Logo Przewdonik Katolicki

Społeczeństwo dojrzałości

Anna Druś
Ukraińscy uchodźcy ustawiają się w kolejce, by odebrać pomoc żywnościową w siedzibie Zupy dla Ukraińców; Kraków, 24 lutego 2023 r. | fot. Omar Marques/Getty Images

Po ponad roku od wybuchu wojny nadal większość Polaków chce pomagać Ukraińcom i uważa to za konieczność, choć widać powoli efekty „zmęczenia współczuciem”. O wynikach badań nad obecnym stosunkiem do Ukraińców w Polsce z ich współautorem dr. Radosławem Zyzikiem z Polskiego Instytutu Ekonomicznego

Jak, po roku wojny, zmienił się stosunek Polaków do uchodźców z Ukrainy osiadłych w naszym kraju?
– Wyniki naszych badań mogą pewnie zaskoczyć niektórych, bo wskazują na to, że Polacy w dalszym ciągu wspierają uchodźców z Ukrainy, choć odsetek osób, które uważają, iż pomoc Ukraińcom się należy, nieco zmalał – z 85 proc. rok temu do 50 proc. Na pozytywny stosunek Polaków do siebie wskazują również sami Ukraińcy – 70 proc. z nich przyznaje, że doświadcza pozytywnych relacji z Polakami.

W Waszym raporcie pojawia się ciekawy termin: zmęczenie współczuciem, który ma częściowo wyjaśniać tę malejącą gotowość Polaków do pomocy. Co oznacza?
– Proszę zwrócić uwagę, że ta wojna trwa już 14 miesięcy i w zasadzie naturalną rzeczą jest fakt, że nieco się do niej przyzwyczailiśmy. Wiosną ubiegłego roku, gdy to wszystko się zaczęło, naszą pomocą często kierowały intensywne emocje. Dziś one trochę opadły. Zmalała też nieco nasza ekspozycja na zagrożenie – wiadomości o wojnie w Ukrainie słyszymy przecież codziennie, więc trochę nam one spowszedniały. Właśnie to fachowo nazywa się „zmęczeniem współczuciem”. Ważne jest jednak co innego: nadal dla większości Polaków konieczność pomocy uchodźcom z Ukrainy jawi się jako oczywista. Niemniej możliwych wyjaśnień, dlaczego ta intensywność zmalała, jest więcej.

Jakie to wyjaśnienia?
– Z badań wyłania się obraz niejednoznaczny. Z jednej strony mniej osób deklaruje dalsze wspieranie uchodźców, ale z drugiej – wzrósł odsetek Polaków popierających systemową pomoc dla nich, np. otrzymywanie wsparcia w postaci 500+. Z naszych badań wynika, że to teraz 60 proc. Niewiele osób również przyznaje się do jakiejś osobistej niechęci – np. większość nie uważa, by obecność uchodźców z Ukrainy utrudniała dostanie się do lekarza, albo niewielu uważa, że obecność Ukraińców zagraża sytuacji ekonomicznej Polski lub ich własnej. Wydaje mi się zatem, że pewna niechęć, o ile jest, występuje tylko na zasadzie „zetknąłem się z nią”, a nie że: przyznam się do niej osobiście.

Jakie są więc konkretnie jej przejawy? Co Polakom zaczyna przeszkadzać?
– Pytaliśmy o to podczas naszego badania, podsuwając pewne najczęściej powtarzane opinie czy przeczytane w internecie stereotypy. Na przykład, że uchodźcy stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski, że są niesłusznie uprzywilejowani, że często bywają roszczeniowi i oczekują zbyt wiele, że utrudniają Polakom korzystanie z usług publicznych, takich jak ochrona zdrowia, powodując np. kolejki do lekarza. Prosiliśmy respondentów, by powiedzieli, czy się zgadzają lub nie z daną opinią.

I jak rozłożyły się odpowiedzi?
– Zasadniczo potwierdziły, że większość ankietowanych ich nie podziela, choć przy niektórych pytaniach liczba zgadzających się z danym stereotypem i niezgadzających się była dość zbliżona. Zdecydowana większość (79 proc.) nie zgodziła się ze stwierdzeniem, że uchodźcy z Ukrainy są zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski, a także z tym, że utrudniają Polakom korzystanie z publicznych usług (67 proc.). Natomiast opinie są podzielone w kwestii tego, że Ukraińcy są roszczeniowi: do poglądu takiego przyznało się 41 proc. choć nadal większość – 44 proc. – się nie zgodziła. Co więcej, pytaliśmy też o identyfikację z opiniami mocno wspierającymi Ukraińców i tu również większość się z nimi utożsamiła, co uważam, że jest naprawdę dużym osiągnięciem po wielu miesiącach aktywnej pomocy ze strony Polski.

Jakie to były opinie?
– „Czy uważa pan/pani, że zapewnienie uchodźcom bezpiecznego schronienia powinno być absolutnym priorytetem, nawet jeśli pogorszy się przez to jakość naszego życia”. 47 proc. się zgodziło, 45 – nie. Ale też podsunęliśmy opinię, że Ukraińcy są potrzebni na naszym rynku pracy i większość, bo 63 proc. respondentów się z tym zgodziła. To pokazuje, że naprawdę jako społeczeństwo zdajemy egzamin z dojrzałości.

Trudno jednak zignorować całkowicie te nastroje nieprzychylne…
– Oczywiście integracja uchodźców ze społeczeństwem przyjmującym jest wyzwaniem. Ale są narzędzia do łagodzenia nieuniknionych napięć i zapobiegania kryzysom. Przede wszystkim to monitorowanie tych negatywnych nastrojów, wsłuchiwanie się w nie, analizowanie ich natężenia czy naturalności występowania. Trzeba na bieżąco sprawdzać, jakie treści są publikowane, dementować wypuszczane fake newsy, ogólnie: trzymać rękę na pulsie.

Co jeszcze można robić?
– Ważne jest również wspieranie integracji uchodźców ze społeczeństwem, np. przez pomoc w nauce języka polskiego, w odnajdywaniu się na rynku pracy, wsparcie w kryzysach psychicznych. Pamiętajmy, że uchodźcy wojenni to nie są migranci ekonomiczni, traktują swój pobyt w nowym kraju tymczasowo, co – w połączeniu z traumami wydarzeń z ich kraju – może skutkować niższą odpornością psychiczną.

Co już wiemy ogólnie o odnajdywaniu się Ukraińców w polskiej rzeczywistości? Jak przebiega ta integracja?
– My w naszych badaniach się tym nie zajmowaliśmy, ale z innych badań, np. prowadzonych przez NBP, choć nie tylko, wiemy, że ok. 65 proc. osiadłych w Polsce uchodźców z Ukrainy ma pracę. 56 proc. z nich planuje powrót do Ukrainy po zakończeniu wojny. Zdecydowana większość z nich to kobiety z dziećmi. Wielu z nich kupuje w Polsce mieszkania, zakłada firmy, płaci podatki i ubezpieczenia społeczne, bierze kredyty. To wszystko pozytywnie odbija się też na naszej gospodarce.

Czy coś w wynikach Waszych badań zaskoczyło Pana osobiście?
– Jestem ekonomistą behawioralnym, więc zawodowo zajmuję się przyczynami różnych zachowań ludzi przekładającymi się na gospodarkę. Przyznam, że zaskoczyło mnie, jak dużym poparciem w polskim społeczeństwie cieszy się konieczność pomocy Ukrainie. Szczególnie że w innych krajach również przyjmujących uchodźców stamtąd to poparcie już nie jest tak duże. Najwięcej niechętnych dla nich postaw jest obecnie w Czechach i we Włoszech. Drugą rzeczą, jaka mnie zaskoczyła, był rozdźwięk między względnym spadkiem u nas poczucia, że Ukraina potrzebuje pomocy a jednoczesnym wzrostem poparcia dla konkretnych jej form, np. w postaci 500+. To pokazuje, że co innego myślimy na poziomie ogólnych haseł i deklaracji, a co innego w szczegółach i konkretach.

Czy są już jakieś sygnały tego, jak obecność tak dużej liczby uchodźców z Ukrainy wpłynie na polskie społeczeństwo w przyszłości? Jak nas to zmieni?
– Z pewnością wpływ ten będzie ogromny, bo przyjęcie w tak krótkim czasie tak dużej liczby – miliona – przybyszów to wydarzenie niespotykane w powojennej historii Polski. Oto nagle z kraju emigrantów, czyli tych, który wyjeżdżają w poszukiwaniu pracy i lepszego bytu, staliśmy się krajem imigrantów, który sam przyjmuje szukających schronienia. Na pewno na uwagę i zapamiętanie przez potomnych zasługuje ten ogromny zryw społeczny, jakim rok temu było przyjęcie tych uciekinierów w Polsce.

Mnie też do dziś on wprawia w zachwyt i dumę. Z czego Pana zdaniem wynikł ten zryw społeczny?
– Odpowiedź jest z pewnością złożona, ale chyba kluczowe znaczenie miała wbudowana w naszą narodową kulturę i mentalność skłonność do pomocy bliźniemu w potrzebie. Przecież spontanicznie i oddolnie zorganizowaliśmy się w zasadzie z dnia na dzień, pokazując jakiś humanitarny superpower. Na pewno na naszą postawę miała wpływ historia Polski i doświadczenia przekazywane z pokolenia na pokolenie, w tym krzywdy ze strony Rosji. Szybko zidentyfikowaliśmy się z aktualnym doświadczeniem zaatakowanych Ukraińców i przekuliśmy to w czyn.

---

DR RADOSŁAW ZYZIK
Ekonomista behawioralny, prawnik, starszy doradca w Polskim Instytucie Ekonomicznym, autor trzech książek, kilkudziesięciu artykułów naukowych i popularnonaukowych


 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki