Reporter i pisarz Jędrzej Morawiecki zaczyna każdy dzień od rosyjskiej prasówki. Przez pewien czas była to moja ulubiona poranna lektura, bo wywoływała wrażenie tak kompletnego i totalnego absurdu, że dawała mi ułudę nieprawdziwości wojny. To niemożliwe – myślałam sobie – że ludzie, którzy tworzą takie nagłówki i artykuły, mogą funkcjonować w państwie, które temu przyklaskuje. To niemożliwe, że czytelnicy nie trzymają się za brzuch ze śmiechu, czytając te bzdury. To niemożliwe, że można brać na poważnie ludzi, którzy czytają to wszystko na serio. To niemożliwe, żeby nie myśleli, że to jakiś film, czarna komedia, albo nawet nie czarna, tylko taka zwykła, może nawet grubymi nićmi szyta, zbyt prymitywna, powodująca bardziej rechot niż szczery wyzwalający śmiech. No wyobraźmy sobie, że państwo tak dba o dobry nastrój swoich obywateli, że każdego dnia karmi ich informacyjnymi żartami. A niech się pośmieją zanim pójdą do pracy, tak z samego rana, przy kawie i grzance z jajecznicą…
Proszę bardzo, kilka fragmentów: „Ministerstwo Obrony FR: na Ukrainie prowadzono eksperymenty biologiczne na psychicznie chorych. (…) Badania realizował Pentagon”, „W Pskowie w Dzień Zwycięstwa widziano rzadkie zjawisko optyczne. (…) Jak mówią naukowcy, efekt halo jest od zawsze zapowiedzią szczęścia, dobra i miłości”, „Rosja nie żyje teraz giełdą papierów wartościowych, a historią. Z historii czerpiemy siły. Z historii chrześcijaństwa!”, „Wojska ukraińskie ostrzelają Toczką-U wioski na zachodniej Ukrainie, żeby potem oskarżyć o to Rosjan”, „Zachód przystąpił do masowego terroru, wymierzonego w Rosjan za granicą”, „Miedwiediew: Polacy ogłosili rozbiór Ukrainy. «Maski opadły. [Andrzej Duda] powiedział, że między Polską i Ukrainą przez dziesięciolecia, a może i stulecia, nie będzie granicy»”, „W Rejonie Wyborgskim samochód zagranicznej produkcji potrącił dziecko i się ukrył”, „Samochód zagranicznej produkcji prawie pochłonęła ziemia”. A na koniec zdanie, które potwierdza moją teorię: „Oczywista próba Zachodu, by zasiać smutę w sercach Rosjan, nie powiodła się. (…) Oni nie potrafią pojąć głębi rosyjskiej duszy”.
Mogłoby to być śmieszne, gdyby nie to, że jest straszne. Głębia rosyjskiej duszy oszukuje samą siebie, zamyka oczy ze wszystkich sił i nie chce widzieć prawdy. Spętana jest strachem. Ludzie rozmawiają ze sobą językiem z nagłówków gazetowych. Niedawno, dosłownie kilkanaście dni temu, wróciła z Nowosybirska moja znajoma. Kiedy opowiadała o rozmowach na uniwersytecie, przypomniała mi się rzeczywistość radziecka, o której opowiadał mój ojciec po powrocie służbowym z Moskwy. Ten sam strach, to samo rozglądanie się wokół, czy nikt nie podsłuchuje. Bo na pewno podsłuchuje. Nic się nie zmieniło.