Ulubionym motywem filmów katastroficznych są sceny, w których kometa albo planetoida zmierza ku kolizji z naszą planetą. Na Ziemi jeszcze nic niezwykłego się nie dzieje, ale ludzie już widzą, co się stanie. I nie ma od tego odwołania. W podobnej sytuacji jesteśmy dziś my wszyscy, patrzący na wojnę, którą Rosja przypuściła na Ukrainę. Władimir Putin uruchomił procesy, których dalekosiężnych skutków nie jest w stanie przewidzieć żaden ze światowych przywódców, z nim samym na czele. Przy okazji wyszło na jaw, że rosyjski prezydent nie przewidział także bezpośrednich skutków swojego działania.
Według ujawnionych planów moskiewskiego sztabu „operacja wyzwoleńcza” trwać miała dwa tygodnie i zakończyć się 6 marca pełnym pokonaniem Ukrainy. Tekst ten pisany jest 7 marca rano, dwunastego dnia wojny. Do tego czasu Rosjanom udało się zdobyć tylko dwa większe miasta w pobliżu Krymu, Chersoń i Melitopol. Cała reszta, na czele ze stolicą oraz graniczącym z Rosją Charkowem, dzielnie się broni. Olbrzymia kolumna pancerna, która od wschodu posuwała się na Kijów, by wspólnie z siłami atakującymi miasto od zachodu zamknąć pierścień oblężenia, już trzecią dobę stoi w polu, 40 kilometrów przed ukraińską stolicą. Trzy doby to trochę za długo jak na awangardę wojny błyskawicznej, wygląda na to, że rosyjska pancerna pięść albo ma problemy z logistyką, albo też czeka na rozkazy. Pojawia się więc pytanie: co w tej chwili dzieje się w sztabie głównym i wokół Kremla?
Po klęsce przyjdzie szok
Nie mogąc na nie odpowiedzieć, popatrzmy na lecącą w naszym kierunku kometę. Według danych strony ukraińskiej od początku wojny poległo już 11 tys. rosyjskich żołnierzy. Nie mamy teraz możliwości potwierdzenia tej liczby, ale pewne jest przynajmniej to, że bilans polowych strat Rosjan idzie w tysiące. Przypomnijmy: w Afganistanie poległo 20 tys. rosyjskich żołnierzy i strata ta przyczyniła się nie tylko do wycofania Rosjan z tego kraju, ale też – w dalszej perspektywie – do zawalenia się Związku Sowieckiego. Tyle że ów rachunek obejmuje okres dziesięciu lat. W obecnym przypadku mówimy o czasie półtora tygodnia. A przecież w obu wypadkach straty są porównywalne.
W sobotę 5 marca w Tatarstanie pochowano poległego oficera. Uczyniono to z honorami, z kompanią reprezentacyjną i stosownym przemówieniem mera miasta. To jeden z pierwszych oficjalnych pochówków rosyjskich żołnierzy. A co z resztą ciał? Gdzie są nasi synowie? – pytają rosyjskie matki. Na te pytania ktoś będzie musiał, i to szybko, dać odpowiedź. „Operacja wyzwoleńcza” dotyczyć miała przecież tylko Doniecka i Ługańska, nikt nie mówił Rosjanom o atakowaniu Kijowa.
W internecie krążą dziesiątki filmów z setkami nagrań wziętych do niewoli Rosjan. Ci ludzie płaczą i przepraszają za to, że dali się oszukać „wezwaniem na ćwiczenia”. To nie są pojedyncze nagrania, które można zmanipulować, to już jest masowe zjawisko. Wcześniej czy później ta fala dotrze do Rosjan – albo w postaci filmów, albo z ich bohaterami, których zapewne kiedyś ktoś wypuści z niewoli. Ci ludzie nie będą zgrywali „gierojów”, a to, co opowiedzą swoim rodzinom czy sąsiadom, nie będzie pasować do tonu oficjalnej propagandy.
To wszystko nasuwa nieodpartą analogię z Cuszimą. W tej bitwie, stoczonej wiosną 1905 r., Rosjanie ponieśli miażdżącą klęskę walcząc z Japończykami, których wcześniej, jak mówili, mieli przecież „zakryć czapkami”. Szok wywołany klęską zaowocował rewolucją, jaka wstrząsnęła posadami imperium.
Nie chodzi o to, by przedwcześnie odtrąbić zwycięstwo. Zmiany, o których piszemy, będą dokonywać się dłużej niż wypadki z 1905 r., gdyż rosyjskie społeczeństwo jest mentalnie zniewolone w stopniu znacząco większym niż przez stu laty. By rozbić tę skorupę, trzeba się będzie jeszcze sporo natrudzić. I może być to czas dla nas mocno niemiły, a nawet bardzo niebezpieczny. Ale jest to sprawa nieodwołalna. I przez tę ciemną dolinę musimy przejść wszyscy: Ukraińcy, Zachód i Rosjanie.
Krytyczna masa cierpliwości
Jak to zrobić, skoro dziś Rosjanie są już prawie całkowicie odcięci od jakichkolwiek źródeł informacji, poza reżimowymi kłamstwami? Moskwa zamknęła – całkowicie lub częściowo – dostęp do Twittera i Facebooka, nie działa portal YouTube, nieczynne są strony internetowe największych rosyjskojęzycznych rozgłośni zagranicznych. Zamykane lub blokowane są ostatnie wolne rosyjskie media, na czele z telewizją „Dożd” oraz rozgłośnią Echo Moskwy, której najpierw uniemożliwiono nadawanie na falach eteru, teraz zaś likwidowana jest strona internetowa. Ale każdy, kto widział program tej stacji, nadawany w pierwszych dniach wojny, nie zapomni już poruszających wystąpień ludzi sumienia, takich jak chociażby redaktorka Tatiana Felgenhauer.
W Rosji zakazane jest słowo „wojna”, zaś osoby, które „rozpowszechniają fałszywe wiadomości” na temat sytuacji na Ukrainie, podlegają karze do 15 lat więzienia. Mimo to codziennie ludzie w tym kraju wychodzą na ulice, by protestować przeciw bezsensownej i okrutnej agresji. Są zatrzymywani i pakowani do aresztów, w chwili obecnej takich osób jest już prawie 15 tys. Co z nimi zrobić? Wszystkich wpakować za druty? A będzie ich zapewne jeszcze więcej.
To prawda, że nawet 15 tys. to nie jest dużo w rosyjskiej skali i reżim, nie patrząc na nic, może zrobić z nimi, co zechce. Tyle że tak to wygląda z naszej perspektywy. Z perspektywy rządzących Rosją, mimo buńczucznych zapewnień o świetnym samopoczuciu, jest to jednak poważny kłopot. I do tego kłopot narastający. W Rosji przed rewolucją 1917 r. więźniów sumienia było znacznie mniej, a mimo to w pewnym momencie – gdy przekroczona została krytyczna masa ludzkiej cierpliwości – wypuścił ich zza krat wzburzony tłum.
Nie łudźmy się, że Rosjanie, traktowani jako ogół, zmienią się wewnętrznie, gdy tylko runie budowany wokół nich gmach kłamstwa. Na pewno stanie się tak z milionami, może dziesiątkami milionów ludzi przyzwoitych. Większość, siłą bezwładu i strachu, nadal będzie wolała tkwić w kłamstwie, nawet jeśli absurd tego kłamstwa bić będzie w oczy. Tym ludziom dopiero bieda będzie musiała zajrzeć do ich własnych garnków. Skumulowane skutki sankcji oraz międzynarodowej izolacji, do których dołączą destrukcyjne wpływy wewnętrznego terroru. Dopiero wtedy ujrzymy, co się dzieje, gdy kometa uderza w rosyjską ziemię.
Na Ukrainie płyną rzeki krwi i łez. To nie jest zwykła operacja wojskowa, lecz wojna, która sieje śmierć, zniszczenie i nieszczęście. Liczba ofiar rośnie, podobnie jak osób uciekających, zwłaszcza matek i dzieci. Z godziny na godzinę dramatycznie rośnie zapotrzebowanie na pomoc humanitarną w tym udręczonym kraju.
Zwracam się ze stanowczym apelem o rzeczywiste zabezpieczenie korytarzy humanitarnych oraz o zagwarantowanie i ułatwienie dostępu pomocy do terenów oblężonych, aby zapewnić niezbędną pomoc naszym braciom i siostrom uciskanym przez bomby i strach.
Dziękuję wszystkim przyjmującym uchodźców. Przede wszystkim apeluję o zaprzestanie ataków zbrojnych, by zwyciężyły negocjacje i zdrowy rozsądek, oraz o powrót do poszanowania prawa międzynarodowego! (…).
Stolica Apostolska jest gotowa uczynić wszystko, aby służyć temu pokojowi. W tych dniach dwóch kardynałów pojechało na Ukrainę, aby służyć ludziom, by pomagać. Kardynał Konrad Krajewski, jałmużnik, by nieść pomoc potrzebującym, oraz kardynał Michael Czerny, p.o. prefekta Dykasterii ds.Integralnego Rozwoju Człowieka. Obecność tam tych dwóch kardynałów jest obecnością nie tylko papieża, lecz całego ludu chrześcijańskiego, który chce wyrazić solidarność i powiedzieć: „Wojna to szaleństwo! Zatrzymajcie się, proszę! Spójrzcie na to okrucieństwo!”.
Franciszek
Po modlitwie Anioł Pański
w niedzielę 6 marca
Podzielam pogląd Waszej Świątobliwości, że wrogość wobec jakiegokolwiek narodu jest zawsze niedopuszczalna. Wszyscy jesteśmy braćmi, dlatego też każde nieszczęście narodu ukraińskiego czy rosyjskiego odbieramy jako własne. Dlatego z całego serca modlimy się o pokój na Ukrainie.
By jednak nasza modlitwa nie była uznana za wyraz hipokryzji, muszą jej towarzyszyć czyny. Wierzę, Wasza Świątobliwość, że jesteś człowiekiem pokoju. Nasz Pan, Jezus Chrystus nauczał: „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi” (Mt 5, 9). Dlatego proszę Cię, Bracie, abyś zaapelował do Władimira Putina, by zaprzestał bezsensownej walki z narodem ukraińskim, w której giną niewinni ludzie, a cierpienie dotyka nie tylko żołnierzy, ale i osoby cywilne – zwłaszcza kobiety i dzieci. Jeden człowiek może jednym słowem zatrzymać cierpienia tysięcy ludzi – jest nim prezydent Federacji Rosyjskiej. Proszę Cię, jak najpokorniej, byś zaapelował o wycofanie wojsk rosyjskich z suwerennego państwa, którym jest Ukraina.
Żaden powód, żadna racja nigdy nie usprawiedliwia decyzji o rozpoczęciu inwazji wojskowej na niepodległy kraj, bombardowania osiedli mieszkalnych, szkół czy przedszkoli. Wojna jest zawsze klęską ludzkości. Ta wojna – jak pisałem w poprzednim liście – z racji bliskości obu narodów i ich chrześcijańskich korzeni – tym bardziej pozbawiona jest sensu. Czyż wolno niszczyć kolebkę chrześcijaństwa na słowiańskiej ziemi, miejsce chrztu Rusi?
Proszę Cię także, abyś zaapelował do rosyjskich żołnierzy, aby nie uczestniczyli w tej niesprawiedliwej wojnie, aby odmawiali wykonywania rozkazów, których skutkiem – jak już to widzimy – są liczne zbrodnie wojenne. Odmowa wykonania rozkazu w takiej sytuacji jest obowiązkiem moralnym. Przyjdzie czas rozliczenia tych zbrodni, także przed międzynarodowymi trybunałami. Gdyby jednak udało się komuś tej ludzkiej sprawiedliwości uniknąć, istnieje trybunał, którego uniknąć nie można. „Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre” (2 Kor 5, 10).
Wierzę, że wielu z wysłanych na wojnę Rosjan to szlachetni ludzie. „Nie wiemy, do kogo strzelać, oni wszyscy wyglądają jak my…” – powiedział jeden z waszych żołnierzy. Proszę więc, abyś zaapelował do nich, aby czym prędzej wracali do domu, nie plamiąc sobie rąk niewinną krwią.
Jako uczniowie Chrystusa wiemy, że głównym narzędziem walki, którym dysponuje Kościół jest broń duchowa. „Ten rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem” – czytamy u św. Mateusza (Mt 17, 21; Mk 9, 29). W Polsce, odpowiadając na apel papieża Franciszka, ogłosiliśmy dzisiaj dzień modlitwy i postu w intencji ustanowienia sprawiedliwego pokoju na Ukrainie. Proszę Cię, Bracie, abyś wezwał wszystkich prawosławnych braci w Rosji, by podjęli podobne dzieło duchowe. Wierzę, że Pan Bóg nie pozostanie obojętny na nasze modlitwy i wyrzeczenia. Wierzę, że post i modlitwa odmieniają serce człowieka.
abp Stanisław Gądecki
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski
List do Patriarchy Moskiewskiego i całej Rusi Cyryla