Logo Przewdonik Katolicki

Przyroda poza schematami

Weronika Frąckiewicz
fot. Teresa Kopec/Getty Images

Rozmowa z prof. Piotrem Tryjanowskim o komunikacji środowiskowej, fałszywych obrazach przyrody i wpływie obserwowania ptaków na nasz dobrostan.

Czytelna komunikacja jest jednym z podstawowych elementów naszego funkcjonowania społecznego. Być może dlatego fantazjujemy na temat komunikatów wysyłanych nam od obcych cywilizacji, czego wyraz dał chociażby Stanisław Lem w Solaris. Tymczasem bardzo często ignorujemy przekaz, który wysyła nam nasze najbliższe otoczenie. Co nam dziś mówi przyroda?
Zależy od tego, gdzie się przyłoży ucho (śmiech). Intuicyjnie możemy pomyśleć, że przyroda mówi nam dziś, iż źle się z nią obchodzimy, a pewnego dnia zniszczymy ją ostatecznie. Jednak ja nie jestem aż takim pesymistą. W różnorodnych ekosystemach żyją organizmy, które mają się zdecydowanie gorzej niż kilka wieków temu, ale są i takie, którym jest zdecydowanie lepiej. Oczywiście w biosferze zachodzi wiele negatywnych procesów, ale nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Przyroda wysyła nam różne komunikaty, a sposób ich interpretacji często nie jest jednoznaczny. Wiele zależy od tego, w jak długiej perspektywie chcemy się do nich odnosić. Wszystko w przyrodzie jest uwikłane w czas i przestrzeń. Znacznie ciekawsze niż to, co od przyrody słyszymy, jest to, co chcielibyśmy usłyszeć. To jest punktem wyjścia do działań, które podejmujemy, aby dobrze układać nasze wzajemne relacje.

Przyroda stanowi przedmiot Pańskich badań, a żyjąc w społeczeństwie, obserwuje Pan stosunek ludzi do biosfery. Jakie mamy relacje z przyrodą: symbiotyczne czy raczej utrzymujemy ją na antypodach naszej codzienności?
Przyrody pominąć nie możemy. Nawet gdybyśmy starali usunąć ją z naszego życia zupełnie, to na wielu płaszczyznach jesteśmy z nią i w nią uwikłani. Podejście dualistyczne, w którym albo jesteśmy w symbiozie, albo zupełnie z boku, niczego w ludzko-przyrodniczych relacjach nie wyjaśni. Część filozofów, a także badaczy innych dziedzin, okres, w którym obecnie żyjemy, nazywa antropocenem, taką jednostką geologiczną, która w całości jest zależna od gatunku Homo sapiens. Nie wnikając zbytnio w detale, spojrzałbym na tę diagnozę jednak subtelniej. Nazwanie naszego okresu antropocenem może wynikać trochę z fałszywego poczucia, że wszystko potrafimy opisać, zdefiniować i zinterpretować z własnej perspektywy. Stwierdzenie, że człowiek w odniesieniu do przyrody jest najważniejszy, ostatecznie może okazać się tylko pozorne.

Dlaczego przyroda jest nam potrzebna do życia?
Jeśli człowiek chce przeżyć swoje życie w odpowiednim komforcie psychicznym, to kontakt z przyrodą jest naprawdę niezbędny. Jako nowoczesne społeczeństwo musieliśmy wykonać niemałą pracę, aby wrócić do tego, co nasi dziadkowie wiedzieli od zawsze: że zieleń w okolicach domu jest potrzebna, że wyjście do lasu wpływa na nasz dobrostan, że zbieranie grzybów, jagód, pielenie przynosi korzyści nie tylko materialne ale i mentalne, że gdy jest się zdenerwowanym, to warto wyjść przed dom, aby posłuchać ptaków. Może są to małe rzeczy, z pozoru nieistotne sprawy, ale z punktu widzenia zdrowia psychicznego są one ogromnie ważne. Coraz więcej badaczy na świecie zaczyna dostrzegać funkcję przyrody, nie tylko w kontekście korzyści materialnych, ale również tego, że kontakt z przyrodą jest nieoceniony dla prawidłowego funkcjonowania układu nerwowego, ostatecznie więc dla naszego mózgu.

Odnoszę wrażenie, że wiele osób nie ma ,,potrzeb przyrodniczych”. Często ma to odzwierciedlenie w wyborach, które podejmują: wolny czas wolą spędzać w mieście czy przed telewizorem niż na łonie przyrody.
To jest kwestia bardzo indywidualna. Każdy powinien odnaleźć swoją ścieżką kontaktu z przyrodą. Żyją wśród nas ludzie, którzy są ciągle zabiegani. W ich kontekście pojawia się pytanie natury psychologicznej: jak ich zatrzymać. Ostatecznie zazwyczaj okazuje się, że robi to samo życie, gdyż nie da się funkcjonować codziennie tylko na wysokich obrotach. W tym kontekście przyroda upomni się o człowieka, jeśli on sam się do niej wcześniej nie odwoła. Przyroda z perspektywy badawczej stanowi naprawdę świetną odskocznię do tego, aby problemy dnia codziennego sobie sensownie poukładać. Proszę zauważyć, że nie bezzasadnie szpitale psychiatryczne zawsze budowano na peryferiach miast, wystawiano je na ekspozycję przyrodniczą. Nie myślano wyłącznie o komforcie pacjentów, ale także o personelu. Zakonnicy przez wieki budowali swoje zakony za miastami, często we wspaniałych okolicznościach przyrody, właśnie po to, aby kontakt z naturą był zachowany. Podejrzewam, że wypoczynek fizyczny nie był jedyną przyczyną takiego stanu rzeczy, ale również kontemplacja piękna. Wspaniała przyroda w takich miejscach była kluczowa.

Bardzo lubię wilki, są to jednak zwierzęta, do których stosunek społeczny osadzony jest na skrajnych amplitudach: od ubóstwiania po nienawiść. Zastanawiam się, w jakim stopniu my, ludzie, nadajemy znaczenie przyrodzie, wkładając ją w stworzone przez siebie ramy, tym samym przegapiając to, jaka jest w rzeczywistości…
Nasz mózg działa na zasadzie budowania heurystyk, czyli pewnych uproszczeń, obrazów przybliżających rzeczywistość, ale niekoniecznie bardzo dokładnie ją opisujących. To, że Pani żyjącej w wielkim mieście podobają się wilki, nie oznacza, że są pozytywnie odbierane przez hodowcę owiec w górach, dla którego każdorazowy kontakt z tym zwierzęciem oznacza zniszczenie części dorobku życia. W dyskusjach na temat przyrody i jej wpływu na nasze życie warto ważyć różne argumenty. Ważne jest, aby nie wprowadzać wzorców rodem wziętych z Disneylandu: z jednej strony mamy bajkę o Czerwonym Kapturku, a z drugiej o miłym wilku, który je wyłącznie trawę. Niestety, również cześć przyrodników zrobiła bardzo dużo złego, pokazując wilki prawie jak milusińskich wegetarian. Nie myślę tylko o wilkach, ale w wielu przyrodniczych kontekstach stajemy się zakładnikami własnych schematów. Przykładów tego, że współczesna kultura może przeobrazić postrzeganie danego gatunku, jest całe mnóstwo. Mój ulubiony przykład to szop pracz, który uchodzi za słodkie i niesłychanie bystre zwierzątko. Tymczasem jest to groźny drapieżnik, będący przedstawicielem niezwykle inwazyjnego gatunku, który robi mnóstwo szkód w środowisku, szczególnie w populacjach ptaków.

Jak zatem rozpoznać prawdziwe oblicza przyrody?
Gdybym miał odpowiadać na wysokim C, powiedziałbym: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Naprawdę warto starać się jak najwięcej dowiedzieć o tych gatunkach, ale nie tylko z pobudek emocjonalnych. Każdy gatunek zwierząt czy roślin starajmy się zobaczyć nie jako wycinek czegoś oderwanego tylko jako składowe ekosystemu. Wiele rzeczy jest ze sobą w przyrodzie powiązanych, bardzo trudno czasem o jednoznaczne odpowiedzi. Musimy ważyć argumenty, których używamy i ze sobą o tej przyrodzie dyskutować, gdyż w różny sposób ją postrzegamy. Każdy z nas ma inne zasoby emocjonalno-intelektualne. To jest pewnego rodzaju paradoks. Wiemy coraz więcej o komplikacji świata i wiemy, jak bardzo złożony on jest, jak nie ma prostych i jednoznacznych elementów funkcjonowaniu przyrody. Z drugiej strony cała polityka i to, co się dzieje z w przestrzeni publicznej, działa na zasadzie wzajemnego prymitywnego czy tabloidalnego udowadniania swoich racji. Przyroda staje się w pewnym sensie ofiarą takiego postępowania. Jeśli ktoś ma poglądy skrajnie prawicowe lub skrajnie lewicowe, automatycznie wyciągamy wniosek, co będzie sądził na tematy przyrodnicze. Sprawa tymczasem jest dużo bardziej skomplikowana, chociaż ludzie zazwyczaj wolą widzieć czarno-białe schematy. Wydaje mi się, że to również dlatego czarno-białe zwierzęta cieszą się wielką popularnością.

Wielu z nas w zakresie wiedzy przyrodniczej zatrzymało się na poziomie szkoły podstawowej. Jak w dorosłym życiu dokształcać się przyrodniczo?
Epidemia COVID-19 bardzo dużo zmieniła w tej kwestii. Zwłaszcza osoby w wieku senioralnym zmieniają swoje podejście do przyrody, gdyż w związku z obostrzeniami, które w czasie pandemii obowiązywały, zrozumieli jej niezbędność do życia. W ramach zajęć Uniwersytetu Trzeciego Wieku na poznańskim Uniwersytecie Przyrodniczym organizujemy spacery ornitologiczne, a także wskazujemy inne formy kontaktu z przyrodą. Bierze w nich udział mnóstwo osób, które mówią o tym, że rzeczywiście z zakresu wiedzy przyrodniczej zatrzymały się gdzieś na poziomie szkoły podstawowej. Niby nie jest źle, coś pamiętają, ale w związku z tym, że dysponują czasem i pieniędzmi, chcą wiedzę o przyrodzie zgłębić. Znacznie bardziej mnie martwi młodsze pokolenie. Co z tego, że młodzi deklarują zainteresowanie przyrodą, opowiadają, jak ważna jest ochrona środowiska, gdy tymczasem kilka godzin dziennie spędzają czas, patrząc wyłącznie w ekran smartfona? Parę lat temu czasopismo naukowe ,,Science” opublikowało pracę ukazującą, że dzieci lepiej rozpoznają Pokemony i szybciej uczą się ich nazw niż gatunków roślin i zwierząt występujących w ich najbliższym środowisku. Dużo mówi to o systemie edukacji. Zdecydowanie brakuje w nim holistycznego podejścia do różnych etapów życia człowieka. Wiele pojęć w ramach edukacji jest zawężanych. Przyroda – jako szkolny przedmiot – powinna być rozumiana jako nauki matematyczno-przyrodnicze. Przed wszystkim jednak, brakuje w systemie edukacji nauki samodzielnego myślenia. Nie chodzi o to, aby ludzi nauczyć co myśleć, ale jak myśleć, czyli w konsekwencji tego, by byli zdolni do samodzielnej refleksji. Jeśli młodzież będzie umiała myśleć, to prędzej czy później dojdzie do tego, że przyroda jest ważna, warto ją poznawać i że jesteśmy od niej zależni. Bynajmniej nie ma to nic wspólnego z potrzebą zwiększenia liczby godzin zajęć w szkołach. Warto sensownie wykorzystywać godziny przewidziane w programie i więcej czasu poświęcać na praktykę: wyjścia do lasu, rozmowy, zajęcia w parkach miejskich. Nie przestawajmy, zarówno starsi jak i młodzi, zadawać sobie pytań o przyrodę.

W Poznaniu na jednej z ulic planowany jest remont. Miasto w związku z tym postanowiło wyciąć całą aleję drzew. Jak pogodzić troskę o przyrodę z rozwojem?
Nie ma prostych rozwiązań i trzeba ważyć argumenty. Dziś, gdy wiemy tyle o funkcjach zieleni, masowe wycinki są pomysłem totalnie nietrafionym. Oczywiście czasem trzeba wyciąć jakieś drzewa, choćby po to, by np. udrożnić przejazd dla karetki. Jednak tę wyjątkową okoliczność można naprawić kompensacją przyrodniczą: jeśli z jakiejś przyczyny wycięto drzewa lub zniszczono je, sadzi się nowe w innym miejscu. Dopóki społeczeństwo nie zrozumie, że to są sprawy istotne, będziemy świadkami nieustannych przepychanek i jednoznacznych postawień sprawy: albo rozwój, albo przyroda. Moim zdaniem bardzo sensownie te dwie skrajne postawy można pogodzić. Stawianie sprawy na zasadzie albo–albo to podejścia ekstremalne i naprawdę do niczego dobrego nie prowadzą. Okopujemy się w swoich przekonaniach, forsujemy swoje racje, wkładając je w zjadliwą retorykę, a to przecież roztropność jest tym, co powinno charakteryzować nasz gatunek. Ważenie argumentów i spokojne szukanie rozwiązań to jedyne drogi dla mądrych i długofalowych rozwiązań ekologicznych.

Nie mogę nie zapytać o Pana hobby: dlaczego warto podglądać ptaki?
W każdej fascynacji jest pewien wątek irracjonalny (śmiech). Racjonalizacja mojej fascynacji ptakami sprowadza się do tego, że ptaków jest około 11 tys. gatunków, więc dużą ich część jesteśmy w stanie poznać w ciągu całego życia. Dodatkowo są one bajecznie kolorowe i zazwyczaj pięknie śpiewają. Wszystkie te czynniki wpływają zdecydowanie pozytywnie na nasz mózg. Dodatkowo ptaki mają terytoria zbliżone wielkościowo do terytoriów ludzkich, poza tym w większości są gatunkami dziennymi, a więc tryb życia również mają do nas zbliżony. W swoich zachowaniach bardziej przypominają ludzi niż większość ssaków, do których przecież systematycznie przynależymy. Pomyślmy chociażby o tańcach godowych. Najbardziej lubię oglądać ptaki przebywające w ekosystemach półotwartych, czyli w Polsce będzie to krajobraz rolniczy, a niekoniecznie w lesie czy nad wodą. Nie lubię specjalnie emocjonalnych uniesień, ale gdybym miał ukazać pierwsze skojarzenia z ptakami, to chyba byłaby to wolność. I jeszcze to, że patrząc na nie, marzy się o lataniu. Wielu „ptasiarzy”, czyli osób hobbystycznie podglądających ptaki, uwielbia poszukiwania rzadkich gatunków. To zdecydowanie nie moja droga życia, gdyż uważam, że w każdym organizmie bliżej poznawanym jest coś fascynującego. Jeśli człowiek połknie ptasiego bakcyla, to wyruszy w niesamowitą przygodę.

Jak zacząć swoją przygodę z obserwacją ptaków?
Przestać czytać wywiad, zamknąć gazetę i iść na spacer (śmiech). Zupełnie poważnie mówiąc, to trzeba zrobić pierwszy krok, czyli wyjść i zacząć te ptaki obserwować. Warto przypatrywać się im wszędzie, gdzie się znajdujemy. Nie trzeba szukać jakichś specjalnych warunków, jechać do Białowieży czy nad Biebrzę. Wystarczy pójść chociażby do parku miejskiego. Oczywiście na początku będzie łatwiej przebywać tam z kimś, kto się na tych ptakach zna i kto udzieli przynajmniej kilku rad: jak przyłożyć lornetkę do oczu, jaki atlas kupić, gdzie i jakich informacji poszukiwać w internecie. Lornetkę i atlas warto kupić dopiero, gdy po dwóch lub trzech spacerach stwierdzimy, że ptaki nas naprawdę ciekawią. Z własnego doświadczenia wiem, że gdy ktoś poczuł pierwszy dreszcz fascynacji, bardzo szybko ,,przepada w ptakach” na całego.

PROF. DR HAB. PIOTR TRYJANOWSKI
Kierownik Katedry Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, badacz fauny krajobrazu rolniczego oraz interakcji zwierząt i ludzi. Pracował w projektach Międzyrządowego Panelu ds. zmian Klimatu (IPCC) i Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN). Opublikował 17 książek i ponad 300 artykułów naukowych w czasopismach o międzynarodowym zasięgu, współautor m.in. książek Ekologia ptaków krajobrazu rolniczego i Ornitologia terapeutyczna

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki