Logo Przewdonik Katolicki

Powołanie ukryte w czasie

Grzegorz Jazdon
Piotr Goursat / A. Kurasińska, PK

Jesteśmy niecierpliwi – także w sprawach duchowych. Chcielibyśmy, by gotowość do czynienia dobra została natychmiast „wykorzystana” przez Boga. Ale On czasem długo przygotowuje do podjęcia misji.

Pokazuje to przykład sługi Bożego Piotra Goursat, współzałożyciela Wspólnoty Emmanuel, urodzonego 15 sierpnia 1914 r. w Paryżu.
Wczesne lata życia Piotra zostały naznaczone cierpieniami i trudnościami. Małżeństwo jego rodziców nie przetrwało próby czasu i przyszły sługa Boży wychowywał się w zasadzie bez ojca. Jego ból wzmacniało obserwowanie matki, która tylko dzięki ciężkiej pracy w prowadzonym przez siebie hotelu mogła zapewnić byt sobie i dwóm synom. Gdy Piotr miał 12 lat, niespodziewanie zmarł jego młodszy brat Bernard, z którym łączyły go bardzo silne więzi. A w wieku 18 lat zachorował na gruźlicę, z której nawrotami i powikłaniami musiał mierzyć się przez całe życie. Te niełatwe wydarzenia, choć z pewnością pozostawiły w nim liczne rany, jednocześnie stały się zaczynem, na którym mogła później wzrastać łaska współodczuwania z cierpiącymi bóle fizyczne czy duchowe.
 
Kryzys i nawrócenie
Chociaż od młodych lat był wychowywany w duchu religijnym przez głęboko wierzącą matkę, jako nastolatka nie ominął go kryzys wiary. Jak sam później przyznawał, jego źródłem była pycha. Jego nawrócenie dokonało się, gdy w 1933 r. przebywał w sanatorium w Plateau d’Assy. Kiedy wspominał to wydarzenie po latach, zauważał, że stało się to w sposób bardzo prosty: w którymś momencie poczuł przy sobie obecność zmarłego brata, który wypominał mu, że ze względu na swoją pychę zapomniał o nim. Piotr upadł na kolana, doświadczając szczególnego spotkania z Bogiem, a gdy wstał, był już innym człowiekiem, i co ciekawe, w pełni świadomym swej misji: poświęcić życie modlitwie, zwłaszcza adoracji, pozostając jednocześnie człowiekiem świeckim, żyjącym w celibacie, ale wśród codziennych spraw. Także w chwili nawrócenia narodził się szczególny kult Serca Jezusowego, a także żywe i nigdy nie gasnące pragnienie ewangelizacji.
 
Niestracone lata
Zgodnie z pewnym hagiograficznym schematem, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, po tak radykalnej przemianie powinien rozpocząć się najbardziej owocny okres życia Piotra Goursat, poświęcony zakładaniu jakiejś nowej wspólnoty zakonnej czy kolejnej drogi duchowości. Jednak Pan poprowadził go odmienną ścieżką. Oczywiście, przez blisko 40 kolejnych lat życia Piotr pozostawał człowiekiem modlitwy i zaangażowanym katolikiem, organizując chociażby małą grupę, zbierającą się na czytanie Ewangelii, a przede wszystkim starając się oddziaływać na innych poprzez indywidualne rozmowy i dawanie świadectwa. Jednocześnie jednak prowadził normalne życie zawodowe: prowadził rodzinny hotel, założył księgarnię, w której starał się promować dobre książki, a przede wszystkim poświęcił się swojej wielkiej pasji, czyli kinu. Przez całą dekadę lat 60. był sekretarzem generalnym Francuskiego Katolickiego Biura Filmowego, ważnej wówczas instytucji, oddziaływającej na świat filmu. Zaprzyjaźnił się też z wieloma artystami, starając się być pomostem pomiędzy ich społecznością a Kościołem. Cieszył się już wtedy pewną rozpoznawalnością w obydwu tych kręgach i z pewnością był człowiekiem spełnionym zawodowo.
A jednak w roku 1970 zdecydował się porzucić wszystko, czym zajmował się do tej pory, by poświęcić się w jeszcze większym stopniu modlitwie i poszukiwaniu dróg ewangelizacji. Decyzja ta wynikała z głęboko przeżywanego poczucia kryzysu, w jakim znalazł się Kościół i świat na przełomie lat 60. i 70. Piotr Gousart próbował na różne sposoby docierać do młodych ludzi, angażował się w nowe dzieła apostolskie, lecz mogło się wydawać, że najistotniejsze lata życia ma już za sobą. Co mógł jeszcze dać światu ktoś tak nieznaczący i świadomie usuwający się na bok jak on?
 
Spełniony Boży plan
Właśnie w takim momencie życia, w lutym 1972 r., w wieku 58 lat, Goursat otrzymał od ks. Henri Caffarela zaproszenie na weekendowe spotkanie z Brigitte i Xavierem Le Pichon, francuskim małżeństwem, które podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych poznało katolicką Odnowę charyzmatyczną i chciało podzielić się tym doświadczeniem z innymi. Kulminacyjnym momentem wydarzenia okazała się modlitwa o wylanie Ducha Świętego, która wszystkim w niej uczestniczącym przyniosła uczucie głębokiej radości, zaś Piotrowi głębokie doświadczenie miłości braterskiej. Przede wszystkim jednak poznał wówczas bliżej młodą lekarkę, Martine Laffitte (dziś Catta). Począwszy od tamtego dnia, zaczęli spotykać się na codziennej modlitwie uwielbienia. Następnie założyli grupę modlitewną, która w ciągu kilku miesięcy rozrosła się do wielkich rozmiarów, by przerodzić się w rodzinę takich grup, skupionych pod nazwą Emmanuel.
Wtedy wreszcie nadszedł czas na wypełnienie się wielkich planów Bożych względem Piotra. Pod jego kierownictwem część uczestników spotkań modlitewnych zaczęła poszukiwać takich form życia wspólnego, które sięgałyby głębiej niż tylko uczestnictwo we wspólnych spotkaniach modlitewnych. Ostatecznie doprowadziło to do powstania Wspólnoty Emmanuel w kształcie istniejącym do dziś. Przez ostatnie 14 lat życia sługa Boży tworzył organizacyjny i duchowy kształt Wspólnoty, starając się przekazać jej wszystko to, czym sam żył. Przede wszystkim natchnął ją miłością do Eucharystii i adoracji, co w pierwszym okresie istnienia Emmanuela budziło pewne kontrowersje w środowisku charyzmatyków, ale pozwoliło oprzeć Wspólnotę na najtrwalszym z możliwych fundamentów. Adoracja powinna prowadzić do współodczuwania, pochylenia się z miłością nad człowiekiem cierpiącym braki duchowe czy fizyczne. Zgodnie ze wskazaniami Piotra dostrzeżenie nędzy świata winno rozpalić w sercach członków Emmanuela ogień ewangelizacji, pragnienie uratowania każdego bliźniego. Niewątpliwie także zasługą założyciela jest fakt, że duchowym sercem Wspólnoty Emmanuel stało się Paray-le-Monial, miejsce objawień danych św. Małgorzacie Marii Alacoque. Goursat był nie tylko wielkim czcicielem Serca Jezusa, ale też starał się je naśladować w pokorze, łagodności i prostocie życia.
 
Największy biedak kandydatem na ołtarze
Piotr Goursat zmarł w poniedziałek Wielkiego Tygodnia, 25 marca 1991 r. 19 lat później rozpoczął się proces beatyfikacyjny, którego etap diecezjalny został uroczyście zamknięty się w grudniu ubiegłego roku w kościele Sainte Trinite w Paryżu. Zgromadzona dokumentacja liczy około 12 tys. stron, co zapewne zaskoczyłoby samego sługę Bożego, który zwykł mawiać, że Pan postawił na czele Emmanuela największego biedaka, by wszyscy mogli zobaczyć, że to Bóg jest właściwym sprawcą tego wszystkiego. Tymczasem dziś założona przez niego wspólnota jest obecna w ponad  50 krajach na całym świecie i liczy blisko 10 tys. osób, w tym również ponad 200 księży i  podobną liczbę osób konsekrowanych.
Już te liczby pokazują, jak niezwykłe owoce przyniosło życie Piotra, nieustannie płonącego ogniem Miłości. Jego pokora pozwoliła mu z nadzieją przetrwać te lata, gdy czuł, że chciałby zrobić dla Boga dużo więcej. A jego doświadczenia życiowe nie zostały zmarnowane, lecz wzbogaciły Kościół w stosownym czasie. W czasie, który wskazał sam Bóg.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki