W całym kraju każdy obiekt, na którym można ćwiczyć rękę i oko, ma grafik zapełniony do granic możliwości. Ludzie przypomnieli sobie o takich organizacjach jak Liga Obrony Kraju, Związek Strzelecki „Strzelec”, Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” czy Polskie Drużyny Strzeleckie. Strzelania chcą się nauczyć ludzie w różnym wieku, zarówno mężczyźni, jak i kobiety.
Skąd taki nagły pociąg do broni? Część mówi otwarcie: Putin jest nieobliczalny i nie wiadomo, jakie będą jego kolejne decyzje. Bardziej umiarkowani w ocenie sytuacji odpowiadają, że należy nadrobić braki szkoleniowe z ostatnich dziesięcioleci.
Gdy zajdzie konieczność
Pierwsze szkolenie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” w Lesznie zorganizowało w tydzień po agresji na Ukrainę. Nie było szerokiej kampanii informacyjnej, ale i tak ludzi przyszło tyle, że część trzeba było odesłać na późniejsze terminy.
– Do tej pory pomieszczenia naszej siedziby zupełnie nam wystarczały zarówno na spotkania organizacyjne, jak i na szkolenia. Teraz musimy dzielić ludzi na grupy, aby mogli się zmieścić. Zainteresowanie jest ogromne, podobnie jest w całym kraju – mówi dh Damian Małecki, prezes „Sokoła” w Lesznie i jednocześnie prezes Związku Towarzystw Gimnastycznych „Sokół” w Polsce.
– Mamy tu karabinek AK-47, czyli popularny kałasznikow. Pokażę, jak on jest zbudowany, wyjaśnię, jak działa, i omówię zasady bezpiecznego posługiwania się tą bronią – mówi do zebranych w siedzibie ,,Sokoła” na kolejnym szkoleniu dh Kamil Klimaszewski, żołnierz rezerwy Wojska Polskiego w 125. Batalionie Lekkiej Piechoty w Lesznie. Wokół instruktora skupia się grupa, przeważają mężczyźni, ale jest także kilka kobiet oraz nastolatek. Temu ostatniemu udaje się dostać najbliżej instruktora. Chłopak z zapartym tchem śledzi kolejne etapy rozkładania i składnia broni. Od czasu do czasu padają pytania, a nawet wywiązuje się dyskusja na temat legend narosłych wokół kałasznikowa. Przychodzi wreszcie czas, gdy każdy sam może powtórzyć czynności, które przed chwilą pokazywał instruktor.
– Pierwszy raz miałam broń w ręce – mówi jedna z uczestniczek. – Dlaczego przyszłam? W tej sytuacji, jaka jest w tej chwili, uważam, że warto dowiedzieć się, jak posługiwać się bronią.
Grupa mężczyzn jest bardziej zróżnicowana. Są tacy, którzy przeszli szkolenie wojskowe lub wcześniej mieli kontakt z bronią i teraz chcą sobie przypomnieć jej obsługę, ale przeważają nowicjusze. – Prawdę powiedziawszy, to do tej pory nie myślałem o tym, żeby nauczyć się strzelać – mówi jeden z nich. – Jednak to, co dzieje się na Ukrainie, to już nie przelewki. Kto wie, co Putinowi przyjdzie do głowy? – pyta. – Trzeba umieć się bronić – wtórują mu koledzy.
– To może lepiej wstąpić do Wojsk Obrony Terytorialnej. Nie myśleliście o tym? – zadaję pytanie. Kręcą głowami i uśmiechają się pod nosem. Wreszcie jeden odpowiada. – Jest wiele obowiązków, praca, rodzina, ale być może trzeba będzie o tym pomyśleć. Jedno jest pewne: czasy spokoju i pewności jutra się skończyły. Osobiście jestem przygotowany na to, że jeżeli zaistniałaby taka konieczność, to będę bronił swojego kraju – mówi. – Codziennie śledzę wiadomości – włącza się do rozmowy kolejny. – Zdałem sobie sprawę z tego, że gdybym dostał do ręki broń, nie potrafiłabym jej użyć. Postanowiłem więc zapisać się na szkolenie i nauczyć się strzelać, aby móc bronić siebie, rodziny i ojczyzny, jeśli zajdzie taka konieczność.
Za wolność naszą i waszą
Do tej pory leszczyński ,,Sokół” zorganizował już kilka szkoleń. W przekazywaniu wiedzy o posługiwaniu się bronią, ale także o tym, jak zachować się po ogłoszeniu alarmu przeciwlotniczego i jak udzielać pierwszej pomocy, cywilną organizację wspierali wojskowi z 4. Zielonogórskiego Pułku Przeciwlotniczego oraz z 125. Batalionu Lekkiej Piechoty z Leszna.
– Wiele osób nie ma pojęcia o broni, nie wie, jak jej używać, jak się bronić i przetrwać. Duża część społeczeństwa nie posiada nawet podstawowej wiedzy w tym zakresie – mówi st. sierż. w stanie spoczynku Ryszard Kosowski, uczestnik misji w Iraku, Afganistanie i Kosowie, obecnie członek leszczyńskiego ,,Sokoła”. – To wynik wielu lat braku nie tylko szkolenia wojskowego, ale podstawowej edukacji w zakresie tego, jak zachować się w sytuacji zagrożenia. Kiedyś w każdej rodzinie byli mężczyźni, którzy mieli doświadczenie w posługiwaniu się bronią. Teraz o ile ktoś nie jest żołnierzem, policjantem czy myśliwym, to nie wie, jak użyć karabinu czy pistoletu. Pod wpływem tego, co dzieje się w Ukrainie, ludzie zdali sobie sprawę, że każdy powinien umieć się bronić. Kobiety również mają tę świadomość, dlatego zgłaszają się na tego typu szkolenia – mówi.
Zainteresowanie zdobyciem umiejętności strzeleckich widać w całym kraju. W mediach społecznościowych pełno jest zarówno ogłoszeń, jak i relacji ze szkoleń. Zgłaszają się na nie tylko Polacy, ale także Ukraińcy. Ci ostatni przed powrotem do kraju chcą się przeszkolić, aby od razu być gotowym do walki z najeźdźcą. We Wrocławiu na jedno ze szkoleń przyszli także Białorusini. Chcą jechać walczyć na Ukrainę, gdyż jak powiedzieli reporterce Polskiego Radia: ,,Jeśli nie będzie wolnej Ukrainy, to nie będzie wolnej Białorusi”.
Kupują, co się da
Zainteresowanie strzelectwem przekłada się na zainteresowanie sprzętem. Od kiedy rozpoczęła się wojna w Ukrainie, do sklepów z militariami ustawiły się kolejki. Ludzie masowo wykupują plecaki ewakuacyjne i ucieczkowe, rękawice, buty taktyczne. Przedmiotem zainteresowania są także hełmy, noktowizory oraz kamizelki kuloodporne, których jednak próżno szukać, gdyż ze względu na obowiązujące przepisy są niedostępne w wolnej sprzedaży. Wszelkim sprzętem militarnym zainteresowani są także wszyscy ci, którzy pomagają Ukrainie.
Nie brakuje także chętnych, którzy chcą kupić broń palną oraz amunicję. Bez problemu mogą to robić osoby posiadające pozwolenie na broń. Firma, która prowadzi sklepy z militariami w Krotoszynie, Kaliszu i Rawiczu, także odczuwa wzrost zainteresowania swoją ofertą. Główne powody są dwa. Podobnie jak w przypadku wszystkich towarów i usług rosną ceny, dlatego dotychczasowi klienci starają się zrobić zapasy. Drugi powód jest związany z Ukrainą, gdyż to do tego kraju jedzie w tej chwili większość produkowanej broni, co odbija się na dostawach do firm zajmujących się sprzedażą detaliczną.
Dostęp do broni w naszym kraju jest ograniczony i wymaga spełnienia szeregu formalności. Ci, którzy po szkoleniu strzeleckim chcieliby kupić broń, muszą uzyskać stosowne pozwolenie wydawane przez policję. Cała procedura trwa około dwóch miesięcy i kosztuje w zależności od rodzaju broni do 2,5 tys. zł. W ubiegłym roku w Polsce wydano ponad 17 tys. pozwoleń na broń.
Chętnych jak nigdy
Każdego dnia widzimy nowe obrazy z Ukrainy. Mamy bezpośredni kontakt z Ukraińcami, którzy opuścili swój kraj, ratując się przed wojną. To wśród wielu wywołuje strach i poczucie zagrożenia.
– Nie należy siać niepotrzebnej paniki, w Polsce jest bezpiecznie – mówi ppłk Dariusz Wyżykowski, dowódca 125. Batalionu Lekkiej Piechoty w Lesznie, który podczas jednego ze szkoleń organizowanych przez „Sokoła” opowiadał o służbie w Wojskach Obrony Terytorialnej. W trakcie rozmowy przyznał, że obecnie do służby zgłasza się więcej chętnych niż jeszcze kilka miesięcy temu. Tak było chociażby podczas naboru na szkolenia w województwach lubuskim i wielkopolskim w pierwszej połowie marca, kiedy przyjęto więcej żołnierzy, niż zakładały prognozy. Chętni są w różnym wieku: od 18 do prawie 60 lat.
– Zainteresowanie szkoleniami z zakresu obsługi i użycia broni ma oczywiście związek z sytuacją w Ukrainie. Dobrze, że organizacje społeczne podejmują takie inicjatywy i że Polacy chcą zdobywać tego typu wiedzę i umiejętności, ale będzie jeszcze lepiej, gdy nadal będzie rosła chęć wstępowania w szeregi WOT lub innych rodzajów służb wojskowych – dodaje ppłk Dariusz Wyżykowski.