Logo Przewdonik Katolicki

O kłamstwie w polityce

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

W odróżnieniu od wielu swoich poprzedników brytyjski premier nie wystawił Kijowa, tylko aktywnie wspierał go w walce z rosyjską inwazją.

Mało jakie wydarzenie w ostatnim czasie pokazało zapalczywość naszej debaty publicznej bardziej niż ogłoszenie przez brytyjskiego premiera Borisa Johnsona, że oddaje władzę w Partii Konserwatywnej i ustąpi ze stanowiska szefa rządu Jej Królewskiej Mości. Żadna z sił politycznych w Polsce nie potrafiła patrzeć na to wydarzenie inaczej, niż przez pryzmat naszych polskich porachunków.
Politycy obozu rządzącego stwierdzili więc, że to sukces Putina, ponieważ Johnson należał do zaciekłych krytyków polityki rosyjskich władz, był przyjacielem Ukrainy, do której wysłał drugi największy po USA zasób broni. Ustępujący brytyjski premier był też osobą, która zaproponowała nowy europejski sojusz Wielkiej Brytanii, Ukrainy, Polski i państw bałtyckich, który miałby być przeciwwagą dla Unii Europejskiej, który spodobał się eurosceptycznej części naszej prawicy.
Z kolei politycy opozycji podkreślali jakby z satysfakcją, że oto odchodzi premier, który z rządem PiS utrzymywał szczególnie bliskie relacje. Lider opozycji Donald Tusk napisał w mediach społecznościowych, że premier Wielkiej Brytanii rezygnuje ze stanowiska, bo został złapany na kłamstwie, a teraz czas na Mateusza (Morawieckiego – przyp. red.). Innymi słowy całą złożoność sytuacji międzynarodowej sprowadził wyłącznie do polsko-polskiej wojny między obozem pisowskim i antypisowskim.
By pokazać, jakie to uproszczenie, warto przypomnieć kilka faktów. Johnson był liderem frakcji brytyjskich konserwatystów, którzy postawili na brexit. Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii osłabiło Europę, pomijając już nawet zarzuty o ingerencję Rosji w referendum dotyczące wyjścia Wysp ze zjednoczonej Europy. Faktem jednak jest, że w chwili próby, gdy Putin zaatakował Ukrainę, Londyn zachował się jak trzeba. W odróżnieniu od wielu swoich poprzedników brytyjski premier nie wystawił Kijowa, tylko aktywnie wspierał go w walce z rosyjską inwazją. Ale zgubiła go pycha i zgubił się we własnych kłamstwach, szczególnie w sprawie ujawnianych przez media imprez na Downing Street 10 podczas lockdownu. Premier kazał obywatelom siedzieć w domu, lecz do opinii publicznej zaczęły wyciekać zdjęcia z przyjęć w jego biurze. Największym błędem Johnsona było to, że wszystkiemu zaprzeczał, a potem okazało się, że kłamał, co mu udowodniono. Tego brytyjska opinia publiczna nie mogła przełknąć, bo demokracja to system oparty na zaufaniu. Jeśli polityka przyłapuje się regularnie na kłamstwie w sprawie przyjęć w jego kancelarii, jak można mu uwierzyć w sprawach wagi państwowej? Niestety taka odpowiedzialność za słowo w polskiej polityce jest nie do pomyślenia.
Więc następnym razem, gdy ktoś będzie szafować wyrokiem, że to wszystko wina Putina, zastanówmy się, czy to Putin kazał Johnsonowi kłamać w sprawie imprez na Downing Street 10? Czy da się odłączyć bohaterską postawę premiera Wielkiej Brytanii w sprawie Ukrainy od tego, jak zawiódł zaufanie swej partii na własnym podwórku?
Świat jest dużo bardziej skomplikowany niż tylko wojna dwóch obozów politycznych w Polsce i nie da się go całego do tej wojny sprowadzić.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki