Apoftegmaty to pochodzące ze starożytności opowiadania o słowach i czynach ojców pustyni, czyli pierwszych ascetów i mnichów z Egiptu. Czytane przez ich następców przypominały o pierwotnych ideałach anachoretów. Właśnie ze zbiorami takich opowieści kojarzyć może się niedawno wydana książka o. Krzysztofa Pałysa OP Hewel. Wszystko jest ulotne oprócz Boga.
Autor nie nagrywa tysięcy filmików i nie gromadzi tłumów na spotkaniach modlitewnych, jak jego najbardziej znani współbracia. Nie ukrywa zresztą, że publiczne głoszenie jest dla niego dość wymagające. Pełni jednak w zakonie istotne role, będąc submagistrem nowicjatu, a wcześniej duszpasterzem powołań. Od lat zgłębia tajemnice duchowości monastycznej, dzieląc się owocami swych odkryć z czytelnikami i słuchaczami.
Przyjmij życie takim, jakim jest
Jak przystało na apoftegmaty, zawarte w książce teksty są bardzo różnorodne. Znajdziemy tu i dłuższe eseje o kluczowych zagadnieniach duchowości, i króciutkie szkice pogłębiające pewne ich aspekty. Przeczytamy poruszające relacje ze spotkań autora ze świętymi i grzesznikami, jak też wzruszające świadectwa o. Krzysztofa na temat życia zakonnego i kapłańskiego. Spotkamy tu wreszcie wielu świętych z przeszłości, przemawiających własnym głosem. Ze wszystkich tych tekstów powstaje obraz duchowości, którą proponuje nam o. Pałys, zachęcając do wejścia na tę jednocześnie prostą i wymagającą drogę.
Chrześcijaństwo, jak naucza o. Pałys, opiera się na przyjmowaniu swojego życia takim, jakim jest. Jak pisze, „świętość to wierność obowiązkom nałożonym przez Boga. Nie potrzeba dodawać więcej”. Ucząc się akceptować codzienność i własne ograniczenia, zaczynamy dostrzegać działanie Pana w naszym życiu. Co więcej, jeśli zadajemy sobie pytanie, jaka jest Boża wola co do naszej przyszłości, to jednego możemy być pewni: On chce tego, co wydarza się teraz, w tym momencie. Przyjmując tę chwilę, wyrażamy zgodność naszej woli z Jego.
Przeciwieństwem takiej postawy jest narzekanie, które zdaniem dominikanina jest wyrazem braku wiary w obecność Boga w naszej rzeczywistości. Kryje się za nim myślenie, zgodnie z którym my sami wiemy lepiej niż Pan, co jest dla nas dobre. Tymczasem świętość wyraża się w narastającym pragnieniu zgadzania się z Bogiem i chęci bycia Jego „narzędziem”.
Taka postawa w naturalny sposób prowadzi do wdzięczności, ponieważ uczymy się dostrzegać, że wszystko, co w życiu mamy, jest niezasłużonym darem. To z kolei powinno zaowocować wzrostem pokory, bo przecież wszelkie dobro, które otrzymujemy, jest wyrazem Bożej miłości do nas. W zgodzie z tradycją duchową swojego zakonu o. Pałys przypomina, że „powrót do siebie, któremu na imię pokora” jest fundamentem życia duchowego. Odkrycie własnej nicości i niesamowystarczalności kruszy nasze serce i otwiera nas na przyjęcie Zbawiciela. W tym kontekście autor powtarza słowa współbrata, ojca Isnarda Szypera: „Najpierw musisz się rozczarować Kościołem, potem Zakonem i współbraćmi, a następnie wielokrotnie samym sobą. Tylko wówczas będziesz w stanie oczarować się miłosierdziem Jezusa”.
Każdy nadmiar pochodzi od szatana
Chrześcijaństwo, którego naucza o. Pałys, jest wymagające. Jego nieodłącznym elementem jest asceza, polegająca na odcinaniu się od rzeczy niepotrzebnych. Jak ujął to święty Pojmen: każdy nadmiar pochodzi od szatana. Nie chodzi tu tylko o rzeczy materialne, ale też o natłok obowiązków, zobowiązań, zadań do wykonania i planów do zrealizowania. Być może najtrudniejszą ascezą dla współczesnego człowieka jest właśnie rezygnacja z chorych ambicji, nadmiaru informacji, poszukiwania nowych doznań i konieczności doświadczenia „wszystkiego”. Uleganie takim trendom współczesnej kultury rozprasza nas, wyjaławia wewnętrznie i niszczy pokój serca. Warto wziąć sobie do serca radę cytowanej w książce karmelitanki, która podpowiada, że jeśli Bóg daje nam jakieś zadanie, zadba o czas na jego wykonanie. Jeśli tego czasu brak, może to oznaczać, że planowane działanie pochodzi tylko od nas samych.
Podstawowym wymiarem ascezy jest jednak pokorna zgoda na własne życie, ze swoimi ograniczeniami i słabościami. Krzyżem jest też znoszenie skutków własnej pychy i trud przezwyciężania egoizmu. Najlepiej przekraczać go poprzez służbę dla innych, bowiem w ten sposób odrywamy się od toksycznego przywiązania do samego siebie. Oczywiście drugi człowiek, z jego ograniczeniami i wadami może być dla nas krzyżem, który powinniśmy nauczyć się miłować. Jak przypomina o. Pałys: „Nie ma takiego przykazania, że powinienem być kochany przez ludzi, to ja mam kochać całym sercem”.
Autor książki nie waha się przypomnieć, że nie ma życia, które nie wiązałoby się z jakimś rodzajem krzyża. Pytanie brzmi, czy zachowamy się jak łotr wiszący po lewej, czy po prawej stronie Jezusa. Ten pierwszy odrzucił swój krzyż, przeklinając swe życie. Drugi przyjmuje go i osiąga zbawienie. Jak komentuje o. Krzysztof: „Tylko to, co zostało przyjęte, może być zbawione”.
Mniej komplikowania, więcej upraszczania
Co ważne, o. Krzysztof Pałys, jako rasowy dominikanin, głosi pochwałę prostoty w modlitwie. Odrzuca wszelkie złożone, szczegółowe techniki modlitwy, argumentując, że skoro Bóg jest absolutnie prosty, to i nasze życie duchowe w miarę rozwoju powinno zmierzać do prostoty. „Mniej jest komplikowania, a więcej upraszczania, a modlitwa staje się naturalniejsza niż oddech”. To dobra, realistyczna szkoła, która podejrzliwie patrzy na wszelkie duchowe marzycielstwo i przesadę oraz poszukiwanie cudowności i przeżyć, gdyż „większą łaską jest widzenie własnych grzechów niż aniołów”. Takie myślenie naturalnie prowadzi do pokory i nieufania sobie w sposób bezkrytyczny, bo przecież każdy z nas zawiódł się na sobie już wiele razy. Owocem spotkania z Bogiem jest też rosnąca tęsknota za Nim. I przeciwnie: gdy ona zanika, znaczy to, że zbyt dobrze czujemy się w Egipcie naszego ziemskiego wygnania.
Mnisi, opisując swoją relację z Panem, mówią o zmiażdżeniu, przez które On upodabnia człowieka do siebie. Ale, jak przypomina o. Krzysztof, „nie Bóg jest niebezpieczny, ale ekolodzy duchowości”, którym wydaje się, że w spotkaniu człowieka ze Stwórcą musi być zawsze miło i przyjemnie. W rzeczywistości jednak oglądanie Boga wymaga oczyszczenia nas ze wszystkiego, co oddziela nas od Niego. Nie da się tego osiągnąć bez zranienia miłości własnej.
Wzorem życia chrześcijańskiego jest oczywiście Maryja. Ojciec Pałys, jak mało który autor, potrafi pisać o swojej relacji z Nią bez nadmiernego patosu i egzaltowanej tkliwości, ale z łatwo wyczuwalną miłością i fascynacją. Ukazuje Ją jako opiekuńczą Matkę, w każdej chwili prowadzącą nas do Jezusa, ale też jako wzór pokory, kontemplacji, czystości, łagodności, milczenia… Kończąc jeden z zawartych w książce tekstów o Maryi, pisze: „Któż jednak może wprowadzać prawdziwy pokój? Jedynie człowiek, który ma go w sobie”. Dlatego właśnie spotkanie z naszą Panią na modlitwie przynosi ulgę i wyciszenie.
Książkę otwiera motto: „To, co zostało napisane w ciszy i w samotności, zostanie właściwie zrozumiane tylko w takim samym otoczeniu”. W istocie, nie jest to książka do szybkiego przeczytania i odłożenia na półkę, ale raczej zachęcająca do spokojnego medytowania zawartych w niej myśli. Niektóre stwierdzenia wracają w niej jak refren, który często powtarzany, osiada w naszych umysłach. Jak apoftegmaty: mają nam przypominać o naszych ideałach i pomagać we wdrażaniu ich w życie.