chwilę zatrzyma się na czymś, co ciebie wyróżni z tłumu, pomyślą – „jego/jej świat” – i zmienią punkt zaczepienia. Tak, w mieście, na ulicy czujesz się tylko punktem zaczepienia. Po latach spędzonych w małym M. to jest błogie uczucie, wielka ulga. Koniec z lustracją! Wolność! Choćbyś był świętym (zazwyczaj wtedy jeszcze się jest) i tak czujesz, jakby wreszcie wybaczono ci wszelkie winy, niedoskonałości.

Kij anonimowości
Jednym z najbardziej przełomowych (dla spojrzenia na miasto i prowincję) odkryć człowieka prowincji w dużym mieście jest zobaczenie pełnego oblicza anonimowości – przyznanie, że anonimowość, która na początku tak cię zafascynowała i odpuściła winy, jest kijem, który ma dwa końce. Zaczynasz rozumieć, że ceną za brak sądów o tobie jest twoje nieistnienie. Niemożliwe! Przecież ty jesteś tutaj! Z tym swoim wyjątkowym światem, swoim bogactwem… bogactwem? Tylko dlaczego nikt go nie zauważa? Miasto szybko ci odkrzyknie: „Jesteś za mało wyrazisty! Słoik taki bezbarwny!” – i zaniesie się śmiechem, który pamiętasz z prowincji.

Galeria handlowa (GH)
Jestem z prowincji. Czuję to całą sobą, gdy przekraczam progi GH. Duszność, ogłuszenie, ciasnota w moim odczuciu dyskwalifikują to miejsce jako miejsce relaksu, za które wielu je uważa. Potrzebuję ciszy, dużo czystego powietrza i przestrzeni, by odpocząć.
Jedyne, za co jestem wdzięczna GH, to pomoc w odkryciu, że nie zawsze więcej znaczy lepiej, a większe znaczy lepsze. Bo z takim myśleniem przyjeżdża się do miasta z prowincji. Gdzie często nie ma kina, teatru, uniwersytetu, czasem nawet dobrej szkoły średniej itp. Być może dlatego w ludziach prowincji istnieje zgniłe ziarno niższości, które psuje człowieka od środka. W końcu „wielki świat”, choćby napiętnowany i ignorowany, przytłacza swoją wielkością, odmiennością wyobrażaną przez lata.

Tożsamość narodowa i wiara
Niektórzy twierdzą, że „na obczyźnie” idealizuje się swoją małą ojczyznę. Staram się tego nie robić. Jednak odległość zmienia do niej podejście. Dostrzega się wyraźniej to, czego doświadczyliśmy w niej najistotniejszego. Docenia się wartości, które nam przekazała.
Moje małe M. nazywa się Trzemeszno. Leży na Pojezierzu Gnieźnieńskim, bogatym w jeziora i lasy. Leży na ziemiach, na których budowała się polska państwowość. Tą tysiącletnią historią przesiąka mentalność kolejnych pokoleń. Jest źródłem ich dumnego charakteru, waleczności. Sercem miasteczka jest miejsce, gdzie tysiąc lat temu założono klasztor Kanoników Regularnych. Zakonnicy do końca XVIII w. byli głównymi gospodarzami tych ziem. Budynek świątyni wielokrotnie przebudowywany, a po II wojnie światowej – doszczętnie spalony – mieszkańcy odbudowali. Obecnie nosi nazwę bazyliki pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Michała Archanioła. Kościół był i jest nie tylko miejscem kultu, ale i wyrażania uczuć, kształtowania postaw patriotycznych.
To, za co najbardziej jestem wdzięczna swojej małej ojczyźnie, to ukształtowanie we mnie tożsamości narodowej i budowanie wiary. Nie mam wątpliwości, że są one dla mojego życia filarami, tak potrzebnymi w świecie, w którym króluje relatywizm i rozszerza zwątpienie nie tylko w „dobrego Boga”, ale Boga jakiegokolwiek. Parafrazując słowa z wiersza Zdzisława Antolskiego Góra za plecami – Trzemeszno jest dla mnie górą, o którą mogę się oprzeć, żeby nie upaść.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki