Logo Przewdonik Katolicki

Kościół, którego nie widać

Ks. Artur Stopka
Klasztor Dominikanów w Krakowie. Zakonnicy podczas wspólnego obiadu z uchodźcami z Ukrainy, których goszczą w swoim klasztorze, 27.03.2022 r. fot. Beata Zawrzel/REPORTER-east news

Choć zaangażowanie Kościoła katolickiego w Polsce, związane z rosyjską agresją na Ukrainę, jest ogromne na licznych polach, dla wielu Polaków pozostaje niezauważalne. Co mówi to o sytuacji Kościoła w naszym kraju?

Zdarza się, że sondaż poświęcony jakiejś kwestii niespodziewanie pokazuje lub potwierdza inne zjawisko, którego badanie nie było celem tej konkretnej ankiety. Czy tak jest z wynikami sondażu, przeprowadzonego przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych (IBRiS) na zlecenie „Rzeczpospolitej”, opublikowanymi w tegoroczny Wielki Poniedziałek? Być może. Z pewnością dla wielu są one zaskoczeniem.

Nie odnotowali działań
Sondażownia zapytała Polaków, jak oceniają działania Kościoła katolickiego w naszym kraju po ataku Rosji na Ukrainę. Okazało się, że 32,2 proc. badanych oceniło aktywność Kościoła dobrze, a 19,9 proc. źle. Nie to jednak zdziwiło komentujących wyniki sondażu. Zdumiewający był odsetek tych, którzy w ogóle działań Kościoła, związanych z rosyjską agresją na naszego wschodniego sąsiada, nie zauważyli. Aż 43 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nie odnotowali żadnych działań Kościoła w tej sprawie. Jak wynika z dołączonej do omówienia badania grafiki, działań Kościoła nie zauważyło aż 56 proc. ankietowanych w wieku 18-29 lat. Najbardziej spostrzegawczy pod tym względem okazali się badani z grupy wiekowej 60-69 lat, ale i tu bardzo wielu, 28 proc., przyznało, że nie odnotowali kościelnych działań łączących się z wojną w Ukrainie.
Prezentując wyniki sondażu IBRiS, Tomasz Krzyżak wyjaśnił, dlaczego według niego są one zaskakujące. „Bo działania Kościoła były i są widoczne” – stwierdził stanowczo. I przypomniał, co Kościół katolicki w Polsce w związku z agresją Rosji na Ukrainę zrobił. Można te działania podzielić na dwie równie ważne sfery. Jedna to – jak określił ją Tomasz Krzyżak – sfera werbalna. Druga – pomoc materialna, a dokładniej rzecz ujmując, szeroko zakrojona pomoc charytatywna, skierowana zarówno do milionów uchodźców z Ukrainy, którzy znaleźli się na terenie naszego kraju, jak i adresowana do pozostających wciąż za naszą wschodnią granicą, na ziemi zaatakowanej przez Rosję.

Jasne stanowisko
Niemal od pierwszych chwil rosyjskiej inwazji Kościół katolicki w Polsce zajmuje jasne stanowisko w sprawie wydarzeń, do których doszło na Ukrainie. W specjalnym apelu, opublikowanym 24 lutego, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki stanowczo potępił działania Rosji i Władimira Putina, uznając je za „niedopuszczalny i haniebny akt barbarzyństwa, skierowany wobec suwerenności i niezależności niepodległego państwa”. Wyraził solidarność ze wszystkimi Ukraińcami, zapewnił o bliskości, modlitwie oraz gotowości do pomocy.
Dzień później w podobnym tonie wypowiedziała się Rada Stała KEP, apelując do wiernych o „chrześcijańskie podejście do przybywających do naszego kraju uciekinierów”. Apelowała o otwarcie dla „sióstr i braci z Ukrainy domów, hosteli, domów diecezjalnych, parafialnych, rekolekcyjnych i wszelkich miejsc, gdzie może być świadczona pomoc ludziom potrzebującym”.
Jak przypomniał redaktor Krzyżak, ważnym głosem Kościoła katolickiego w Polsce był list przewodniczącego KEP do patriarchy moskiewskiego i całej Rusi Cyryla, opublikowany 3 marca. „Proszę cię, Bracie, abyś zaapelował do Władimira Putina, by zaprzestał bezsensownej walki z narodem ukraińskim, w której giną niewinni ludzie, a cierpienie dotyka nie tylko żołnierzy, ale i osoby cywilne – zwłaszcza kobiety i dzieci” – napisał abp Gądecki. Jak zwróciła uwagę „Rzeczpospolita”, list ten odbił się szerokim echem w Europie i podobne wysłały do Cyryla także episkopaty innych krajów.

Ogromna pomoc
Od samego początku inwazji Rosji na Ukrainę Kościół katolicki w Polsce świadczy ogromną pomoc materialną poszkodowanym. Po wybuchu działań wojennych Caritas Polska przekazała greckokatolickiej Caritas Ukraina i rzymskokatolickiej Caritas-SPES m.in. 100 tys. euro na pomoc dla poszkodowanych. Wiele kościelnych instytucji natychmiast rozpoczęło i systematycznie kontynuuje zbiórkę i wysyłkę na Ukrainę niezbędnych tam rzeczy, w tym żywności i lekarstw.
Największa pomoc ze strony Kościoła dotyczy uchodźców, którzy po 24 lutego znaleźli się na polskiej ziemi. Jak wynika z danych, ogłoszonych 13 kwietnia przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego oraz Caritas Polska, parafie katolickie i greckokatolickie zebrały i przekazały uchodźcom z Ukrainy, przebywającym na terytorium naszego kraju, pomoc finansową i rzeczową o wartości co najmniej 209 mln zł, zakony męskie – 29 mln zł, a zgromadzenia żeńskie – 4,3 mln zł. Wartość wsparcia udzielonego za pośrednictwem Caritas Polska i Caritas diecezjalnych to 241,3 mln zł. To wstępne i niepełne dane. W tysiącach parafii, kościelnych placówek, bez rozgłosu znalazły schronienie i opiekę ukraińskie matki z dziećmi i osoby starsze, schorowane, potrzebujące elementarnej pomocy. Zamieszkali m.in. na plebaniach, w domach rekolekcyjnych, w domach pielgrzyma, w seminariach duchownych.

„Rozpłynęły się” w masie?
Skala udzielanej w Polsce przez kościelne instytucje, a także przez wiernych, pomocy w związku z wojną na Ukrainie jest ogromna. Dlaczego dla tak wielu jest niewidoczna? Czy ma rację Joanna Kociszewska z serwisu internetowego „Wiara i Myśl”, która w portalu społecznościowym zasugerowała, że działania Kościoła „rozpłynęły się” w masie ludzkiej mobilizacji i wiele oddolnych kościelnych inicjatyw nie zostało w powszechnym odbiorze z Kościołem skojarzonych? Zwłaszcza że nie o etykietki i podkreślanie zasług przecież w tych działaniach chodzi.
Nie można jednak lekceważyć także innych wyjaśnień zaistniałej sytuacji. Trzeba się poważnie zastanowić, czy nie mają racji Marcin Przeciszewski, szef Katolickiej Agencji Informacyjnej, i Marcin Duma, szef IBRiS, którzy uważają, że cytowane wyżej wyniki sondażu to dowód postępującej w naszym kraju sekularyzacji i coraz luźniejszego związku Polaków z Kościołem. Czy istotnie jest to kolejny dowód, że ludzie w Polsce przestali chodzić do kościoła? A może to tylko kwestia niedostatecznej aktywności informacyjnej Kościoła i słabych działań PR-owych?

Proces powrotów trwa
Próbując analizować wyniki sondażu IBRiS, trzeba wziąć pod uwagę trwającą już ponad dwa lata pandemię. Z jej powodu rzeczywiście wielu wiernych miesiącami nie pojawiało się w swoich parafialnych świątyniach. Proces „powrotów” aktualnie trwa. Nie wiadomo, jak wielki będzie odsetek tych, którzy już się w kościele nie pojawią.
Zdaniem niektórych komentatorów, pandemia okazała się katalizatorem przyspieszającym pewne zachodzące już wcześniej w Kościele w Polsce zjawiska. Biskup Grzegorz Suchodolski, przewodniczący Rady KEP ds. Duszpasterstwa Młodzieży, w grudniu zeszłego roku w wywiadzie dla KAI powiedział, że po pandemii, nawet gdy starsi wracają do praktyk religijnych (choć też nie wszyscy), to młodzież nie wraca.
Jeśli wyniki sondażu IBRiS dotyczące postrzegania działań Kościoła w Polsce znajdą potwierdzenie w następnych badaniach, będzie to dowód, że dokonuje się poważna zmiana jego społecznej roli w naszym kraju. Wygląda na to, że maleją oczekiwania wobec Kościoła w tej sferze, a także przestaje on być równie ważnym, jak dotychczas, inicjatorem i moderatorem społecznych zachowań. Maleje też oczekiwanie na głos Kościoła w ważnych kwestiach społecznych.
Wbrew pozorom sygnalizowane przez cytowany sondaż zmiany pozycji Kościoła w Polsce nie muszą oznaczać jego porażki. To może być wyjątkowa szansa na istotne zmiany i nowe usytuowanie katolickiej wspólnoty w polskim społeczeństwie, jako rzeczywistego ewangelicznego zaczynu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki