Tuż przed końcem 2021 r. przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk opublikował w internecie nagranie, w którym zwrócił się do rządu, by pomógł Polakom, którzy nagle zaczęli dostawać informacje o kilkuset procentowych podwyżkach za energię. „Czy wyście powariowali” – pytał członków rządu, których oskarżył o bezczynność. Na koniec zażartował, mówiąc, że nie spodziewał się, że będzie musiał życzyć rodakom tego, by w ich kranach (i zapewne kaloryferach) płynęła ciepła woda. A przecież wielu krytyków miało właśnie o to pretensje kiedyś do PO, że zamiast myśleć o wielkich projektach, troszczą się tylko o ciepłą wodę w kranie.
W odpowiedzi swój filmik nagrał premier Mateusz Morawiecki, który oskarżył Donalda Tuska o to, że za jego rządów Polacy żyli w biedzie, i zaapelował do niego, by napisał do europejskich przywódców listy w tej sprawie. Do Angeli Merkel, w którym miał przyznać się do tego, że bardziej dbał o interesy Niemiec niż Polski, do prezydentów miast z PO, w którym de facto miał stwierdzić, że na złość PiS podwyższają czynsz Polakom, i do Fransa Timmermansa, który jest odpowiedzialny za politykę energetyczną UE, będącą jednym z czynników wzrostu cen energii. Słowem w kwestii drożyzny winna jest Merkel, Putin, UE i... Platforma Obywatelska. PiS nie ma z tym nic wspólnego.
Nie jestem pewien, czy wyborca PiS po otrzymaniu wysokiego rachunku za prąd czy gaz, czy płacąc znacznie więcej w sklepie za chleb, będzie miał wrażenie, że płaci mniej, gdy mu się wmówi, że winę za podwyżki ponosi nie rządzący, ale opozycja. Co więcej, myślę, że to, kto jest winny, nie będzie miało dla niego najmniejszego znaczenia. Podobnie jak dla wyborcy innych partii. Raczej będzie się złościł, że politycy przerzucają się złośliwościami w sytuacji, w której oni muszą się zastanowić, jak przebudować wydatki, na czym oszczędzić, z czego zrezygnować, by zapłacić wszystkie rachunki i nie zbankrutować.
I tu chyba dochodzimy do sedna tego, jak bardzo oderwana od rzeczywistości bywa polska polityka. Dla politycznych liderów znacznie ważniejsze jest to, by przekonać wyborców o tym, że za złe zjawiska winę ponoszą ich przeciwnicy. Samo rozwiązanie problemów, tych złych zjawisk, leży na dalszym planie. Wszak po tych filmikach całe zastępy polityków PO z dalszych ław sejmowych zaczęły przekonywać, że za drożyznę odpowiadają decyzje i zaniechania tego rządu, zaś politycy PiS przekonywali, że wszystkiemu winien jest Tusk, ewentualnie UE. Pomysłów jak pomóc Polakom – zero.
Być może sytuacja jest tak poważna, że rzeczywiście politycy nie mogą w tej sprawie wiele zrobić, bo na przykład to ani Tusk, ani Kaczyński z Morawieckim nie są odpowiedzialni za to, jak ceny gazu podniósł Władimir Putin. Być może więc trzeba poważnie z obywatelami porozmawiać, powiedzieć, że pewne rzeczy dzieją się poza możliwościami państwa. Potraktować ludzi serio, ale równocześnie uczciwie. I zachować się przyzwoicie.
A potem ci sami politycy będą się zastanawiali, dlaczego znów zaufanie do polityków spada. A dlaczego ma nie spadać, skoro tak często sami pokazują, że wygrana w jakiejś potyczce słownej jest ważniejsza od problemów zwykłych ludzi?