Logo Przewdonik Katolicki

Wracajmy do zasadniczych idei soboru

ks. Wojciech Nowicki, redaktor naczelny
fot. Piotr Łysakowski

Z syntez synodalnych wyłania się zadanie bynajmniej nie nowe: praca nad wprowadzeniem w życie tego, co zawarli w dokumentach Soboru Watykańskiego II ojcowie soborowi.

Chcieliśmy, by w pierwszym podsumowaniu syntez synodalnych wybrzmiały nadzieje. Nawet jeśli uwagi wiernych koncentrowały się wokół tego, czego brakuje, wymowa jednak była pozytywna. Zobaczyliśmy, że są ludzie, którym na Kościele zależy, którzy pokazują, co jest dla nich ważne, czego oczekiwaliby od wspólnoty. Zobaczyliśmy też, że mamy na czym budować. Że są w Kościele silne ośrodki, są wspólnoty, są ludzie naprawdę przekonani do Ewangelii.
Szczera rozmowa o Kościele nie może pomijać tematów trudnych. W wypowiedziach synodalnych wybrzmiewały również gorzkie i bolesne sprawy. Obnażające słabości, nieraz brak dobrej woli. Być może przygnębiające. Pisanie o tym, co trudne, nie przynosi nam satysfakcji, zwłaszcza gdy dotyczy wspólnoty, która jest nam bliska – Kościoła. Jest jednak nie tylko naszym moralnym obowiązkiem, ale przede wszystkim wynika z troski o to, co kochamy – troski o Kościół. Nie kopiemy leżącego, wręcz przeciwnie: diagnozujemy, by zastanowić się, jak naprawić to, co się zepsuło, albo co nie funkcjonuje tak, jak powinno. To trochę jak wywiad lekarski, w którym trzeba dobrze rozpoznać chorobę, zanim postawi się diagnozę i wskaże sposób leczenia. W każdym razie chodzi nam o Kościół, który faktycznie ma być Mistycznym Ciałem Chrystusa, zdrowym organizmem, w którym ludzie zobaczą czułość Ojca, poznają Ewangelię Syna i doświadczą działania Ducha. Ma być Ludem Bożym, do którego nasi bracia i siostry dołączą, by wspólnie iść ku niebu.
Dość spory fragment drugiego tekstu Moniki Białkowskiej, odsłaniającego panoramę synodu (s. 20), dotyczy środowiska, w którym najmocniej wybrzmiała krytyka kierunku, w jakim Kościół poszedł po Soborze Watykańskim II. Być może naturalnie taka opozycja wobec reform posoborowych ogniskuje się wokół liturgii sprzed reformy, która staje się poniekąd politycznym manifestem – pragnieniem restauracji tego, co było. Byłoby jednak sporym uproszczeniem wrzucić do jednego worka tych, dla których liturgia sprawowana w klasycznym rycie rzymskim jest drogą poznania i uwielbiania Boga, i tych, dla których jest ona wyrazem ich opozycyjnego i krytycznego stosunku do kierunku, jaki Kościół obrał na i po Soborze Watykańskim II. Ale nie tylko w tym środowisku wybrzmiewa niezrozumienie natury Kościoła. Wielu ludzi nie zna i nie rozumie katolickiej eklezjologii, wybiórczo traktuje historię Kościoła czy wypowiedzi autorytetów w Kościele, powierzchownie traktuje i angażuje się w liturgię. W wielu miejscach wciąż z trudem współdzieli się odpowiedzialność za Kościół ze świeckimi, niechętnie powierzając im różne urzędy, funkcje i posługi.
Z syntez synodalnych wyłania się zadanie bynajmniej nie nowe: praca nad wprowadzeniem w życie tego, co zawarli w dokumentach Soboru Watykańskiego II ojcowie soborowi. Przypomina mi się w tym kontekście pogawędka Benedykta XVI – jak sam to ujął – o Soborze Watykańskim II, którą wygłosił dla duchowieństwa rzymskiego 14 lutego 2013 roku. Było to jedno z ostatnich publicznych wystąpień papieża przed abdykacją. Młody profesor uczestniczył w soborze jako ekspert, towarzysząc kard. Josephowi Fringsowi. Wspominając ten czas, papież powiedział – i to wydaje się kluczowe odniesienie – że „zawsze warto powracać nie tylko do praktycznej realizacji, ale do samego soboru, do jego głębi i jego zasadniczych idei”. Rzeczywiście, można się zgadzać lub nie i toczyć dyskusje, czy wszystko w ostatnim półwieczu uczyniono zgodnie z wolą wyrażoną przez ojców soborowych i zawartą w dokumentach. Wiemy, że sam kard. Ratzinger pozostawał krytyczny wobec niektórych zmian, o czym mówił chociażby w Raporcie o stanie wiary. Zawsze jednak powracał – a szczególnie namawiał do tego w Roku Wiary – do „głębi i zasadniczych idei” soboru. Więcej, papież zwracał uwagę, że istnieje różnica między soborem ojców a soborem, który docierał za pośrednictwem mediów do szerokiego grona odbiorców. Ten pierwszy był dla niego soborem w hermeneutyce wiary, ten drugi, który nazwał soborem mediów lub soborem wirtualnym, utrzymany był w hermeneutyce politycznej, poza wymiarem wiary, gdzie widzi się jedynie walkę między frakcjami, najczęściej walkę o wpływy. W przemówieniu papieża, omawiającego główne tematy, jakimi zajmował się sobór, często powraca zdanie: „Tutaj wcielenie w życie soboru ciągle jeszcze nie jest pełne, ciągle jeszcze jest wiele do zrobienia”. Kończąc wystąpienie powiedział: „Naszym zadaniem (…) jest praca, aby realizowany był prawdziwy sobór, ze swoją mocą Ducha Świętego, aby prawdziwie odnowił się Kościół”.
Sądzę, że droga synodalna, którą zaproponował Franciszek, wpisuje się w zadanie, jakie u końca swego pontyfikatu zostawił jego poprzednik. Można więc za nim powtórzyć: „Ufajmy, że Pan nam pomoże”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki