O skali problemu, z jakim mamy do czynienia, świadczą reakcje ludzi. Jak komentują słowa i działania Franciszka podejmowane po tym, jak 24 lutego Rosjanie zaatakowali Ukrainę? W najlepszym dla papieża razie słychać głosy niezrozumienia i rozczarowania – i to także wśród tych, którzy do tej pory wspierali papieża. W najgorszym jest to zajadła krytyka – jej autorami najczęściej są ci, którzy od dawna nie ukrywali swojego dystansu do Franciszka. Co ciekawe, w podobnych tonach wypowiadają się również osoby spoza Kościoła. W zdecydowanej mniejszości są dziś ci, którzy uważają, że to, co mówi i robi papież z Argentyny, ma sens.
Franciszka można nie rozumieć. Można go krytykować. Zanim jednak się to zrobi, warto dowiedzieć się, co tak naprawdę powiedział i jakie działania podjął. Pojedyncze wpisy z papieskich kont w mediach społecznościowych czy zdania z jego wypowiedzi, które docierają do nas za pośrednictwem mediów, mogą nas wprowadzić w błąd. Tak jak stało się choćby wtedy, gdy po odkryciu zbrodni wojennych w miejscowościach pod Kijowem Franciszek miał rzekomo stwierdzić, że ofiary są tak samo winne jak ich oprawcy, bo „wszyscy jesteśmy winni”. Dlatego obok tego artykułu i na kolejnych stronach zamieszczamy zestawienie papieskich wypowiedzi i działań podejmowanych w sprawie Ukrainy.
Kto jest ofiarą, a kto agresorem
Jednym z najczęściej słyszanych pod adresem Franciszka zarzutów jest to, że z papieskich wypowiedzi nie wynika, że wie on, że to Ukraina została zaatakowana przez Rosję i że dla niego obie strony są na równi odpowiedzialne za dziejące się na wschodzie Europy zło.
„To nie jest zwykła operacja wojskowa, lecz wojna, która sieje śmierć, zniszczenie i nieszczęście” – mówił 6 marca Franciszek, wprost kwestionując określenie stosowane przez rosyjską propagandę. „Nie ustaje niestety brutalna agresja przeciwko Ukrainie, bezsensowna masakra, w której codziennie powtarzają się rzeź i okrucieństwa” – mówił dwa tygodnie później. „Niech nastanie pokój dla udręczonej Ukrainy, tak ciężko doświadczonej przemocą i zniszczeniami okrutnej, bezsensownie rozpętanej wojny, w którą została wciągnięta” – to z kolei słowa z Niedzieli Wielkanocnej. Są to raptem trzy przykłady (po więcej odsyłam do wspomnianego kalendarium). Jasno z nich wynika, że papież nie stosuje tutaj żadnego fałszywego symetryzmu.
Owszem, w wypowiedziach Franciszka nie znajdziemy słowa „Rosja” i nazwiska Władimira Putina, ale to akurat zgodne jest z dyplomatyczną praktyką przyjętą przez Stolicę Apostolską (pisał o tym ks. Artur Stopka w „Przewodniku” 13/2022). W końcu papież to nie tylko głowa Kościoła katolickiego, ale także szef państwa. Zresztą powstrzymanie się od nazywania po imieniu agresora nie oznacza, że Stolica Apostolska nie działa w kierunku powstrzymania go. W rozmowie z argentyńskim dziennikiem „La Natión” Franciszek mówił o nieustannym prowadzeniu działań. – Nie mogę zdradzić szczegółów, ponieważ nie byłyby to już działania dyplomatyczne. Ale te próby nigdy się nie skończą – powiedział papież.
Nawet gdyby Franciszek złamał powyższą zasadę i nazwał wprost agresora – co, poza satysfakcją, że papież jest po „naszej” stronie, by nam to dało? Jasne, cały świat usłyszałby wprost, że Franciszek stoi po stronie Ukraińców i potępia agresora z Moskwy. Ale czy z dotychczasowych papieskich wypowiedzi to nie wynika? Moim zdaniem wybrzmiewa to wystarczająco mocno.
Trzecia wojna światowa w kawałkach
To, co po 24 lutego najczęściej słychać w papieskich wypowiedziach, to sprzeciw nie tylko wobec działań prowadzonych przez Rosję w Ukrainie, ale wobec wojny jako takiej w ogóle. Z takim rozłożeniem akcentów możemy mieć problem. Z naszego, polskiego punktu widzenia sytuacja w Ukrainie to czerwony alarm: wojna w kraju, z którym graniczymy, agresorem jest państwo tradycyjnie nam wrogie, istnieje ryzyko eskalacji tego konfliktu, czas pokoju, jakim cieszyliśmy się od 30 lat, odchodzi w zapomnienie… Tyle tylko, że takich punktów na mapie świata, w których trwają wojny, jest obecnie kilkadziesiąt. Papież z Argentyny od początku swojego pontyfikatu mówi o trwającej trzeciej wojnie światowej w kawałkach. To, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, to kolejny element tej upiornej układanki. Franciszek chce zwrócić naszą uwagę nie na konkretny kawałek puzzli, ale na cały obraz.
We wstępie do swojej książki Przeciwko wojnie. Odwaga w budowaniu pokoju, która właśnie ukazała się we Włoszech, papież napisał: „Tak wiele wojen toczy się obecnie na świecie, powodując ogromne cierpienie, niewinne ofiary, zwłaszcza dzieci. Wojny, w wyniku których miliony ludzi zmuszone są do ucieczki ze swoich domów. To liczne zapomniane wojny, które od czasu do czasu pojawiają się na nowo przed naszymi nieuważnymi oczami”. (…) „W obliczu tak wstrząsających obrazów, które widzimy każdego dnia, w obliczu płaczu kobiet i dzieci, możemy tylko krzyczeć: «dość!»” – napisał papież, przywołując we wstępie wprost także to, co dzieje się w Ukrainie.
To, czego świadkami jesteśmy za naszą wschodnią granicą, może stać się dla nas otrzeźwiającym alarmem. Bombardowania, zbrodnie wojenne, bezsensowna śmierć, konieczność ucieczki z domu – to od lat rzeczywistość w wielu państwach świata. Czasem tak odległych nam geograficznie i przede wszystkim mentalnie, że ich nazw nawet nie potrafimy wymienić. Ale czy to znaczy, że na dramat ich mieszkańców powinniśmy zamykać oczy?
Nie przyzwyczajajmy się do wojny
Takiego „dość!”, o jakim napisał Franciszek, powinna wymagać od nas każda informacja o ofiarach rosyjskiej agresji. Ale czy tak jest? Owszem, żałujemy niewinnych ofiar, chcielibyśmy żeby nikt więcej nie zginął od rosyjskich kul i pocisków, a jednocześnie nie chcemy nawet myśleć o scenariuszu innym niż militarny. A ten ma to do siebie, że przedłuża trwającą już trzeci miesiąc wojnę (a tak naprawdę trwającą od 2014 r.), co pociąga za sobą kolejne ofiary…
W Wielkanoc Franciszek powiedział – po raz kolejny – „Proszę, nie przyzwyczajajmy się do wojny”. Te słowa rozumiem dwojako. Po pierwsze, że nie powinniśmy przejść do porządku dziennego nad tym, że wojna w Ukrainie trwa, że giną tam ludzie, a my – jako społeczność międzynarodowa – nie robimy wszystkiego, by wszelkimi możliwymi środkami, nie przyczyniając się jednocześnie do eskalacji tego konfliktu – zmusić Rosję do jej zakończenia. Bo z jednej strony pomagamy bronić się Ukrainie, wysyłając pieniądze i transporty z bronią, ale z drugiej powstrzymujemy się np. od rezygnacji z rosyjskich surowców energetycznych, z których pieniądze zasilają wojenną machinę Władimira Putina. Papież nie daje tutaj gotowej recepty, nie mówi, jakie sankcje wprowadzić, czy przestać wysyłać broń itp. Zwraca naszą uwagę na to, że taka „zabawa w kotka i myszkę” może trwać latami. To zresztą w przypadku wojny w Ukrainie miało właśnie miejsce od czasu aneksji Krymu i powołania tzw. ludowych republik na wschodzie kraju. Z jednej strony wyrazy oburzenia z powodu zajęcia przez Rosję części niepodległego państwa, z drugiej prowadzenie interesów – także w sektorze zbrojeniowym – jak zawsze. To taką mentalność miał na myśli papież, gdy mówił, że „wszyscy jesteśmy winni”.
Po drugie słowa „Nie przyzwyczajajmy się do wojny” rozumiem jako: poszukajmy innego sposobu budowania relacji między państwami. Znów: nie jest to proste, bo czy możemy sobie wyobrazić świat bez wojen? Historia i teraźniejszość stanowczo twierdzą, że nie. Nawet do Europy, naznaczonej w XX wieku dwiema wojnami światowymi, wojna powróciła i to z poważnie branym pod uwagę ryzykiem użycia broni atomowej. „Kto prowadzi wojnę, zapomina o ludzkości. Nie rozpoczyna od człowieka, nie patrzy na konkretne życie osób, ale stawia ponad wszystkim partykularne interesy władzy” – powiedział Franciszek. Stolica Apostolska to nie Waszyngton, Moskwa czy Pekin. Jej głowa nie ma proponować konkretnych planów prowadzenia Realpolitik. To zostawmy świeckim przywódcom. Papież powinien ruszać ich – i nasze! – sumienia. I Franciszek właśnie to stara się robić.
25 lutego
Dzień po rozpoczęciu przez Rosję wojny papież złożył półgodzinną wizytę w ambasadzie rosyjskiej w Watykanie. „Każda wojna pozostawia świat w gorszej sytuacji, niż go zastała. Wojna jest porażką polityki i ludzkości, haniebną kapitulacją, porażką w obliczu sił zła” – taki cytat ze swojej encykliki Fratelli tutti zamieścił wieczorem na Twitterze.
26 lutego
Telefon do zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego abp. Światosława Szewczuka z wyrazami wsparcia („Zrobię wszystko, co możliwe”) i prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
27 lutego
„Kto prowadzi wojnę, zapomina o ludzkości. Nie rozpoczyna od człowieka, nie patrzy na konkretne życie osób, ale stawia ponad wszystkim partykularne interesy władzy. Oddaje się diabolicznej i perwersyjnej logice broni, która jest najbardziej odległa od woli Bożej i dystansuje się od zwykłych ludzi, pragnących pokoju. Bo w każdym konflikcie to zwykli ludzie są prawdziwymi ofiarami, którzy własnym losem płacą cenę szaleństw wojny. Myślę o starszych, o tak wielu, którzy w tych godzinach szukają schronienia, o uciekających matkach z dziećmi”.
Papież zaapelował, żeby Środa Popielcowa była „dniem modlitwy i postu w intencji pokoju na Ukrainie”.
6 marca
„Na Ukrainie płyną rzeki krwi i łez. To nie jest zwykła operacja wojskowa, lecz wojna, która sieje śmierć, zniszczenie i nieszczęście. (…) Apeluję o zaprzestanie ataków zbrojnych, by zwyciężyły negocjacje i zdrowy rozsądek oraz o powrót do poszanowania prawa międzynarodowego!”
13 marca
„Nie ma żadnych strategicznych powodów, które można by uwzględnić w obliczu barbarzyństwa zabijania dzieci, niewinnych i bezbronnych cywilów. Trzeba jedynie zaprzestać niedopuszczalnej agresji zbrojnej, zanim zamieni miasta w cmentarze. Z bólem w sercu dołączam swój głos do głosu zwykłych ludzi, którzy błagają o zakończenie wojny. (…) W imię Boże proszę was powstrzymajcie tę rzeź!”
16 marca
Rozmowa online z patriarchą Moskwy i całej Rusi Cyrylem. „Rachunek za wojnę płacą ludzie, to żołnierze rosyjscy, to ludzie, którzy są bombardowani i giną. (…) Jako pasterze mamy obowiązek być blisko i pomagać wszystkim ludziom, którzy cierpią z powodu wojny”.
18 marca
Przesłanie do uczestników III Europejskich Katolickich Dni Społecznych w Bratysławie: „Rozdzierające serce wołanie o pomoc naszych ukraińskich braci i sióstr przynagla nas jako wspólnotę wierzących nie tylko do poważnej refleksji, ale do płaczu wraz z nimi i uczynienia czegoś dla nich, do dzielenia udręki narodu, którego tożsamość, historia i tradycja zostały zranione. Krew i łzy dzieci, cierpienie kobiet i mężczyzn, którzy bronią swojej ziemi lub uciekają przed bombami, wstrząsają naszym sumieniem. Po raz kolejny ludzkość jest zagrożona przez przewrotne nadużycie władzy i interesy partykularne, które skazują bezbronnych ludzi na doznawanie wszelkich form brutalnej przemocy”.
20 marca
„Nie ustaje niestety brutalna agresja przeciwko Ukrainie, bezsensowna masakra, w której codziennie powtarzają się rzeź i okrucieństwa. Nie ma na to żadnego usprawiedliwienia! Apeluję do wszystkich uczestników wspólnoty międzynarodowej, aby naprawdę zaangażowali się w zakończenie tej odrażającej wojny. (…) I proszę was bardzo, nie przyzwyczajajmy się do wojny i przemocy!”
Franciszek o wojnie w Ukrainie
22 marca
Papież zatelefonował do prezydenta Ukrainy.
„Nowy widoczny gest wsparcia ze strony papieża Franciszka. Kilka minut temu Ojciec Święty zadzwonił do prezydenta Zełenskiego. Papież powiedział, że «modli się i robi wszystko, co możliwe, aby zakończyć wojnę». Zełenski odpowiedział, że Jego Świątobliwość «jest najbardziej oczekiwanym gościem na Ukrainie» – napisał ambasador Ukrainy przy Stolicy Apostolskiej Andrij Jurasz.
Z kolei prezydent Zełenski na Twitterze napisał: „Dziś rozmawiałem z Jego Świątobliwością Papieżem Franciszkiem, który powiedział bardzo ważne słowa: «Rozumiem, że chcecie pokoju, rozumiem, że chcecie się bronić, rozumiem, że wojsko broni cywilów, a cywile bronią własnej ojczyzny». „I powiedziałem jemu: Nasi ludzie stali się wojskiem, gdy zobaczyli, jakie zło przynosi ze sobą wróg, jak wiele zniszczeń pozostawia za sobą i jak wiele krwi chce zobaczyć rozlanej”.
23 marca
„Chciałbym poświęcić chwilę, by przypomnieć o ofiarach wojny. Docierają do nas wiadomości o osobach wypędzonych, o ludziach uciekających, zabitych, rannych. Jakże wielu poległych żołnierzy z jednej i drugiej strony! (…) Z wojną wszystko się traci, wszystko. W wojnie nie ma zwycięstwa, wszystko jest porażką. Niech Duch Pański uwolni nas wszystkich od tej potrzeby autodestrukcji, która przejawia się w prowadzeniu wojny. Módlmy się też, aby rządzący zrozumieli, że kupowanie i produkowanie broni nie jest rozwiązaniem problemu. Rozwiązaniem jest wspólna praca na rzecz pokoju i – jak mówi Biblia – uczynienie z broni narzędzi pokoju”.
25 marca
Papież poświęcił Rosję i Ukrainę Niepokalanemu Sercu Maryi.
2 kwietnia
„Jak bardzo potrzebujemy «ludzkiej miary» w obliczu zagrażającej nam infantylnej i niszczycielskiej agresywności, w obliczu groźby «poszerzonej zimnej wojny», która mogłaby zdławić życie całych narodów i pokoleń! Ten «infantylizm», niestety, nie zniknął. Pojawia się na nowo apodyktycznie w uwodzeniu autokracji, w nowych imperializmach, w rozpowszechnionej agresji, w niezdolności do budowania mostów i zaczynania od najuboższych. To właśnie tutaj zaczyna wiać lodowaty wiatr wojny, który i tym razem był pielęgnowany przez lata. Tak, wojna była przygotowywana już od dłuższego czasu dzięki ogromnym inwestycjom i transakcjom zbrojeniowym. Ze smutkiem obserwujemy, jak entuzjazm dla pokoju, który narodził się po II wojnie światowej, osłabł w ostatnich dekadach, podobnie jak droga wspólnoty międzynarodowej, na której kilku możnych idzie naprzód osobno, szukając przestrzeni i stref wpływów”.
„Każda wojna rodzi się z niesprawiedliwości, zawsze. Ponieważ jest to schemat wojny, nie jest to schemat pokoju. Na przykład inwestowanie w zakup broni. Mówią: ale my jej potrzebujemy do obrony. Taki jest schemat wojny. Kiedy zakończyła się II wojna światowa, wszyscy odetchnęli i powiedzieli «nigdy więcej wojny, niech będzie pokój», i rozpoczęła się fala działań na rzecz pokoju, także z dobrą wolą, by nie produkować broni, wszystkich, także broni atomowej, w tej chwili, po Hiroszimie i Nagasaki. To była wspaniała dobra wola.
Siedemdziesiąt, osiemdziesiąt lat później zapomnieliśmy o tym wszystkim. W ten sposób narzuca się schemat wojny. Jakże wiele nadziei wiązano wówczas z działalnością Organizacji Narodów Zjednoczonych. Ale po raz kolejny narzucił się schemat wojny. Nie możemy, nie potrafimy wyobrazić sobie innego wzorca, nie jesteśmy już nawykli do myślenia ze schematem pokoju. Byli wielcy ludzie, jak Gandhi i wielu innych, których wymieniam na końcu encykliki Fratelli tutti, a którzy postawili na schemat pokoju. Ale jesteśmy uparci, jako ludzkość jesteśmy uparci. Jesteśmy zakochani w wojnach, w duchu Kaina. Nie przypadkiem na początku Biblii pojawia się ten problem: kainistyczny duch zabijania zamiast ducha pokoju.
Powiem wam coś osobistego: kiedy pojechałem do Redipuglii w 2014 r. i zobaczyłem imiona chłopców, rozpłakałem się. Naprawdę płakałem z goryczą. Rok lub dwa lata później, w Dzień Zaduszny, udałem się na obchody do Anzio i także i tam zobaczyłem nazwiska chłopców, którzy polegli podczas operacji desantowej w Anzio. Były nazwiska: wszyscy młodzi. I także i tam płakałam. Naprawdę. Nie rozumiałem. Trzeba płakać na grobach. Szanuję to, ponieważ mamy tu do czynienia z problemem politycznym, lecz kiedy obchodzono rocznicę lądowania w Normandii, szefowie rządów zebrali się, aby ją upamiętnić. Ale nie pamiętam, żeby ktoś mówił o 30 tysiącach młodych żołnierzy pozostawionych na plażach. Otwierały się łodzie, wychodzili i byli na plażach ostrzeliwani z broni maszynowej. Czyżby młodość się nie liczyła? To mnie skłania do myślenia i powoduje cierpienie. Jestem zasmucony z powodu tego, co dzieje się dziś. Nie uczymy się. Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy jesteśmy winni!”
6 kwietnia
„Po II wojnie światowej próbowano położyć podwaliny pod nową historię pokoju, ale niestety nie uczymy się, nadal trwa stara historia rywalizacji wielkich mocarstw”.
10 kwietnia
„Niech zostanie odłożona broń, niech rozpocznie się wielkanocny rozejm, ale nie po to, aby znów podjąć broń i walczyć na nowo, lecz zawieszenie broni, aby osiągnąć pokój poprzez prawdziwe negocjacje, a także gotowość do poniesienia pewnych ofiar dla dobra ludzi. Co to bowiem będzie za zwycięstwo, które wzniesie flagę na stosie gruzów? Dla Boga nie ma nic niemożliwego”.
12 – 17 kwietnia
Jałmużnik papieski kard. Konrad Krajewski po raz trzeci od wybuchu wojny przebywał na Ukrainie. Tym razem przede wszystkim w Kijowie i jego okolicach. Uczestniczył w obchodach Triduum Paschalnego i uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego.
13 kwietnia
„Pokój, który Jezus daje nam w wydarzeniu paschalnym nie jest pokojem zgodnym ze strategiami świata, który wierzy, że może go osiągnąć poprzez siłę, podbój i różne formy narzucania. Ten pokój jest w rzeczywistości tylko przerwą między wojnami. Pokój będący jedynie przerwą między wojnami. Dobrze o tym wiemy. (…) Pokój Jezusa nie obezwładnia innych, nigdy nie jest pokojem zbrojnym. Bronią Ewangelii jest modlitwa, czułość, przebaczenie i bezinteresowna miłość bliźniego, miłość do każdego bliźniego. W ten sposób można nieść w świat Boży pokój. Dlatego też agresja zbrojna w dzisiejszych czasach, jak każda wojna, jest obrazą Boga, bluźnierczą zdradą Pana Paschy, przedkładaniem nad Jego łagodne oblicze, oblicza fałszywego boga tego świata. Wojna jest zawsze ludzkim działaniem, mającym prowadzić do bałwochwalstwa władzy”.
„Tak wiele wojen toczy się obecnie na świecie, powodując ogromne cierpienie, niewinne ofiary, zwłaszcza dzieci. Wojny, w wyniku których miliony ludzi zmuszone są do ucieczki ze swoich domów. To liczne zapomniane wojny, które od czasu do czasu pojawiają się na nowo przed naszymi nieuważnymi oczami. (…) Ukraina została zaatakowana i najechana. Zginęło wielu niewinnych cywilów, a wiele kobiet, dzieci i osób starszych zostało zmuszonych do życia w schronach. Rodziny są podzielone, ponieważ mężczyźni pozostają na miejscu, by walczyć, podczas gdy kobiety i dzieci szukają ratunku, przekraczają granicę, aby szukać schronienia w innych krajach, które przyjmują je wielkim sercem. (…)W obliczu tak wstrząsających obrazów, które widzimy każdego dnia, w obliczu płaczu kobiet i dzieci, możemy tylko krzyczeć: «dość!». (…) Gdybyśmy słuchali tego, co opowiadali nam o wojnie nasi rodzice i dziadkowie, potrzeba pokoju byłaby dla nas tym samym, co potrzeba tlenu” – napisał papież we wstępie do swojej książki Przeciwko wojnie. Odwaga w budowaniu pokoju.
16 kwietnia
Na zakończenie homilii podczas liturgii Wigilii Paschalnej w bazylice św. Piotra papież pozdrowił burmistrza Melitopola, który 11 marca został porwany i przez sześć dni był przetrzymywany przez Rosjan. 17 marca został uwolniony w ramach wymiany więźniów. Franciszek powiedział: „W tej ciemności, którą przeżywacie, panie burmistrzu, panie i panowie, mrocznej ciemności wojny, okrucieństwa, wszyscy się modlimy, tej nocy modlimy się z wami i za was. Modlimy się za wielu cierpiących. Możemy jedynie dać wam nasze towarzystwo, naszą modlitwę i powiedzieć: «Odwagi! Jesteśmy z wami!». A także wypowiedzieć wam rzecz największą, którą dziś świętujemy: Christòs voskrés! [Chrystus zmartwychwstał!]”
17 kwietnia
„Niech nastanie pokój dla udręczonej Ukrainy, tak ciężko doświadczonej przemocą i zniszczeniami okrutnej, bezsensownie rozpętanej wojny, w którą została wciągnięta. Niech nad tą straszliwą nocą cierpienia i śmierci wkrótce wzejdzie nowy świt nadziei! Wybierzmy pokój. Przestańmy prężyć muskuły, gdy ludzie cierpią. Proszę, nie przyzwyczajajmy się do wojny, włączmy się wszyscy w wołanie o pokój, z naszych balkonów i na ulicach! Niech rządzący państwami wsłuchają się w wołanie ludu o pokój. Niech wsłuchają się w to niepokojące pytanie postawione przez naukowców prawie siedemdziesiąt lat temu: «Czy mamy pogodzić się z kresem ludzkości, czy też ludzkość powinna wyrzec się wojny?» (Manifest Russella-Einsteina, 9 lipca 1955 r.)”.