Trwająca od lata 1914 r. pierwsza wojna światowa była niezwykle krwawa. Niemiecki plan, zakładający pokonanie Francji w sześć tygodni, nie powiódł się. Żołnierze okopali się, trwała wojna pozycyjna. 7 grudnia papież Benedykt XV zaapelował o zawieszenie działań zbrojnych, przynajmniej na czas zbliżających się świąt. Apel Watykanu pozostał bez odpowiedzi.
A jednak 24 grudnia 1914 r. wydarzyło się coś niemożliwego. W okopach pod Ypres w Belgii żołnierze walczących ze sobą armii, Niemcy i Brytyjczycy, opuścili okopy, zaczęli wspólnie śpiewać kolędy, a nawet obdarowali się prezentami. To wydarzenie przeszło do historii jako tzw. rozejm bożonarodzeniowy. Sam gest nie trwał długo, ale tego dnia nie wystrzelono ani jednego pocisku. Żołnierze wykorzystali ten czas na zebranie z pola bitwy ciał zabitych, by godnie je pochować, oraz słomy i innych materiałów potrzebnych w okopach. Po tygodniu wprawdzie działania wojenne zostały wznowione, a pokój przyszedł dopiero w 1918 r., niemniej nawet tych kilka, kilkanaście godzin, w których człowiek stanął przy człowieku zamiast naprzeciw człowieka, daje nadzieję, żeby nie ustawać w wysiłkach, by nastał pokój.
Wspominam to wydarzenie w kontekście apelu Franciszka. „Nic nie jest niemożliwe dla Boga, nawet zakończenie wojny, której końca nie widać. Wojny, która każdego dnia stawia nam przed oczami haniebne masakry i potworne okrucieństwa dokonywane na bezbronnych cywilach” – mówił podczas modlitwy „Anioł Pański” w minioną niedzielę papież. „Przeżywamy dni poprzedzające Wielkanoc, przygotowujemy się do celebrowania zwycięstwa Jezusa Chrystusa nad grzechem i nad śmiercią. Nad grzechem i nad śmiercią, a nie nad kimś i przeciwko komuś. Ale dziś trwa wojna, ponieważ chcemy zwyciężać w sposób światowy, który oznacza jedynie porażkę. Dlaczego nie pozwolić, by zwyciężył On? Chrystus dźwigał krzyż, by wyzwolić nas spod panowania zła. Umarł, aby zapanowało życie, miłość i pokój. Niech zostanie złożona broń! Niech rozpocznie się wielkanocny rozejm! Ale nie po to, by przeładować broń i ponownie rozpocząć walkę, nie! Rozejm, który doprowadzi do pokoju poprzez prawdziwe negocjacje oraz gotowość poniesienia pewnych ofiar dla dobra ludzi. Jakież zwycięstwo odniesie ten, kto wzniesie flagę na stercie gruzów?”.
Apel papieża może niektórym wydawać się naiwnością. A jednak dla Boga nie ma nic niemożliwego. Jeśli możliwy był bożonarodzeniowy rozejm w 1914 r., dlaczego niemożliwy miałby się okazać wielkanocny rozejm w 2022? Nie odkładając na bok wszystkich podejmowanych działań politycznych i humanitarnych, nie powinniśmy tracić nadziei na pokój, szczególnie w czasie, gdy uroczyście będziemy celebrować zwycięstwo Księcia Pokoju. Nie powinniśmy zapominać, że jedną z form walki o pokój jest również modlitwa do Tego, który faktycznie może go zaprowadzić.
Nie powinniśmy jednak zapominać również o tym, że Jezus nie zbudował nowego ładu społecznego, nie wygasił wojen, nie usunął chorób. Jego królowanie jest innym rodzajem królowania niż władza światowa. W perspektywie zmartwychwstania nie możemy mówić o porażce dobra, sprawiedliwości, miłości, prawdy czy pokoju. Być może pozornie na świecie wydaje się, że to zło, niesprawiedliwość, nienawiść, nieprawda i wojna dominują i chcą mieć ostatnie słowo, a jednak to właśnie Dobro zmartwychwstało, Miłość powróciła do życia, Prawda nas wyzwoliła.
Za każdym razem, gdy brakuje nam nadziei, powracajmy do wieści o pustym grobie, który przyniósł każdemu z nas nadzieję trwałą, bo zakotwiczoną nie w ludzkich kalkulacjach, które bywają zawodne, ale w Bogu, który zawsze spełnia swoje obietnice. Taka nadzieja zaś zawieść nie może.