Logo Przewdonik Katolicki

Nadużycie

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

Nie twierdzę, że PiS nie dokonuje niefortunnych zmian personalnych, także w kulturze. Ale akurat ma wpływ jedynie na kilka scen w Polsce.

Teatr to moje hobby. Piszę o nim czasami – jako amator. Jest nim niemal każdy widz. Moim przeżyciem ostatnich tygodni jest konkretny spektakl. Modnego niegdyś Amadeusza Petera Shaffera, znanego głównie z filmowej adaptacji Milosza Formana, wystawił warszawski Teatr Dramatyczny.
Przedstawienie bogate, piękne i mądre, którego równorzędnym „bohaterem” jest muzyka Mozarta płynąca ze sceny. To wbrew pozorom nie tylko o zawiści jednego artysty wobec drugiego, i nie tylko o konwencjonalności chwilowych gustów. To rzecz o tajemnicy geniuszu, natchnienia. Anna Wieczur wydobyła w niej wszystkie możliwe tony. Aktorzy wybitni, świetnie zagrali.
Zaskakujący jest termin premiery – 8 lipca, wakacje. Nowych sztuk się po sezonie nie wystawia. Ale Amadeusz miał otwierać kolejną kadencję Tadeusza Słobodzianka, krytyka, potem dramaturga, okazjonalnie nawet reżysera. Tylko że Słobodzianek po dziesięciu latach przegrał konkurs z Moniką Strzępką, która otwarcie zapowiada przerobienie jednej ze scen z największymi tradycjami w „teatr feministyczny”. Państwo sobie wyobrażają, że ktoś ubiega się o publiczną instytucję kultury, zapowiadając, że ją będzie prowadził w duchu konserwatywnym? Albo katolickim?
W programie nowej dyrektorki nie mamy inscenizacji głośnych dramatów czy adaptacji literackich. Są scenariusze interwencyjnych przedstawień poświęconych feminizmowi czy ekologii. Czy taki teatr nie ma prawa bytu? Ależ ma, choć jest już kilka takich w Warszawie: Powszechny, Studio, poniekąd TR. Jest jednak pewne „ale”.
Po premierze spytał mnie aktor, jeden z tych najwybitniejszych, grający w Amadeuszu, jak to się stało, że Strzępka wygrała, startując z programem dokładnie sprzecznym z tym, czego od niej w teorii w konkursie wymagano. Bo to warszawski ratusz żądał, aby to stanowisko objął ktoś, kto będzie robił teatr literacki. Dlatego Słobodzianek był pewny, że jego misja się nie kończy.
W moim przekonaniu rozstrzygnięcie tego konkursu to nadużycie, niech prawnicy ocenią czy prawne, na pewno etyczne, za które odpowiadają prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski i jego zastępczyni Aldona Machnowska-Góra. Ja to tłumaczyłem strachem tej ekipy. Strzępka głosiła, że nie może przegrać jako feministka, kobieta, i to młodsza od „dziadersa” Słobodzianka. Więc zadziałała poprawność. Antoni Libera tłumaczy to z kolei nadziejami ekipy rządzącej Warszawą w imieniu PO na permanentną polityczną awanturę.
Poznałem Trzaskowskiego. Miałem wrażenie kontaktu z kulturalnym inteligentem. Ale ten inteligent pozbawił mnie teraz „mojego” teatru. Choć do Słobodzianka mi ideowo daleko. To człowiek, który wychwalał sławną, dla mnie obsceniczną, Klątwę z warszawskiego Powszechnego. Którego wizja historii Polski z jego Naszej klasy jest kontrowersyjna.
Ale który robił teatr oparty na dobrej literaturze. Teatr do pewnego stopnia bezprzymiotnikowy, bo sztuka powinna być taka. Jego misję przerwano. Nie dano mu dokończyć.
Środowisko teatralne przypisuje takie ruchy rządzącej prawicy. Nie twierdzę, że PiS nie dokonuje niefortunnych zmian personalnych, także w kulturze. Ale akurat ma wpływ jedynie na kilka scen w Polsce. To samorządy, przeważnie innej opcji, oddają coraz częściej teatry ludziom, którzy odstraszają część publiki hermetyczną formą albo coraz bardziej monotonną, skrajnie lewicową ideologią.
Ja pójdę dalej. Ten sam PiS nie skorzystał z paru okazji, aby wesprzeć nowe inicjatywy teatralne. Nie prawicowe, a nastawione na literaturę, na wspieranie klasyki. O tym innym razem. Za to Trzaskowski zostanie przeze mnie zapamiętany jako niszczyciel. Łatwiej coś zburzyć niż zbudować.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki