Logo Przewdonik Katolicki

Polityczne klisze

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

Nie chodzi o to, że Kościół ma przestać głosić Ewangelię, ale o to, że dziś nikt nie uważa, że narzucanie siłą religii jest czymś dobrym.

Ostatnia pielgrzymka papieża pokazała, jak bardzo ocena głowy Kościoła katolickiego w polskich dyskusjach sprowadzana jest do spraw czysto politycznych. Bo właśnie w ten sposób, politycznie, odbieram krytykowanie Franciszka za gesty, które wykonał podczas swej pokutnej podróży do Kanady.
Głównym celem pielgrzymki było przeproszenie rdzennych mieszkańców tego kraju za przymusową reedukację, jakiej byli poddawani w tzw. szkołach rezydencjalnych między połową XIX a końcem XX wieku. Program był prowadzony przez kanadyjski rząd, ale prowadzenie szkół powierzono Kościołom katolickiemu i anglikańskiemu. Dzieci z indiańskich wiosek siłą zabierano rodzicom, w szkołach nie pozwalano im mówić w ojczystym języku, często stosowano przemoc. Tysiące nie przeżyły tej akcji reedukacyjnej, a ci, którzy przez nią przeszli, wspominają ją jak koszmar. Ostatnio opinią publiczną w Kanadzie wstrząsały odkrycia grobów, gdzie chowano szczątki dzieci, które zmarły w tych szkołach. Największą winę moralną ponosi za ten proceder kanadyjski rząd, ale papież uznał, że powinien przeprosić za rolę, jaką odegrał w nim Kościół.
W Polsce papież został skrytykowany przez niektórych prawicowych komentatorów za to, że ulega lewicowym modom związanym z rozliczaniem kolonialnej przeszłości. W takiej – czysto politycznej – narracji papież, przepraszając rdzennych mieszkańców Kanady, wpisuje się w nurt przepraszania przez białych za kolonizację świata. Prawicowe portale chętnie podchwyciły komentarz publicystki Clare Marie Merkowsky z serwisu Lifesitenews, która stwierdziła, że nie wolno przepraszać za to, że nawracano Aborygenów. Pojawiały się głosy, że papież dał się wciągnąć w operację przeciwko Kościołowi, do której użyto wydarzeń w Kanadzie. Inni przypominali o wielkich postaciach, które zginęły z rąk pogan podczas procesu chrystianizacji.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Owszem, kiedyś uważano, że lepiej dla pogan, by umarli, niż żyli bez poznania Objawienia. Papież jednak nie przepraszał za to, że próbowano tych ludzi nawrócić, ale za to, że Kościół uczestniczył w mechanizmie brutalnej opresji, narzucania siłą kultury, języka i religii. System zakończył działalność pod koniec lat 90. XX wieku, a więc już dawno po tym, jak Jan Paweł II uczulał Kościół na bogactwo wynikające z istnienia różnych religii, uważając że na swój sposób ich wyznawcy wychwalają Boga, choć nie znają w pełni Objawienia. Nie chodzi więc o to, że Kościół ma przestać głosić Ewangelię, ale o to, że dziś nikt nie uważa, że narzucanie siłą religii jest czymś dobrym. To zresztą Jan Paweł II głosił konieczność obrony praw człowieka, a za pierwsze prawo uważał właśnie wolność religijną – nie przez przypadek; przeżył przecież dwa totalitaryzmy XX wieku, które walczyły z Kościołem i Polakami wyznającymi swoją wiarę.
Franciszek też wrócił do podstaw rozważań, czym jest chrześcijaństwo, o konieczności pochylenia się nad cierpiącym i słabym, ale nikt takich teologicznych analiz nie przeprowadzał. Wielu tę pielgrzymkę skwitowało stwierdzeniem, że papież to lewak…

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki