Logo Przewdonik Katolicki

Trzy świątynie

Monika Białkowska i ks. Henryk Seweryniak
fot. VanderWolf Images/Adobe Stock

Pierwsi chrześcijanie widzieli w upadku świątyni karę za odrzucenie Mesjasza. Rabini przekonywali, że zburzenie świątyni było karą za grzechy kapłanów i za niewierność Izraela.

Monika Białkowska: To, że Jezus bywał, i to wielokrotnie, w świątyni jerozolimskiej, nie ulega najmniejszej wątpliwości. Ale też niestety wątpliwości nie ulega to, że śladów po Nim nie znajdziemy tam żadnych. Przede wszystkim dlatego, że sama świątynia nie istnieje od prawie dwóch tysięcy lat.

Ks. Henryk Seweryniak: Została zburzona w roku 70 i dziś mamy po niej tylko fragment muru zachodniego, czyli tak zwaną Ścianę Płaczu. Jednak sama Jerozolima, w której przez wieki żyli żydzi, muzułmanie i chrześcijanie, pozostaje ważnym miejscem na mapie naszej wiary. Na wzgórzu świątynnym pamiątek po Jezusie nie ma. Ale nie jest trudne zidentyfikowanie miejsc związanych i z Jego życiem, i z początkami Kościoła.

MB: Zacznijmy od tego, że świątynia nie stanęła w przypadkowym miejscu. Tradycja mówi, że to właśnie wzgórze świątynne było górą Moria – tą, na której Abraham miał złożyć ofiarę z Izaaka.

HS: Potem Dawid miał zbudować w tym miejscu ołtarz, a wreszcie Salomon wzniósł pierwszą świątynię, złożoną z przedsionka, Miejsca Świętego i Świętego Świętych, gdzie złożono Arkę Przymierza i tablice Prawa. To było w 969 r. przez Chrystusem. Archeolodzy nigdy nie znaleźli śladów po tej pierwszej świątyni, choć św. Jan, św. Łukasz i Józef Flawiusz identyfikowali wschodni portyk świątyni w swoich czasach z portykiem wzniesionym przez Salomona.

MB: Uporządkujmy te kolejne świątynie. Pierwsza, wzniesiona przez Salomona, została zniszczona przez Babilończyków w 587 r. przed Chrystusem. Wtedy też zaginęła Arka Przymierza, po której nie ma śladów do dziś, choć wielu powieściopisarzom czy filmowcom marzy się jej odnalezienie.

HS: Drugą świątynię zbudował Zorobabel w latach 520–515 przed Chrystusem. Była mniejsza i skromniejsza, a Święte Świętych, czyli debir, miejsce Arki, pozostawało puste. Ta druga świątynia nie miała szczęścia. W roku 168 splądrował ją Antioch IV, bezczeszcząc ją przy okazji i ustawiając tam pogańskie posągi. Machabeusze trzy lata później odnowili tam kult, ale w czasach Jezusa nic już z tej świątyni nie pozostało.

MB: Bowiem wcześniej na arenę dziejów wkracza Herod. Postać niekojarząca nam się w żaden sposób pozytywnie, bo to on w obawie o swój tron nakazał wielu zabójstw, wręcz rzezi. A jednak to on zabrał się do budowania fantastycznej, nowej świątyni.

HS: Herod Wielki był pół-Żydem i – delikatnie mówiąc – nie wzbudzał entuzjazmu w swoim ludzie. Postanowił więc jakoś ten lud sobie zjednać. Uznał, że budowa świątyni będzie doskonałym ruchem. Nie obyło się jednak bez trudności. Żydzi nie ufali Herodowi. Oczekiwali od niego między innymi, że zanim ruszy choć jeden kamień z pozostałości starej budowli, będzie miał zgromadzony cały materiał na nową.

MB: Obawiali się, że zniszczy tę świątynię, która pewnie ledwo stała, ale była – i zabawa mu się znudzi albo zabraknie mu pieniędzy, albo umrze, a oni pozostaną bez świątyni.

HS: To był jeden problem. Drugi polegał na tym, że do Świętego Świętych mogli wchodzić tylko lewici. Dlatego obawiając się profanacji, tego, że na budowie pojawi się ktoś, kto do tego miejsca nie ma wstępu, Herod zarządził, żeby lewici sami nauczyli się murarskiego fachu.

MB: To też było niezłe wyzwanie, bo oznaczało kurs murarski dla tysiąca osób! I musiał to być kurs nie najgorszy, bo przecież mieli stawiać nie małą chatkę na prowincji, ale świątynię dla Boga.

HS: Pewnie dlatego, chociaż sam gmach stanął w półtora roku, to jego wykończenie i nadanie ostatecznego kształtu placowi świątynnemu trwało aż osiem lat. Budowa została zakończona w 11 r. przed Chrystusem. Dodatkowo Herod kazał otoczyć całe wzgórze murami oporowymi z trzech stron – ta platforma, którą wtedy stworzył, przetrwała do dziś.

MB: Żeby wiedzieć, jak świątynia wyglądała, najlepiej byłoby zobaczyć grafiki z jej rekonstrukcją. To była budowla, która w niczym nie przypominała naszych kościołów.

HS: Jej zewnętrzną część, tę pierwszą dla osoby wchodzącej, stanowiły kryte galerie z portykami. Był portyk królewski, w którym prawdopodobnie gromadzili się świątynni sprzedawcy. To tutaj Jezus używał bicza. Od wschodniej strony wchodziło się przez portyk Salomona. Jeden i drugi prowadził najpierw na dziedziniec pogan. Dopiero za nim, za dodatkowym murem, znajdowała się przestrzeń sakralna. W murze było trzynaście bram, a nad każdą umieszczono napis: „Nie ma wstępu dla poganina za ogrodzenie i barierę dookoła świątyni. Każdy, kto się na to poważy, sam będzie odpowiedzialny za śmierć, którą poniesie”. Dwa fragmenty tego napisu zostały przez archeologów odnalezione.

MB: Za mur nie mógł wejść nikt, kto nie był Żydem. Ale dalej, za murem, również przestrzeń była podzielona.

HS: Najpierw, przez Bramę Piękną, wchodziło się na dziedziniec kobiet. Zdaje się, że to było rozwiązanie stosunkowo nowe, niestosowane w poprzednich świątyniach. Na tym dziedzińcu gromadzili się też żebracy, tu według Dziejów Apostolskich Piotr i Jan uzdrowili chromego od urodzenia. Dopiero dalej były dwa kolejne dziedzińce, mężczyzn po jednej stronie i kapłanów po drugiej. Na dziedzińcu kapłanów stał ołtarz ofiarny. Kapłani mogli też wchodzić przez przedsionek do Miejsca Świętego z wielką menorą, ołtarzem kadzenia i stołem na chleby pokładne.
MB: W Miejscu Świętych wisiała też ciężka zasłona, która oddzielała jeszcze jedno miejsce: Święte Świętych. To ta zasłona, o której czytamy w Ewangeliach, że rozdarła się w chwili śmierci Jezusa. Za nią było pusto – jak mówiliśmy, Arka Przymierza już wtedy nie istniała.

HS: Było pusto, ale Żydzi wierzyli, że właśnie tam mieszka sam Bóg. Mógł tam wchodzić wyłącznie najwyższy kapłan i tylko raz w roku, w dzień pojednania. Rzeczywiście w Ewangelii mamy wspomnienie o rozdarciu zasłony i czytamy je raczej symbolicznie. Ale w zburzeniu świątyni w roku 70 również wypełnia się przepowiednia Jezusa – i rozpoczynają się rozmaite interpretacje tego wydarzenia. Pierwsi chrześcijanie widzieli w upadku świątyni karę za odrzucenie Mesjasza. Rozumieli to również jako ostrzeżenie dla swojej wspólnoty, że jeśli nie spełni swojego powołania, również może zostać odrzucona. Rabini przekonywali raczej, że zburzenie świątyni było karą za grzechy kapłanów i za niewierność Izraela: zagniewany Bóg odwrócił się od Jerozolimy, sprowadził na nią Rzymian i niewolę, żeby klęskami doprowadzić swój lud do opamiętania.

MB: Po upadku świątyni w jej miejscu odbywały się pogańskie kulty cesarza. Cesarz Antonius Pius pozwolił wchodzić w to miejsce Żydom raz w roku. Julian Apostata w połowie IV w. próbował wprawdzie świątynię odbudować, ale umarł, a jego następca przerwał prace.

HS: W końcu stało się tak, że nawet pielgrzymi tamtych czasów niemal nie wspominają wzgórza świątynnego, pojawiają się tylko pojedyncze wzmianki. Z około 680 r. mamy już relację biskupa Arkulfa o obecności arabskiej na wzgórzu świątynnym. Dziś mamy tam święte dla muzułmanów Kopułę na Skale i meczet Al-Aksa. Pozostała tylko Ściana Płaczu z przylegającym do niej placem, miejsce bardzo ważne dla współczesnego judaizmu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki